Przyczyny nagłej wolty Tomasza Terlikowskiego wciąż nie są znane i kto wie, czy kiedyś je poznamy. Jest faktem, że transformacja publicysty z każdym tygodniem nabiera tempa. Zarówno w wymiarze ideowym (zrozumienie i współczucie dla Judasza, oskarżenie Apostołów, że to oni go zawiedli), jak i funkcjonowania Kościoła na ziemi (twierdzenie iż nie ma większego znaczenia jak i kto zamordował księdza Franciszka Blachnickiego).
W najnowszym „Plusie Minusie” publicysta stawia kolejne szokujące postulaty. Twierdzi, że
„rozumienie seksualności się zmienia, także dzięki odkryciom nauk biologicznych czy społecznych, a nauka Kościoła nie może tego ignorować”.
Za tym ogólnym stwierdzeniem kryje się bardzo konkretne żądanie, związane z kapitulacją wobec zabójczej dla życia społecznego ideologii LGBT.
Przykłady koniecznego pogłębienia, a niekiedy wręcz wypracowania nowej doktryny moralnej, można zresztą mnożyć. Jednym z nich jest adekwatne, uwzględniające stanowisko medycyny, ale też nauk społecznych, podejście do transpłciowości.
Jak miało by ono wyglądać? Terlikowski tak naprawdę proponuje akceptację szaleństwa, któe opanowało pół świata i krzywdzi miliony dzieci, zachęcanych do nieodwracalnych eksperymentów na własnym ciele, dla zysku politycznego i finansowego organizatorów tego procederu.
Nie ma wątpliwości co do genetycznego uwarunkowania płci, ale powoli poznajemy też rolę hormonów w tym procesie. Rozmaite genetyczne czy biologicznie uwarunkowanie stany uświadamiają, że istnieje możliwość, iż nie tylko zewnętrzne narządy płciowe świadczą o płci genetycznej. Gdy narządy są niewykształcone albo uformowane odmiennie, niż wskazuje na to płeć genetyczna, Kościół zgadza się na operację, ale zakłada,że powinna ona zmierzać w kierunku płci genetycznej.
Co jednak w sytuacji, gdy gospodarka hormonalna na etapie płodowym życia człowieka, a także późniejsze wychowanie sprawiły, że istnieje rozbieżność nie tylko między płcią genitalną a genetyczną, ale także odczuwaniem jednostki sprzecznym z genetycznymi uwarunkowaniami? To są istotne problemy, które stawiają przed nami współczesna medycyna i neuronauki.
Publicysta w okresie pontyfikatów Jana Pawła II i Benedykta XVI pouczający o konieczności wierności tym papieżom, dziś składa samokrytykę („mówiłem rzeczy straszne”) i prorokuje, że
„napięcie między doktryną a coraz większą wiedzą na temat kształtowania się płci, jej przeżywania i skomplikowanych relacji zachodzących między różnymi elementami naszej biologicznej tożsamości będzie się zwiększać”, w tym w sprawach dotyczących „homoseksualności, modelu życia rodzinnego, moralności seksualnej”.
Odpowiedzi zaś
„nie mogą ograniczać się do powtarzania wcześniejsze nauki, która nie uwzględniała obecnej wiedzy, nie rozumiała pewnych kwestii, a nawet nie znała pewnych zjawisk”.
Cóż, zaraz pewnie usłyszymy, że Jezus nie ogarniał tego, co ogarnął właśnie Tomasz Terlikowski, a Ewangelie należy odrzucić, bo sam napisał lepsze dzieła. Ta pycha jest nieznośna.
Warto jednak te dość bełkotliwe wywody odnotować by uświadomić sobie, w jakim kierunku pan Terlikowski zamierza prowadzić tych, którzy popełniliby błąd i mu zaufali. De facto jest to propozycja przyjęcie przez Kościół najbardziej skrajnych postulatów lewicy, że dowolna tożsamość człowieka, w tym płciowa, może być zdefiniowana przez jego subiektywne odczucie. Otwiera to wrota do społecznego piekła i (s)krzywdzi miliony bezbronnych, którym odbierze (odbiera) się prawo normalnego dojrzewania i szczęśliwego życia.
gim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/645503-terlikowski-znow-szokuje-coraz-dalej-od-nauczania-kosciola
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.