Cztery dni temu Franciszek w Watykanie przyjął na audiencji biskupów Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, którzy przebywają w Rzymie na swoim Synodzie. Jeszcze przed spotkaniem wspomniani hierarchowie zapowiadali, że będą domagać się od papieża wyjaśnień w sprawie jego publicznej wypowiedzi, odebranej powszechnie w ich ojczyźnie jako pochwała rosyjskiego nacjonalizmu i imperializmu. Przypomnijmy, że podczas niedawnej telekonferencji z rosyjską młodzieżą Franciszek zachęcał słuchaczy, by kontynuowali dziedzictwo „wielkiej Rosji Piotra I, Katarzyny II, tego imperium – wielkiego, oświeconego, wielkiej kultury i wielkiego człowieczeństwa”.
Pretensje pod adresem Franciszka
W komunikacie zamieszczonym po audiencji w Watykanie na oficjalnej stronie internetowej Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego czytamy:
Biskupi stwierdzili, że niektóre wypowiedzi i gesty „Stolicy Apostolskiej i Waszej Świątobliwości są bolesne i trudne do zaakceptowania dla narodu ukraińskiego, który obecnie krwawi w walce o swą godność i niepodległość”. Nieporozumienia, które powstały między Ukrainą a Watykanem od początku wojny na pełną skalę – wyjaśnili biskupi – są wykorzystywane przez rosyjską propagandę do usprawiedliwiania i wspierania morderczej ideologii „ruskiego miru”, dlatego „wierni naszego Kościoła są wrażliwi na każde słowo Waszej Świątobliwości jako powszechnego głosu prawdy i sprawiedliwości.
Z wypowiedzi biskupów wynika, iż podczas audiencji „wyrazili ból, cierpienie i pewne rozczarowanie narodu ukraińskiego” słowami Franciszka.
Pretensje pod adresem biskupów
Komunikat opublikowany po spotkaniu ujawnia jednak, że Franciszek nie przyjął wcale miło tych skarg i odpowiedział gościom:
fakt, że mieliście wątpliwości, z kim jest Papież, był dla narodu ukraińskiego szczególnie bolesny. Pragnę zapewnić o mojej solidarności i nieustannej bliskości modlitewnej. Jestem z narodem ukraińskim.
W powyższych słowach Franciszka – jak zauważyli watykaniści – pobrzmiewa irytacja i pretensja pod adresem grekokatolickich biskupów ukraińskich, iż mogli zwątpić, po czyjej stronie opowiada się papież.
Podobne rozczarowanie doszło do głosu w wypowiedzi sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej kardynała Pietro Parolina, który przypominając grekokatolickim biskupom szereg inicjatyw humanitarnych Franciszka na rzecz Ukrainy, dodał:
w obliczu tak wielu powtarzających się i znaczących gestów niesprawiedliwe byłoby wątpić w jego przywiązanie do narodu ukraińskiego i w jego wysiłki, nie zawsze rozumiane i doceniane, by pomóc położyć kres trwającej tragedii i zapewnić sprawiedliwy i stabilny pokój w drodze negocjacji.
Nastroje antypapieskie na Ukrainie
Wypowiedzi zarówno Franciszka, jak i kardynała Parolina świadczą o tym, że za Spiżową Bramą najprawdopodobniej nie zdają sobie sprawy ze skali nastrojów antypapieskich i antywatykańskich, jakie panują obecnie na Ukrainie. W ukraińskiej publicystyce Watykan wymieniany jest dziś w jednym rzędzie z Rosją, Iranem czy Koreą Północną jako państwo wrogie, zaś sam Franciszek zestawiany z moskiewskim patriarchą Cyrylem. W internecie roi się od memów przedstawiających głowę Kościoła katolickiego jako przyjaciela Putina, np. jadącego pancernym papamobilem z literą „Z”. Liczni komentatorzy przedstawiają go jako człowieka zakłamanego i zdemoralizowanego, np. historyk i politolog Ołeksandr Palij, mający na swym koncie na YouTubie 214 tysięcy subskrybentów, zamieścił podcast, w którym jako najbardziej prawdopodobne wytłumaczenie postawy Franciszka przedstawił teorię, iż Bergoglio musi być szantażowany przez rosyjskie służby specjalne posiadające na niego „kompromaty” jeszcze z czasów dyktatury w Argentynie. Tego typu przykłady można mnożyć. Ostatnim przejawem braku zaufania Ukraińców do papiestwa jest wypowiedź Mychajło Podoliaka, doradcy prezydenta Zełenskiego, który wykluczył możliwość udziału w negocjacjach rosyjsko-ukraińskich Watykanu jako mediatora z powodu promoskiewskiego nastawienia Stolicy Apostolskiej.
Obserwatora z Polski, przyzwyczajonego do szacunku okazywanego papieżowi, zadziwiać może ostrość, z jaką krytykowany jest na Ukrainie Franciszek. Po pierwsze: wynika ona z faktu, że Ukraińcy toczą – jak sami podkreślają – walkę w swój byt narodowy; dla nich jest to bój dobra ze złem. W tej sytuacji oczekują jasnego „tak-tak, nie-nie” od kogoś, kto uznawany jest za autorytet moralny. Jeżeli tego nie słyszą, odmawiają uznania takiego autorytetu. Po drugie: większość Ukraińców deklaruje się jako wyznawcy prawosławia lub osoby niewierzące (tylko około 10 proc. mieszkańców należy do Kościoła katolickiego obrządku greckiego lub rzymskiego). Nie czują więc poczucia lojalności wobec papieża, co więcej: uznają, że jego zachowanie potwierdza tylko najgorsze stereotypy antypapieskie, jakie wpajała im przez lata propaganda ateistyczna lub publicystyka prawosławna.
Kto broni dobrego imienia Franciszka?
Jak w tym kontekście oceniać przyganę Franciszka pod adresem biskupów grekokatolickich, iż zwątpili, po czyjej stoi on stronie? Otóż w ciągu ostatniego półtora roku nikt nie zrobił na Ukrainie więcej od nich, by bronić dobrego imienia papieża. Od 22 lutego 2022 roku wspomniani hierarchowie dwoją się i troją, przekonując swych rodaków, iż Franciszek nie jest wcale wrogiem Ukrainy, sojusznikiem Rosji i przyjacielem Putina. Z tym samym problemem stykają się liczni księża, zarówno grecko-, jak i rzymskokatoliccy, którzy od miesięcy muszą toczyć gorące dyskusje ze swoimi parafianami, próbując usprawiedliwić Franciszka i wytłumaczyć im stanowisko Stolicy Apostolskiej.
Znam wiele takich relacji z pierwszej ręki, ponieważ w ciągu ostatniego półtora roku byłem kilka razy na Ukrainie, odbyłem szereg rozmów z księżmi, zarówno obrządku wschodniego, jak i zachodniego, a z niektórymi jestem w stałym kontakcie telefonicznym. Dlaczego więc wspomnianym duchownym, mimo wysiłków, które podejmują, nie udało się przekonać swych pobratymców, iż papież życzy Ukrainie jak najlepiej?
Otóż nie ułatwia im tego sam Franciszek. Swoimi licznymi wypowiedziami i gestami, począwszy od lutego 2022 roku, daje asumpt do takich podejrzeń. Jego wpis na Twitterze „Wszyscy jesteśmy winni” po odkryciu zbiorowych mogił w Buczy wciąż przywoływany jest jako przykład stawiania znaku równości między katami a ofiarami. Księża na Ukrainie przyznają bezradni, iż w pewnym momencie sami nie mają już dobrych argumentów, by bronić postawy papieża. Jak można bowiem bronić zachęty do kontynuowania imperialnego dziedzictwa Rosji Piotra I i Katarzyny II?
Tego wytrzymać nie mogli nawet ukraińscy biskupi grekokatoliccy, którzy wspólnie zaprotestowali przeciw takim sformułowaniom. Ich zwierzchnik, arcybiskup Swiatosław Szewczuk powiedział wprost, że słowa Franciszka są „najgorszym przykładem imperializmu i skrajnego rosyjskiego nacjonalizmu. Istnieje niebezpieczeństwo, że słowa te zostaną odebrane jako poparcie dla nacjonalizmu i imperializmu, które dzisiaj wywołały wojnę na Ukrainie – wojnę, która codziennie przynosi śmierć i zniszczenie naszemu narodowi.” Dodał, że „takie wypowiedzi inspirują neokolonialne ambicje kraju agresora i powinniśmy kategorycznie potępić taki sposób «bycia Rosjaninem«.”
To prawdopodobnie tej krytyki biskupów pod adresem Franciszka dotyczył jego zarzut, iż zwątpili w to, po czyjej stronie stoi. Co mieli jednak zrobić w sytuacji, w której ich postawił? Jak skomentować jego słowa wychwalające rosyjskie imperium? Milczeć? Na Ukrainie po wypowiedzi Franciszka dosłownie wrzało. Ludzie domagali się od biskupów wyjaśnień. Padały pytania: czy Kościół katolicki jest lojalny wobec państwa ukraińskiego, czy wobec prorosyjskiego Watykanu? Musieli więc zabrać głos. Czy mogli bronić wypowiedzi Franciszka? Przyłączyć się do pochwały rosyjskiego imperium? Oczywiście, że nie. Po pierwsze, dlatego, że się z nią osobiście nie zgadzali. Po drugie, ponieważ jest ona – z katolickiego punktu widzenia – nie do obrony.
Napięcie nie maleje
Pretensja pod adresem biskupów w głosie Franciszka świadczy o tym, iż nie zdaje on sobie sprawy z narastania nastrojów antypapieskich także w łonie samego Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Wielu wiernych ma do niego żal, że mimo licznych zaproszeń nie zdecydował się przyjechać na Ukrainę, by pokazać po czyjej naprawdę stoi stronie, a nawet uparcie odmawia takiego przyjazdu. Nie mogą też zrozumieć, dlaczego przy nominacjach kardynalskich stale pomija on arcybiskupa Szewczuka. Za pontyfikatów Jana Pawła II i Benedykta XVI zwierzchnicy Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (Myrosław Lubacziwski i Lubomyr Huzar) cieszyli się godnością purpuratów. W ciągu 10 lat swego urzędowania Franciszek podczas ośmiu konsystorzy kreował aż 121 kardynałów, ale za każdym razem pomijał kandydaturę najważniejszego dostojnika ukraińskiego. Przez tamtejszych wiernych odbierane jest to jako oznaka lekceważenia. W obliczu ostatnich wypowiedzi Franciszka wśród duchownych grekokatolickich pojawiają się wręcz pomysły, by księża wrócili do starego zwyczaju i nie wymieniali podczas Mszy imienia papieża, lecz tylko imię biskupa, biskupi – imię metropolity, a dopiero metropolita – imię papieża.
W tej sytuacji wydaje się, że aktualne pozostają wciąż słowa wypowiedziane przez arcybiskupa Swiatosława Szewczuka podczas jednego z niedawnych wywiadów:
Z jakiegoś powodu zdarzyło się w czasie wojny, że papież nie rozumiał Ukrainy, a Ukraina nie rozumiała papieża.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/661878-franciszek-nie-rozumie-ukrainy-ukraina-franciszka