W 103. rocznicę urodzin św. Jana Pawła II mszy przy jego grobie w bazylice watykańskiej przewodniczył rano biskup gliwicki Sławomir Oder, który był postulatorem procesów beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego papieża Polaka. W koncelebrze mszy było kilku polskich biskupów.
Na mszę w kaplicy Świętego Sebastiana w bazylice Św. Piotra przybyli przedstawiciele polskiego duchowieństwa z Rzymu i Watykanu oraz Polonii, a także pielgrzymi.
W koncelebrze był biskup polowy Wojska Polskiego Wiesław Lechowicz.
Kazanie wygłosił ksiądz Waldemar Turek z sekcji łacińskiej Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej, który przypomniał między innymi o cierpieniu zadawanym podczas trwającej na Ukrainie wojny.
Mszę zakończyło odśpiewanie „Barki”.
Minister Błaszczak w Rzymie
Wicepremier i minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak uczestniczył w Mszy św. celebrowanej przez biskupa polowego Wiesława Lechowicza w Kaplicy Polskiej w Bazylice św. Piotra w Watykanie. Szef MON złożył kwiaty przy grobie św. Jana Pawła II w związku z przypadającą 18 maja 103. rocznicą urodzin Karola Wojtyły. Eucharystia sprawowana była w intencji Ojczyzny oraz żołnierzy Wojska Polskiego.
W kazaniu biskup polowy przekonywał, że „być chrześcijaninem – to dać się prowadzić Duchowi Świętemu”. Wskazał przykłady ludzi – wymienił m.in. apostołów Piotra i Pawła, a także św. Jana Pawła II – dla których Paraklet był przewodnikiem na drodze ich życia.
Biskup polowy nawiązał też do słów pamiętnej homilii św. Jana Pawła II, wygłoszonej 2 czerwca 1979 r., którą papież zakończył słynnym wezwaniem do Ducha Świętego. Według hierarchy papież chciał w ten sposób przypomnieć, że działanie Ducha Świętego w życiu każdego człowieka, społeczeństwa i narodu jest bardzo ważne.
Poddanie się Duchowi Świętemu, który jest Duchem Prawdy, jest warunkiem pomyślności w życiu jednostki i całych społeczeństw
– podkreślił.
Podczas wizyty w Watykanie minister Błaszczak modlił się przez chwilę przy grobie św. Jana Pawła II i złożył przy nim wiązankę kwiatów. Rozmawiał też chwilę z Janem Dziedziczakiem, pełnomocnikiem Rządu do Spraw Polonii i Polaków za Granicą, oraz z harcerzami pielgrzymującymi do Rzymu w związku z rokiem dziękczynienia za ogłoszenie 20 lat temu bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego Patronem Harcerstwa Polskiego. Wcześniej Mszę św. przy konfesji św. Piotra celebrował dla nich bp Lechowicz. Biskup Lechowicz przebywa we Włoszech z okazji uroczystości 79. rocznicy zdobycia Monte Cassino przez żołnierzy 2. Korpusu Polskiego.
Dzieciństwo i teatr
Karol Wojtyła przyszedł na świat w Wadowicach, 18 maja 1920 roku w domu należącym do Żyda, Chaima Bałamutha. Z kolei jednym z najbliższych przyjaciół Karola Wojtyły ze szkolnej ławy był Żyd, Jerzy Kluger. Ich przyjaźń, która przetrwała dziesięciolecia opisał włoski dziennikarz polskiego pochodzenia Gian Franco Svidercoschi w książce „List do przyjaciela Żyda”. Jurek odwiedzał Lolka (tak młodego Karola nazywali koledzy) także jako papieża.
Matka przyszłego papieża, Emilia Wojtyła (z domu Kaczorowska) zajmowała się domem dorabiając jako szwaczka. Ojciec, Karol Wojtyła, służył w armii cesarza Franciszka Józefa, a po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r., został urzędnikiem Powiatowej Komendy Uzupełnień w Wadowicach, będąc oficerem tamtejszego 12. Pułku Piechoty. Z okien mieszkania wynajmowanego przez Wojtyłów widać było mury wadowickiego kościoła z zegarem słonecznym na ścianie i sentencją „Czas ucieka wieczność czeka”. Głęboko utkwiła mu w pamięci, bo wspominał ją także jako papież.
Już wczasach gimnazjalnych Karolowi zaczął być bliski świat teatru. Stało się tak za sprawą wadowickiego polonisty Kazimierza Forysia, który starał się rozwijać w wychowankach zainteresowanie tą dziedziną sztuki. W szkole wystawiano więc dzieła polskich klasyków – Fredry, Słowackiego i Wyspiańskiego. Karol występował na deskach Domu Katolickiego i sali Sokoła. Już wówczas lubił pisać, świetnie recytował, miał „aktorski” głos. W piątej klasie szkoły gimnazjalnej Karol wraz z kolegami przygotował przedstawienie Antygony Sofoklesa. 65 lat później, już jako Jan Paweł II, przemawiając do mieszkańców Wadowic powiedział w pewnym momencie: “’O, ukochana córko ma, Ismeno, czy ty nie widzisz, że z klęsk Edypowych, żadnej na świecie los nam nie oszczędza?’ Pamiętam do dziś…”.
Pamięć o Żydach
Przez całe życie Karol Wojtyła zachowywał pamięć o swoich szkolnych kolegach-Żydach. W 1991 r. mówił w swoim rodzinnym mieście: „Dziękuję Wadowicom za te szkoły, z których tutaj tak wiele zaczerpnąłem światła: naprzód podstawową, a potem to znakomite wadowickie gimnazjum im. Marcina Wadowity. Nie mogę przy tym zapomnieć, że wśród naszych kolegów w wadowickiej szkole i w wadowickim gimnazjum byli wyznawcy religii mojżeszowej, których tutaj już wśród nas nie ma. Nie ma także starej synagogi, która znajdowała się obok gimnazjum”.
Dla Karola Wojtyły dziecięce i młodzieńcze wspomnienia znajomości z Żydami ożywały po dziesięcioleciach także w kontekście ich późniejszych losów, zwłaszcza Holocaustu. Niejednokrotnie – np. w książce „Przekroczyć próg nadziei” – przypominał, że planowej, hitlerowskiej eksterminacji w pierwszym rzędzie ulegli mieszkający w Polsce Żydzi – tylko dlatego że byli Żydami.
Było to więc i moje doświadczenie, które noszę w sobie do dzisiaj
– wyznał w 1993 roku.
Sport
W czasach gimnazjalnych Karola pochłaniała także pasja sportowa: lubił grać w piłkę nożną a jeszcze bardziej wędrować po górach. Pasja do uprawiania turystyki w różnych formach – pieszej, wodnej, narciarskiej – przetrwała dziesięciolecia i uprawiał ją jako ksiądz, biskup, kardynał i papież…Zamiłowanie do piłki nożnej zaszczepił u małego Lolka jego starszy o 14 lat brat Edmund, który bardzo lubił ten sport. Karol grywał z kolegami w różnych miejscach: na łąkach, koło dworca kolejowego, nad rzeką Skawą czy na przykościelnej uliczce, z której przepędzał ich ksiądz proboszcz bojąc się o piękne witraże… Lolek stał się jednym z filarów szkolnej drużyny piłkarskiej, zaś koledzy nadali mu przydomek Martyna – od nazwiska wybitnego obrońcy drużyny lwowskiej “Pogoni”. Lolek najchętniej stał na bramce i, jak zaświadczają koledzy, rzucał się za piłką z całym poświęceniem.
Jako papież Karol Wojtyła niejednokrotnie podkreślał istotne walory sportu dla harmonijnego rozwoju człowieka. W 2004 r., a więc u kresu pontyfikatu, w orędziu na Światowy Dzień Turystyki, pisał: „(…) właściwemu uprawianiu sportu musi towarzyszyć umiarkowanie i umiejętność wyrzeczenia; bardzo często wymaga ono ponadto odpowiedniego poczucia przynależności do zespołu, postawy szacunku, docenienia zalet drugiego, uczciwości w grze i pokory potrzebnej do uznania własnych ograniczeń. Wreszcie sport, zwłaszcza w swych formach o słabszej rywalizacji, sprzyja dobrej zabawie i spędzaniu czasu w gronie przyjaciół. A zatem również dla chrześcijanina sport może być pomocą w rozwijaniu cnót kardynalnych — roztropności i sprawiedliwości, męstwa i umiarkowania — w wyścigach po ‘nieprzemijający’ wieniec, jak pisze św. Paweł”.
Sapieha i Wojtyła
Kiedy arcybiskup krakowski Adam Sapieha wizytował w 1938 r. parafię w Wadowicach zwrócił uwagę na witającego go, wyróżniającego się ucznia. Arcybiskup zapytał szkolnego katechetę ks. Edwarda Zachera na jakie studia ów uczeń się wybiera i usłyszał, że na polonistykę na UJ.
Szkoda, że nie na teologię
– westchnął ponoć hierarcha.
Wedle innych relacji jego słowa brzmiały: „Szkoda go”…
W 1939 roku rozpoczął studia polonistyczne na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Polscy romantycy ukształtowali jego myślenie o polskiej kulturze i historii tak silnie, że cytował ich i powoływał się na nich nawet jako papież i to nie tylko podczas wizyt w ojczyźnie.
Ognisko domowe
Karol bardzo wcześnie stracił wszystkich swoich najbliższych. Miał niespełna 9 lat kiedy umarła mu matka, Emila Wojtyła z d. Kaczorowska (miała zaledwie 45 lat). Trzy lata później, w opinii świętości zmarł jego starszy o 14 lat brat Edmund, lekarz, który po studiach na Uniwersytecie Jagiellońskim pracował w szpitalu w Bielsku-Białej i śmiertelnie zaraził się od pacjentki szkarlatyną. Ojciec (Karol Wojtyła), zmarł - także w opinii świętości - gdy przyszły papież miał lat 20 lat. Siostra zmarła w wieku niemowlęcym. W 100. rocznicę urodzin św. Jana Pawła II - 18 maja 2020 roku - rozpoczął się proces beatyfikacyjny Karola Wojtyły seniora i jego żony Emilii. Po śmierci matki i starszego brata zostali tylko ojciec i syn. Świadkowie tamtych lat Lolka wspominają ich ogromną więź i troskliwą opiekę Karola seniora. Obiady jedli w wadowickiej “Jadłodajni higienicznej” (bardzo lubili kaszę gryczaną ze skwarkami). Ojciec, Karol senior, starał się o to, by pomimo skromnych dochodów ubiór syna był schludny, dlatego przerabiał na garderobę dla niego swoje dawne wojskowe ubrania. Lolek zaspokajał swoją sportową pasję stając na “bramce” we framudze drzwi, zaś ojciec starał się strzelić mu gola szmacianą piłką.“Karol młodszy” i “Karol starszy” – tak nazywano ich w Wadowicach. Byli prawie nierozłączni.
Rozbudzanie pasji
Często widywano jak spacerując, rozmawiali ze sobą: idąc do domu, jadłodajni oraz na górskich wycieczkach. To właśnie ojciec wpoił Lolkowi trwającą do końca życia Jana Pawła II miłość do gór. Jego pasja kajakowa to także dzieło Karola seniora, który nauczył syna nurkować i pływać po Skawie. Od niego też dostał pierwszą w swoim życiu parę nart. Lolek już jako 9-latek uczestniczył w górskich wyprawach, wędrując z ojcem na otaczające Wadowice wzniesienia Beskidu Małego: Dzwonek, Leskowiec i Jaworzynę.
Karol od dziecka lubił czytać, a do tego zwyczaju wdrażał go ojciec, który siadał obok i godzinami czytał mu m.in. powieści Sienkiewicza. Także po śmierci matki, kiedy zostali już tylko we dwóch, ojciec starał się zapoznawać Karola z najważniejszymi dziełami literatury. Nie sprzeciwiał się też nigdy jego zainteresowaniom teatralnym.
Powołanie
Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mojego Ojca na kolanach (…). Nigdy nie mówiliśmy z sobą o powołaniu kapłańskim, ale ten przykład mojego Ojca był jakimś pierwszym domowy seminarium
– wspominał papież.
Duże znaczenie w kształtowaniu się duchowości Karola odegrał kontakt w wadowickim klasztorem ojców karmelitów na Górce, a tam – z tradycją karmelitańskiego szkaplerza. Założył go w wieku kilkunastu lat i nosił do końca życia. Szkaplerz to dwa połączone sznurkiem kawałeczki brązowego sukna noszone w ten sposób, że jeden jest na piersiach, drugi na plecach. Po śmierci Jana Pawła II jego szkaplerz (za sprawą kard. Stanisława Dziwisza) powrócił do wadowickiego sanktuarium.… Podczas wizyty do Polski w 1999 r. przemawiając do mieszkańców swojego rodzinnego Jan Paweł II wspominał: „…tu, w tym mieście, w Wadowicach wszystko się zaczęło. I życie się zaczęło, i szkoła się zaczęła, i studia się zaczęły, i teatr się zaczął. I kapłaństwo się zaczęło”.
Związek z Wadowicami
Ostatni raz Jan Paweł II widział Wadowice 19 sierpnia 2002, podczas ostatniej pielgrzymki do Polski, i to tylko „z lotu ptaka”, podczas podróży helikopterem z Kalwarii Zebrzydowskiej do Krakowa.
Zanim opuszczę Ojczyznę, pragnę przynajmniej z helikoptera spojrzeć na moje rodzinne miasto i pobłogosławić jego mieszkańców
— napisał papież w przesłaniu, które odczytano do wadowiczan zgromadzonych wtedy na rynku.
Już w czasach gimnazjalnych Lolek wykazywał doskonałe predyspozycje do nauk humanistycznych, zwłaszcza języków obcych. W wadowickim gimnazjum uczył się łaciny i greki, z powodzeniem – jak wspominali koledzy ze szkolnej ławy – czytając w oryginale zarówno starożytnych pisarzy rzymskich, m.in. Wergiliusza i Owidiusza jak i klasyczne dzieła niemieckich romantyków: Goethego i Schillera. Lolek zdobywał oceny celujące, ale – jak zaświadczają świadkowie - nie było w nim nic z kujona ani prymusa, który za wszelką cenę wyrywa się do odpowiedzi, żeby “zabłysnąć” przed otoczeniem. Wyraźnie nie chciał okazywać wyższości przed reszt a klasy, dlatego odpowiadał wówczas, gdy prosił go o to nauczyciel.
CZYTAJ TEŻ:
— We Włoszech nawet środowiska lewicowe i liberalne bronią Jana Pawła II przed oszczerczymi atakami
pn/PAP/KAI/Twitter
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/647096-msza-przy-grobie-sw-jana-pawla-ii-w-103-rocznice-urodzin