We Włoszech ukazała się właśnie książka profesora Lorisa Zanatty, wykładowcy na Uniwersytecie w Bolonii pt. „Papież, peronizm i fabryka ubogich”. Autor jest jednym z najwybitniejszych w Italii znawców Ameryki Łacińskiej, autorem takich prac, jak m.in. „Krótka historia klasycznego peronizmu” (2009), „Naród katolicki. Kościół i dyktatura w Argentynie w czasach Bergoglio” (2014) czy „Populizm jezuicki: Peron, Fidel, Chavez, Bergoglio” (2020). W swych książkach Zanatta pozwala czytelnikom lepiej zrozumieć model przywództwa reprezentowany przez Franciszka i jego sposób zarządzania Kościołem.
Peronizm, populizm, popolaryzm
Loris Zanatta, analizując argentyńskie lata posługi Jorge Mario Bergoglio, dochodzi do wniosku, że jest on nieodrodnym dzieckiem tamtejszej kultury politycznej. Pisze:
Problemem dla Bergoglio i dla kultury ekonomicznej argentyńskiego katolicyzmu jest dobrobyt. Według papieża, podczas gdy ubóstwo zachowuje czystość moralną i religijność ludu, dobrobyt deprawuje go i sekularyzuje.
Kościół argentyński – jak zauważa włoski autor – z jednej strony idealizuje postawę prostego ludu, który zachowuje prostą i autentyczną moralność chrześcijańską, zaś z drugiej strony nieustannie potępia „zgorszenie ubóstwa”, „hańbę odrzucenia” i „marginalizację szerokich warstw społecznych”, oskarżając o to „klasę rządzącą”, „wyzysk imperializmu”, „egoizm bogaczy” itd. Takiej samej retoryki używał podczas swej kariery politycznej w Argentynie Juan Peron. To samo robi teraz podczas swego pontyfikatu Franciszek.
Franciszek uznawany jest za najbardziej znanego przedstawiciela tzw. teologii ludu, która rozwinęła się właśnie w Argentynie. Można powiedzieć, że tak jak teologia wyzwolenia jest inkorporowaniem ideologii marksistowskiej do katolicyzmu, tak teologia ludu jest religijnym wyrazem peronizmu. Głównymi promotorami obu teologii w Kościele katolickim w świecie latynoskim byli jezuici, czyli macierzysty zakon Jorge Mario Bergoglio.
Szczególnym wyróżnikiem teologii ludu jest mitologizowanie prostego ludu. W encyklice „Fratelli tutti” Franciszek pisze, że lud jest kategorią mityczną, której nie da się wyjaśnić logicznie. Niektóre słowa z tego dokumentu można wręcz uznać za hołd złożony peronizmowi (a nawet samemu Peronowi), który zakłada istnienie charyzmatycznej jednostki zdolnej wyrazić potrzeby ludu:
Istnieją przywódcy ludowi, którzy potrafią zinterpretować uczucia ludu, jego dynamikę kulturową i wielkie tendencje danego społeczeństwa. Świadczona przez nich służba jednoczenia i prowadzenia może być podstawą trwałego projektu transformacji i rozwoju.
Austen Ivereigh, autor najlepiej udokumentowanej biografii Franciszka, opisując jego argentyńskie lata, pisze, że Bergoglio „identyfikował się z peronizmem, który uważał za narzędzie wyrażania wartości ludowych «wiernego ludu«”. Ze słowem lud (populus) wiąże się oczywiście pojęcie populizmu, do którego zaliczano także peronizm. Sam Franciszek nie lubi jednak tego terminu, uznając go za skompromitowany. Zamiast tego woli używać określenia „popolaryzm”.
Nadzieja w ruchach ludowych
We wspomnianej encyklice „Fratelli tutti” Franciszek największe nadzieje na przyszłość wiąże z ruchami ludowymi. Pisze:
Należy myśleć o zaangażowaniu społecznym, politycznym i ekonomicznym w taki sposób, „byśmy tworzyli nowe formy uczestnictwa, które uwzględnią ruchy ludowe i będą ożywiały lokalne, krajowe i międzynarodowe struktury zarządzania strumieniem energii moralnej, który rodzi się z włączenia wykluczonych w budowanie wspólnego losu”, a z kolei trzeba sprawić „aby te ruchy, te doświadczenia solidarności, które rodzą się oddolnie, w najniższych warstwach planety, łączyły się ze sobą, były lepiej skoordynowane, spotykały się”. Przy tym nie powinny wyrzekać się swojego charakterystycznego stylu, ponieważ „są siewcami zmian, promotorami procesu obejmującego miliony działań, wielkich i małych, twórczo splecionych jak słowa w wierszu”. W tym sensie ruchy te są „poetami społecznymi”, którzy na swój sposób pracują, proponują, promują i wyzwalają. Dzięki nim możliwy będzie integralny rozwój człowieka, wymagający „przezwyciężenia polityki społecznej jako polityki dla ubogich, ale nigdy z biednymi i nigdy z ubogimi, a tym bardziej nie będącej częścią projektu, który może doprowadzić ludzi do siebie”.
W powyższym akapicie czytamy, że „ruchy ludowe” są m.in. „poetami społecznymi”. Prawdę mówiąc cytowany wyżej fragment śmiało nazwać można poetyckim. Sprawia on jednak zasadniczą trudność, ponieważ trudno odnieść jego treść do realnego życia, do otaczającej nas rzeczywistości społecznej i politycznej. Jak konkretnie miałyby bowiem wyglądać takie ruchy ludowe? Czy można wskazać obecnie w Europie jakiś przykład ruchu ludowego, który odpowiadałby opisowi przedstawionemu przez Franciszka? Gdyby ktoś np. w Polsce przejął się przesłaniem „Fratelli tutti” i chciał zaangażować się w działalność takiego ruchu ludowego, to dokąd powinien się udać?
Na naszym kontynencie trudno byłoby znaleźć jakiś odpowiednik ruchu ludowego zgodny z powyższą charakterystyką. Jest to pewien ideał, opisany językiem teologii ludu, do którego aspirowały jednak niektóre inicjatywy na kontynencie południowoamerykańskim. Opis ten można byłoby też przyłożyć do rzeczywistości Kościoła, zastępując kategorie społeczne kategoriami religijnymi. Jeśli w miejsce ludu podstawimy Lud Boży, wówczas otrzymamy tak upragniony przez Franciszka proces synodalny.
Inne słowo, które pojawia się często w mowach i tekstach Franciszka, a jest raczej niespotykane w teologii katolickiej, to „marzenie” (np. jego adhortacja apostolska „Querida Amazonia” składa się z czterech rozdziałów zatytułowanych: Marzenie społeczne, Marzenie kulturowe, Marzenie ekologiczne, Marzenie kościelne). Wiąże się ono niekiedy z pojęciem ludu, jak we wspomnianej już encyklice „Fratelli tutti”, w której czytamy:
Wreszcie, bardzo trudno jest planować coś wielkiego w dłuższej perspektywie, jeśli nie stanie się to marzeniem zbiorowym. Wszystko to znajduje wyraz w rzeczowniku „lud” oraz w przymiotniku „ludowy”.
W związku z tym pojawia się jednak pytanie, czy nie pozostaniemy na poziomie marzeń, zajmując się marzycielstwem zamiast realnym rozwiązywaniem problemów. To wyzwanie, przed którym stoi każdy marzyciel.
Głowa państwa a trybun ludowy
Niedawno na portalu wPolityce.pl pisałem o tym, jak model przywództwa Jana Pawła II opisywał amerykański watykański John L. Allen Jr. Otóż jego zdaniem Karol Wojtyła wpisał swój pontyfikat w „model dyplomacji wielkiego mocarstwa”, w którym papież na równi z cesarzami, królami, prezydentami czy premierami występuje jako jeden ze światowych przywódców. Ten monarszy model papiestwa, odziedziczony po istniejącym ponad 1100 lat Państwie Kościelnym, od długich stuleci zakorzeniony był w europejskiej tradycji politycznej i religijnej.
Franciszek, którego ukształtowała z kolei kultura latynoska, prezentuje model przywództwa charakterystyczny nie dla europejskiego władcy, lecz dla południowoamerykańskiego trybuna ludowego. Najbardziej emblematycznym ucieleśnieniem takiej postaci był rodak Jorge Mario Bergoglio, wspomniany już Juan Peron. Wielu watykanistów od dawna zauważa zresztą, że sposób sprawowania władzy przez Franciszka w Watykanie najtrafniej oddaje właśnie słowo peronizm.
Jaka jest różnica między obu modelami? Taka jak między głową państwa a trybunem ludowym. Cechą dobrego władcy powinna być wszechstronność jego horyzontów, umiejętność poruszania się w wielu obszarach życia, zdolność do zarządzania skomplikowaną maszynerią państwową. Cechą dobrego trybuna ludowego jest z kolei jego zdolność wyrażania pragnień i potrzeb prostego ludu, wołanie o sprawiedliwość, upominanie się o dolę biednych, uciśnionych i marginalizowanych.
Ograniczeniem trybuna jest jego monotematyczność, koncentrowanie się na kilku wybranych przez siebie problemach, które uważa za istotne, z kompletnym lekceważeniem innych ważnych kwestii. Gdy ktoś taki zdobywa władzę, często ujawnia się jego nieumiejętność rządzenia. Najbliższym nam przykładem może być postać Lecha Wałęsy, który porywał ludzi jako lider masowego ruchu, ale zawiódł jako prezydent. Także Peron, który był niezwykle popularny wśród prostego ludu, doprowadził Argentynę do gospodarczego upadku, nie mówiąc już o takich liderach jak Hugo Chavez i Nicolas Maduro w Wenezueli.
Rocco Buttiglione napisał kiedyś, że każdy papież naznacza swój pontyfikat rysem charakterystycznym dla kultury, która go ukształtowała. Wiele tekstów poświęcono np. polskim wpływom w posłudze Piotrowej Jana Pawła II. Analogicznie jest z Franciszkiem i jego doświadczeniem argentyńskim.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/646884-wplyw-doswiadczenia-argentynskiego-na-pontyfikat-franciszka