Chociaż od pielgrzymki do Chartres minęły już niemal trzy tygodnie, nadal wywołuje ona ożywione dyskusje we francuskich środowiskach katolickich. Przypomnijmy: między 27 a 29 maja ponad stukilometrową trasę między Paryżem a Chartres przebyła pieszo liczna kolumna pątników. Nawet liberalne media nad Sekwaną, przemilczające zazwyczaj tego typu katolickie wydarzenia, poświęciły dość dużo uwagi owemu zjawisku.
Młode oblicze francuskiego Kościoła
Zwracano uwagę przede wszystkim na trzy aspekty. Po pierwsze: w pielgrzymce wzięła udział rekordowa liczba 16 tysięcy pieszych. Mogło ich być znacznie więcej, ponieważ zainteresowanie było tak duże, że już tydzień przed wyruszeniem w trasę organizatorzy musieli zamknąć zapisy. Po drugie: zdecydowaną większość uczestników stanowili ludzie młodzi (ponad połowa z nich nie ukończyła 20. roku życia). Po trzecie: pielgrzymka miała charakter tradycjonalistyczny, skupiając pątników przywiązanych do Mszy łacińskiej.
Wspomniane wydarzenie obaliło rozpowszechniony mit – funkcjonujący nie tylko w świecie laickim, lecz także w niektórych kręgach katolickich – jakoby tradycjonaliści ograniczali się do środowisk nostalgików w podeszłym wieku, tęskniących za czasami przedsoborowymi. Pielgrzymka do Chartres była z jednej strony pokazem młodości i witalności, z drugiej zaś wiary i przywiązania do tradycji. Jeden z uczestników powiedział, że czuje się, jakby przeżywał od środka prawdziwą nową wiosnę Kościoła.
Całość zrobiła takie wrażenie na świeckich, a nawet antyklerykalnych mediach francuskich, iż porzuciły swój sarkastyczny ton oraz poczucie wyższości, z jakim zazwyczaj relacjonują tego rodzaju wydarzenia. Dominowały komentarze bezstronne, a nawet pełne podziwu i życzliwości. Publicysta katolickiego pisma „La Nef” Jean Bernard zauważył:
wielu obserwatorów, także tych z wielkich mediów, było zdumionych żarliwością i wiarą pielgrzymów, w całkowitym przeciwieństwie do ogólnego spustoszenia Kościoła we Francji, sparaliżowanego skandalami związanymi z nadużyciami.
Żywotność wspólnot tradycjonalistycznych
Powyższą różnicę widać także w powołaniach kapłańskich. O ile do seminariów diecezjalnych we Francji nie zgłasza się nikt lub pojedyncze osoby (w Paryżu było zaledwie dwóch chętnych, a w Tuluzie i Strasbourgu po jednym), o tyle seminaria związane z ruchem tradycjonalistycznym notują stały wzrost – w 2021 roku zgłosiło się tam 65 kandydatów do stanu duchownego, zaś w 2022 roku było ich już 95. Wspólnota św. Marcina, kultywująca klasyczny ryt rzymski, ma dziś ponad stu kleryków.
Jean de Tauriers, prezes organizacji Notre-Dame de Chrétienté, która przygotowuje co roku pielgrzymkę do Chartres, w jednym z wywiadów powiedział:
Nasze statuty określają, że jedyną liturgią celebrowaną podczas pielgrzymki jest liturgia tradycyjna. Nie zabraniamy żadnej liturgii, ale sprawowana jest tylko jedna forma, forma nadzwyczajna. Jak rozumieć to wymaganie? Od pierwszego dnia nasza pielgrzymka chciała odpowiedzieć na wezwanie Jana Pawła II z Le Bourget w 1980 roku i rechrystianizować nasz kraj. Jesteśmy misjonarzami dzięki Mszy trydenckiej.
W powyższej wypowiedzi szczególnie istotne jest ostatnie zdanie, wskazujące na misyjny wymiar Mszy trydenckiej. Okazuje się duchowość zbudowana wokół klasycznego rytu rzymskiego ma moc przyciągania ludzi szukających Boga, a zwłaszcza młodych, których pociąga sacrum. Oni nie mają nic wspólnego z podziałami na Kościół przedsoborowy i posoborowy; nie mają nawet pojęcia o tych wszystkich kontrowersjach teologicznych, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu rozpalały tak wiele umysłów. Oni po prostu w tradycyjnej liturgii odnajdują prawdę, piękno, harmonię, w końcu – samego Boga. Kto im tego zabroni?
Kreatywne mniejszości
I tu pojawia się problem. Coraz częściej zabrania bowiem Kościół hierarchiczny. Dokument papieski w formie motu proprio „Traditionis custodes”, ogłoszony przez Franciszka w lipcu 2021 roku, de facto skazuje Mszę trydencką na stopniowy zanik. Podczas spotkania z jezuitami w Budapeszcie, w trakcie swej tegorocznej pielgrzymki na Węgry, Franciszek wyjaśnił podjętą przez siebie decyzję tym, że – jego zdaniem – środowiska tradycjonalistyczne reprezentują straszny opór wobec Soboru Watykańskiego II, niesamowity restauracjonizm i niebezpieczeństwo zacofania.
Gwoli ścisłości należy wyjaśnić, że Konstytucja o Liturgii Świętej „Sacrosanctum Concilium”, ogłoszona na Soborze Watykańskim II, przewidywała, że w Kościele rzymskokatolickim podczas sprawowania Eucharystii ma obowiązywać język łaciński, poza wyjątkami określonymi przez prawo szczegółowe. Za przyjęciem tego dokumentu głosowało aż 2147 ojców soborowych, w tym arcybiskup Marcel Lefebvre, a tylko 4 było przeciw.
Dziś w wielu diecezjach na świecie biskupi, powołując się na „Traditionis custodes”, rygorystycznie zakazują odprawiania Mszy trydenckiej. O klasycznym rycie rzymskim w nieprzychylnym tonie wypowiada się też kardynał Arthur Roche, prefekt Dykasterii Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, odpowiedzialny w Kościele za kwestie liturgiczne.
Mimo systemowych ograniczeń, z jakimi się spotykają, środowiska tradycjonalistyczne zachowują żywotność, przekształcając się we wspólnoty misyjne, a nie zasklepiając we własnym, zamkniętym gronie. Stanowią one co prawda w Kościele zdecydowaną mniejszość, ale mniejszość kreatywną w takim sensie, jaki miał na myśli Benedykt XVI, gdy mówił o przeżywaniu Kościoła we wspólnotach mających moc przekształcać duchowo rzeczywistość.
Pytania bez odpowiedzi
Pielgrzymka do Chartres, będąca ilustracją tego zjawiska, zmusza dzisiejszą hierarchię do odpowiedzi na wyzwania związane ze wspomnianymi środowiskami. Dlaczego ich wspólnoty się rozwijają, przyciągając młodzież, podczas gdy inne obumierają? Jak można twórczo wykorzystać ów potencjał wiary do ewangelizacji? A może zrezygnować z ich misyjnego zapału, pokazując, że ze swoją duchowością nie są w Kościele w ogóle potrzebni? Wypychanie ich z przestrzeni eklezjalnej grozi jednak ryzykiem powstania wspólnot równoległych, oderwanych od więzi z większością wiernych, a nawet stwarza groźbę schizmy.
Benedykt XVI zdawał sobie z tego sprawę i dlatego m.in. postanowił zakończyć „wojnę liturgiczną”, ustanawiając w 2007 roku swoim „Summorum pontificium” swoisty „pax liturgica” w Kościele. Dokument Franciszka „Traditionis custodes” sprzed dwóch lat stanowi zerwanie z tym stanem. Rodzi to jednak wiele pytań. Dlaczego ryt rzymski, mimo że jednym z naczelnych haseł obecnego pontyfikatu jest różnorodność (w tym także liturgiczna), nie mieści się w ramach owej różnorodności? Dlaczego w Watykanie wiele się mówi o inkluzywności, a mimo to tradycjonaliści nie są włączani, lecz wyłączani z eklezjalnej wspólnoty? Po co fundować sobie na własne życzenie dodatkowy, nikomu nie potrzebny konflikt wewnątrz Kościoła, skoro przed katolicyzmem stoi w tej chwili tak wiele rzeczywistych wyzwań w relacjach ze światem? Te pytania będą powracać. I to nie tylko przy okazji kolejnych pielgrzymek do Chartres.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/651171-we-francji-ozyla-dyskusja-o-stanie-kosciola-katolickiego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.