W ostatnią niedzielę ok. 30-letni mężczyzna pobił ks. Alberta, który wracał na plebanię kościoła parafialnego pw. św. Maurycego we Wrocławiu z klasztoru sióstr albertynek. Nie wiadomo, co było powodem agresji. Zaatakowany ksiądz spekuluje jednak, że pretekstem do napaści mogło być po prostu to, że jest księdzem.
Mszę św. odprawiłem o 7.00. Wyszedłem z klasztoru i szedłem przez kolejne przejścia dla pieszych. Byłem w sutannie. Przystanąłem na światłach i wtedy poczułem mocne uderzenie w tył głowy. Odwróciłem się i zobaczyłem wytatuowanego mężczyznę, mniej więcej w moim wieku. Zaczął mnie wyzywać i grozić mi, że mnie znów uderzy. Zapytałem: „Ale co ja ci zrobiłem?”. W odpowiedzi dostałem pięścią w twarz tak, że spadły mi okulary. On ewidentnie chciał się bić. Szarpał mnie, koloratkę mi wydarł…
— tak ks. Adrian relacjonował wydarzenie w rozmowie z „Gościem Niedzielnym”. Ze strony napastnika w stronę księdza poleciały też wyzwiska.
Wydaje mi się, że najbardziej go uwierała ta sutanna i dlatego mnie zaatakował
— podkreśla.
Na szczęście kapłanowi z pomocą przyszli pasażerowie tramwaju, a także jeden z przechodniów. Wspólnie odciągnęli napastnika. Wezwana została policja, a także pogotowie ratunkowe. Napastnik został zatrzymany, natomiast ksiądz uznał, że nie potrzebuje pojechać na SOR.
Uznałem, że moje obrażenia nie są na tyle poważne, ale w poniedziałkowy poranek - zgodnie z sugestiami - zgłosiłem się do lekarza na tomograf i RTG głowy. Bolała mnie głowa, ale trudno, aby było inaczej po mocnym uderzeniu. Wydaje się, że skończyło się na guzie i połamanych okularach
— powiedział ksiądz.
Ks. Adrian chciał w niedzielę wybrać się na prymicję jednego ze swoich kolegów. Ostatnicznie uczestniczył w tej Mszy, ale parę godzin w ten dzień spędził też na komisariacie skłądając zeznania w sprawie.
Policja ustaliła, że napastnik był pod wpływem środków odurzających.
tkwl/wroclaw.gosc.pl
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/648820-pobito-ksiedza-we-wroclawiu-dostalem-piescia-w-twarz