Kiedy w grudniu 2020 roku ruszała niemiecka „droga synodalna”, znawcy zwracali uwagę, że jest to eksperyment niemający żadnego umocowania w prawie kanonicznym. Wspomniane przedsięwzięcie nie mogło nazywać się synodem, ponieważ stanowiło formułę hybrydową, skupiającą mieszane grono 230 osób, złożone z 89 biskupów, 89 delegatów Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików oraz 52 przedstawicieli zakonów, ruchów katolickich, młodzieży etc. – przy czym wszyscy z nich mieli prawo do głosowania nad kształtem przyjętych dokumentów.
Eksperci zauważali wówczas, że wspomniany model jest swoistym dziwolągiem (wyrazem niemieckiej Sonderweg), który nie może mieć zastosowania w Kościele powszechnym. Sami Niemcy podkreślali jednak, że są pionierami nowego paradygmatu i to oni wytyczać będą szlaki dla światowego katolicyzmu. Czas przyznał rację właśnie im, a nie ich krytykom, ponieważ Franciszek podjął radykalną decyzję i – jak pisze portal Vatican News – „zrewolucjonizował instytucję Synodu Biskupów”, dając prawo głosu nie tylko biskupom i pojedynczym kapłanom (np. przedstawicielom zakonów męskich), lecz także osobom świeckim. Wprowadził też w 70-osobowym gremium świeckich parytet płci, dopuszczając do czynnego udziału z synodzie sporą grupę kobiet. W ten sposób po raz pierwszy w historii Kościoła pojawiła się nowa funkcja: matki synodalnej.
Perspektywa protestancka
O jednej z nich stało się głośno na początku watykańskiego synodu, ponieważ inauguracja tego wydarzenia zbiegła się w czasie z publikacją na dwóch portalach (El Confidencial i Religion Digital) wywiadu z matką synodalną pochodzącą z Hiszpanii. Chodzi o Cristinę Inoges, zatrudnioną na Wydziale Teologii Protestanckiej Uniwersytetu SEUT w Madrycie.
Już na początku rozmowy Inoges stwierdza:
Kościół narodził się jako synodalny i świecki. Świecki aspekt został utracony bardzo szybko, gdy tylko dokonano sakralizacji postaci biskupa i księdza.
Matka synodalna życzyłaby więc sobie powrotu do czasów pierwszych chrześcijan, zatem porzucenia obecnego ustroju hierarchicznego Kościoła na rzecz inaczej zbudowanej wspólnoty: zarządzanej w większym stopniu przez świeckich i opartej na modelu synodalnym.
Jej wypowiedź zdradza, że Cristina Inoges ukształtowana została przez teologię protestancką, która powstała dopiero w XVI wieku, skoro nie zna (lub nie uznaje) ona podstaw eklezjologii Kościoła powszechnego, obecnej wśród katolików, prawosławnych oraz wiernych wyznań przedchalcedońskich.
Legalizacja „lawendowej mafii”
Odpowiadając na pytanie, jakie będą najważniejsze sprawy podniesione na synodzie, Cristina Inoges mówi m.in.:
Trzeba będzie przeanalizować rzeczywistość osób LGBTIQ+, ponieważ wiele z nich jest tak samo katolikami jak wszyscy inni. Do tego zagadnienia będziemy musieli dodać także rzeczywistość LGTBIQ+, która jest już w Kościele, ponieważ – niech nikt nie daje się zwieść – są zakonnicy i zakonnice, księża, biskupi, kardynałowie, którzy są LGTBIQ+ i wielu z nich żyje w strachu, że ich kondycja seksualno-emocjonalna wyjdzie na jaw. Musimy im pomóc, bo nie można żyć w strachu przez całe życie.
Okazuje się więc, że w zaprezentowanej perspektywie jednym z najważniejszych celów obecnego synodu jest zalegalizowanie „lawendowej mafii” w Kościele. W tej optyce duchowni, a nawet hierarchowie kościelni, którzy są homoseksualistami, czują się niekomfortowo w Kościele, ponieważ od samego początku nauczał on, iż relacje seksualne między osobami tej samej płci są grzechem ciężkim. Należy więc tak zmienić Magisterium, by wspomniani księża mogli publicznie demonstrować swój homoseksualizm, pozbywając się wyrzutów sumienia oraz unieważniając oskarżenia o prowadzenie podwójnego życia.
Upragniona demokratyzacja Kościoła
W dalszej części wywiadu matka synodalna opowiada się za większą demokratyzacją w życiu Kościoła, podkreślając, jak wielką rolę odgrywał ów system zarządzania w historii tej instytucji:
W Kościele głosowanie odbywa się przy wielu okazjach: w głosowaniu wybierany jest papież, w głosowaniu wybierani są przewodniczący Konferencji Episkopatów; wybiera się także opatów i przeorów…
Sama Cristina Inoges, co trzeba zaznaczyć, nie została wybrana do zgromadzenia synodalnego w żadnym głosowaniu, lecz została wskazana osobiście przez samego Franciszka. Wszystko wskazuje na to, że nie miałaby żadnych szans przy zastosowaniu demokratycznych procedur wewnątrz hiszpańskiego Kościoła. Ma zresztą świadomość, komu zawdzięcza swój wybór na matkę synodalną. Jak mówi:
Nie wiem, jak i dlaczego Franciszek zdecydował się na moją nominację.
Bez przesady, wiadomo przecież, że zrobił to z powodu głoszonych przez nią poglądów. Cristina Inoges kontynuuje:
Trudno mi było uwierzyć, że ta nominacja jest prawdziwa, ponieważ wiedziałam, że biskupi hiszpańscy nie uwzględnili mojego nazwiska na liście swych propozycji.
W tym przypadku także wiadomo, dlaczego pominęli jej nazwisko: z powodu głoszonych przez nią poglądów.
Kobiety, które oddały życie
Wątek swej nominacji matka synodalna kończy następująco:
Czuję wielką odpowiedzialność, nie myślę w kategoriach wyróżnienia, a tym bardziej tego, że jestem pierwszą Hiszpanką, która będzie mogła głosować na synodzie. Myślę o tej genealogii kobiet, które nas poprzedziły i które starały się o to, by kobiety zostały uznane w Kościele – niektóre kosztowało to życie – i których determinacja oraz wysiłek pozwoliły innym nadal wierzyć, że jest to możliwe. I nadeszła moja kolej.
Czytelnika uderza zwłaszcza motyw kobiet, które oddały życie, walcząc o uznanie w Kościele. Ów nieznany do tej pory nikomu problem jest niewątpliwie przełomowym odkryciem Cristiny Inoges i powinien stać się przedmiotem studiów dla licznych historyków na całym świecie. Franciszkowi gratulujemy zaś osobistego wyboru tak wspaniałej matki synodalnej. Naprawdę możemy się po niej spodziewać wiele.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/667647-powitajmy-nowa-funkcje-w-kosciele-matka-synodalna