Są tacy, którzy w okresie Wielkanocnym rozpamiętują szczególnie postać Judasza, usprawiedliwiając jego postawę lub wręcz się z nim solidaryzując. Niekiedy wynika to z projekcji własnych dylematów rzutowanych na biblijnego zdrajcę. Znacznie mniej uwagi przyciąga natomiast osoba innej nowotestamentowej postaci, a mianowicie Dobrego Łotra. A szkoda, bo to właśnie jego przykład może być źródłem nadprzyrodzonej nadziei, zwłaszcza dla ludzi pogrążonych w mroku.
Ewangeliści nie pozostawili nam jego imienia, co nie jest całkiem bezzasadne. To przemilczenie pozwala bowiem każdemu z nas postawić się na jego miejscu. W całym Nowym Testamencie nigdzie mocniej nie wybrzmiewa przesłanie o Bożym Miłosierdziu, jak właśnie w scenie dialogu między ukrzyżowanym Chrystusem a wiszącym obok Niego łotrem.
Święta Faustyna w swoim „Dzienniczku” zapisała słowa Jezusa, że trybunałem Bożego Miłosierdzia jest konfesjonał. Takim konfesjonałem dla wspomnianego łotra stał się w ostatnich chwilach jego życia Krzyż. Trybunał, czyli miejsce, w którym dokonuje się sąd, przyniósł mu wyrok usprawiedliwienia – i to usprawiedliwienia na wieki – dzięki jednemu tylko aktowi: żalu, skruchy, nawrócenia.
„Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju”
Dobry Łotr, któremu tradycja nadała imię Dyzmy, stał się pierwszym świętym w historii, wyprzedzając całą rzeszę gorliwych wyznawców. Zgodnie z obietnicą Jezusa znalazł się razem z Nim w Królestwie Niebieskim jeszcze tego samego dnia, gdy obaj ponieśli śmierć na krzyżu. Nie zadecydowały o tym bynajmniej jego uczynki. Te przemawiały raczej przeciwko niemu. Był bowiem złoczyńcą skazanym – jak sam przyznał: słusznie – na najwyższy wymiar kary.
Umierał jako człowiek przegrany, wzgardzony, odrzucony. Konał w męczarniach ze świadomością, że jego życie okazało się całkowitą porażką. W takim właśnie momencie jego wzrok zetknął się ze spojrzeniem, które go nie odrzuciło, spojrzeniem współczującym i pełnym miłości. Usłyszał skierowane do oprawców słowa, które w tej sytuacji byłyby niemożliwe w ustach żadnego człowieka: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. W ułamku sekundy całym sercem uwierzył, że ma przed sobą Syna Bożego. Chrystus przyjął jego wyznanie wiary, przypieczętowując je jedyną swego rodzaju obietnicą. W ten sposób Dobry Łotr stał się „robotnikiem ostatniej godziny” – i to w sensie dosłownym a nie metaforycznym.
Na przykładzie Dyzmy szczególnie wyraziście uwidacznia się prawda o darmowości Bożej łaski, koniecznej do zbawienia. To nie człowiek zbawia sam siebie poprzez swoje dobre uczynki, jak głosili pelagianie, ale robi to Chrystus przez swoje życie, śmierć i zmartwychwstanie.
Dobry Łotr nie trafił do Raju poprzez swoje dobre czyny. Trafił tam przez Krzyż. Grzegorz Górny
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/641934-dyzma-niedoceniona-postac-biblijnego-dramatu-zbawienia