Wracając z ostatniej pielgrzymki na Węgry do Rzymu Franciszek jak zwykle na pokładzie samolotu zorganizował konferencję prasową dla dziennikarzy. Jedna z reporterek zapytała go, czy premier Viktor Orbán i prawosławny metropolita Hilarion, z którymi Franciszek spotkał się w Budapeszcie, mogą działać jako pośrednicy między Putinem a papieżem i w ten sposób przyspieszyć proces pokojowy na Ukrainie.
W odpowiedzi padły następujące słowa:
Możecie sobie wyobrazić, że na tym spotkaniu nie rozmawialiśmy tylko o Czerwonym Kapturku, rozmawialiśmy o tych wszystkich rzeczach. Mówimy o tym, ponieważ wszystkich interesuje droga do pokoju. Jestem chętny, jestem chętny zrobić wszystko, co trzeba. Nawet teraz misja jest w toku, ale nie jest jeszcze upubliczniona, zobaczymy… Kiedy będzie upubliczniona, będę o tym mówić…
Kto kłamie, a kto mówi prawdę?
Wypowiedź o misji pokojowej, w którą zaangażowany jest Watykan, odbiła się szerokim echem na całym świecie. Co zastanawiające, zarówno Kijów, jak i Moskwa oświadczyły, że nic o takiej inicjatywie nie wiedzą. Ukraińcy dodali, że nawet jeśli taka misja trwa, to odbywa się ona bez ich zgody. W odpowiedzi sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kardynał Pietro Parolin wyraził zaskoczenie reakcją Rosji i Ukrainy, ponieważ – jak stwierdził – obie strony zostały poinformowane o tej misji i są jej świadome. Dodał, że nie potrafi wyjaśnić, dlaczego Kijów i Moskwa zaprzeczyły słowom Franciszka.
W odpowiedzi metropolita Hilarion w specjalnie nagranym 9-minutowym oświadczeniu także zaprzeczył, jakoby rozmawiał w Budapeszcie ze zwierzchnikiem Kościoła katolickiego o jakichkolwiek kwestiach politycznych lub tajnych umowach. Dodał, że było to spotkanie dwóch przyjaciół, które miało osobisty charakter.
Również Madziarzy zaprzeczyli, jakoby Viktor Orbán rozmawiał z Franciszkiem o jakichkolwiek planach pokojowych na Ukrainie. Władze węgierskie oświadczyły, że nie zamierzają zastępować ani utrudniać działań, które są podejmowane na świecie kanałami dyplomatycznymi.
Jak wytłumaczyć tę sprzeczność? Ktoś przecież musi mówić nieprawdę. Z jednej strony mamy zdanie Franciszka i Parolina, a z drugiej Zełenskiego, Putina, Hilariona i Orbána.
Nie jest wykluczone, że jakieś rozmowy sondujące stanowisko drugiej strony toczą się poprzez watykańskich pośredników. W takich sytuacjach odbywają się one jednak w głębokiej tajemnicy, a warunkiem ich prowadzenia jest właśnie sekretność. Gdy pojawiają się na ten temat przecieki, wówczas wszyscy stanowczo zaprzeczają. Jeśli tak jest w rzeczywistości, to nikt zapewne nie mógłby przypuszczać, że źródłem takiej niedyskrecji stanie się nie jakiś anonimowy informator, lecz sam Franciszek i to podczas konferencji prasowej relacjonowanej na cały świat.
Tajemnica Czerwonego Kapturka, czyli symetryzm
W cytowanej wypowiedzi na pokładzie samolotu dla wielu niezrozumiałe były słowa o Czerwonym Kapturku. Dlaczego Franciszek mówiąc o tak poważnym wydarzeniu, jakim jest wojna, w której zginęły już dziesiątki tysięcy ludzi, przywołuje bajkę dla dzieci? Aby odpowiedzieć na to pytanie, powinniśmy cofnąć się do 19 maja 2022 roku, gdy Franciszek udzielił wywiadu przedstawicielom czasopism jezuickich (zapis rozmowy opublikowany został na łamach „La Civiltà Cattolica” 14 czerwca 2022 roku). Pytany o wojnę na Ukrainie, powiedział wówczas swoim zakonnym współbraciom:
Musimy odejść od normalnego schematu „Czerwonego Kapturka”: Czerwony Kapturek był dobry, a wilk był zły. Tutaj nie ma metafizycznie dobrych i złych, w sposób abstrakcyjny.
W dalszej części rozmowy stwierdził:
Ktoś mi może w tym momencie powiedzieć: ale ty jesteś za Putinem! Nie, nie jestem. Stwierdzenie czegoś takiego byłoby uproszczeniem i niepoprawnością. Jestem po prostu przeciwny sprowadzaniu złożoności do rozróżnienia między dobrymi i złymi charakterami, bez myślenia o korzeniach i interesach, które są bardzo złożone.
W ten sposób Franciszek dał wyraz swojemu przekonaniu, że w konflikcie na Ukrainie nie ma strony dobrej i złej. To tłumaczy, dlaczego dopiero w siódmym miesiącu pełnoskalowej inwazji na Ukrainę – po zmasowanej krytyce, jaka spadła na niego w mediach – po raz pierwszy nazwał Rosję agresorem. Poza tym starał się zachowywać symetryzm. Na przykład komentując na Twiterze odkrycie masowych grobów w Buczy, w których zakopano ukraińskich cywilów zamordowanych przez rosyjskich żołnierzy, Franciszek napisał: „Wszyscy jesteśmy winni!”. Nie trzeba dodawać, że powyższe słowa zostały powszechnie odebrane na Ukrainie ze wzburzeniem jako zrównywanie ze sobą katów i ofiar.
Podobny symetryzm wybrzmiał podczas zorganizowanej przez Watykan Drogi Krzyżowej w Koloseum. W zeszłym roku w ramach procesji pasyjnej krzyż nieśli wspólnie Ukrainiec i Rosjanka, zaś w tym roku dwójka nastolatków z obu krajów. Na Ukrainie zostało to odebrane jako instrumentalizowanie religii. Białoruski dziennikarz i uchodźca polityczny Dmitrij Gałko, komentując tę scenę, napisał:
Czyżby nikt z organizatorów tego wydarzenia nie wyczuwał bluźnierstwa tej farsy? Która tylko powoduje dodatkowe cierpienie ofiar i nic więcej.
Wspomniany symetryzm wynika najprawdopodobniej z polityki równego dystansu wobec agresora i ofiary – polityki, która umożliwia pełnienie roli mediatora między obu stronami. Coraz więcej osób nie tylko na Ukrainie, lecz także na świecie, wyraża jednak obawy, czy ofiarą tej zimnej Realpolitik Watykanu nie pada duchowy i moralny autorytet Stolicy Apostolskiej, a zwłaszcza samego Franciszka.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/645329-dlaczego-franciszek-mowi-o-czerwonym-kapturku
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.