Podczas wczorajszej Drogi Krzyżowej w Koloseum, przy X. stacji, usłyszeliśmy „słowa pokoju od młodych z Ukrainy i Rosji”.
Wszystkie rozważania na Drodze nawiązywały do różnych konfliktów, które mają lub miały miejsce na świecie. Stąd ich tytuł: Słowa pokoju w świecie pełnym wojny.
I tak przy X. stacji mogliśmy wysłuchać swego rodzaju spowiedzi młodego Ukraińca i młodego Rosjanina.
Młody Ukrainiec z Mauripola opowiadał o ataku na swoje miasto, ucieczce do Włoch oraz powrocie do kraju ogarniętego wojną.
Rosjanin z kolei opowiadał o „nieszczęściu” w swoim domu, o bracie, który zginął na wojnie oraz o ojcu i dziadku, którzy walczą na Ukrainie. Mówił też, że modli się do Boga o pokój.
Intencja, jak widać, bardzo szlachetna. Dążenie do pokoju między wszystkimi narodami.
Nie można jednak oprzeć się wrażeniu, że Watykanowi znów zabrakło empatii dla ludzi, którzy są prawdziwymi ofiarami tego konfliktu, czyli Ukraińców.
Cierpienie każdego człowieka jest godne empatii. Czy jednak można bez żadnych ograniczeń postawić znak równości między cierpieniem zaatakowanego młodego Ukraińca a cierpieniem młodego Rosjanina, którego najbliżsi zaatakowali miasto sąsiada? Czy to ignorowanie prawdy o tym co się dzieje na Ukrainie jest prawdziwym chrześcijańskim dążeniem do pokoju. I jaki to pokój?
Ten młody Rosjanin zapomina powiedzieć, że jego krewni pojechali na Ukrainę, aby zabić nie tylko ojca ukraińskiego chłopca, ale całą jego rodzinę, a nie odwrotnie
— skomentował rozważanie ambasador Ukrainy przy Stolicy Apostolskiej Andrij Jurasz.
W zeszłym roku na stacjach Drogi Krzyżowej w Koloseum mieliśmy podobną kontrowersyjną sytuację. Kiedy Ukrainka i Rosjanka razem niosły krzyż. Wtedy odbyłem rozmowę na ten temat z chorwackim franciszkaninem Anto Vučkoviciem.
O. Ante zajmował się tematem przebaczenia jako teolog, ale i duszpasterz, udzielając duchowej pomocy ofiarom wojny w Chorwacji. Jako teolog i filozof studiował sposoby pojednania między ludźmi po konflikcie zbrojnym. Wiele z tego, co mi wtedy powiedział, można odnieść również do dzisiejszej sytuacji.
Ich niepokój bierze się z głębokiego poczucia, że ich status ofiary jest skradziony
— twierdzi o. Ante.
Ofiara nie ma nic poza swoim statusem ofiary. To stanowi zasadniczą różnicę. Ofiara to nie to samo co agresor. Pokazywanie agresora i ofiary w ten sam sposób oznacza kradzież statusu ofiary. A to zaprzeczanie prawdzie. Perspektywa agresora to nie to samo, co perspektywa ofiary. Ofiara ma tylko swój status ofiary i prawdę, że istnieje różnica między sprawcą a ofiarą. Ofiara zna i widzi tę różnicę. Nie atakujący.
O. Ante powiedział mi wtedy jak można walczyć o pojednanie w całej tej sytuacji:
Pojednanie jest ważne. Potrzebne są symbole pojednania. Ale nie ma pojednania na siłę ani bez prawdy, która jest warunkiem przebaczenia i pojednania. Kto chce pomóc ofierze przebaczyć, a skonfliktowanym stronom pojednać się, musi najpierw dążyć do prawdy.
Zaczyna się od prawdy o ofierze w czasach konfliktu. Ma ona pierwszeństwo przed innymi argumentami. To jest lekcja z Golgoty. Prawda o potępionym i zamordowanym Jezusie jest ważniejsza niż wszystkie argumenty przywódców kapłańskich i ludowych oraz polityczne okoliczności wyroku Piłata
— powiedział mi o. Ante.
Wszystko, co powiedział mi wtedy ojciec Ante, powiedział jako teolog i ksiądz, a nie jako analityk polityczny, którym akurat nigdy nie był.
Trzeba to jeszcze raz powtórzyć: intencje tych, którzy są tworcami tegorocznej Drogi Krzyżowej w Koloseum, są z pewnością szlachetne. Powinni jednak słuchać tych, którzy mają za sobą doświadczenie w pracy na rzecz pojednania między narodami, jak o. Ante Vučković i inni.
Nie ma pokoju bez prawdy i nie ma pokoju bez sprawiedliwości.
Nikt nie może zmusić Ukraińców do przebaczenia swoim oprawcom.
Nawet Watykan.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/641820-nikt-nie-moze-zmusic-ukraincow-do-pojednania-z-rosjanami