„Przecież nie cały umieram, to co we mnie niezniszczalne trwa” – napisał Jan Paweł II w „Tryptyku Rzymskim”, trawestując Horacjańskie „non omnis moriar”. Czy może być mocniejsze i piękniejsze przesłanie na 18. rocznicę odejścia Papieża do domu Ojca?
Kiedy 2 kwietnia 2005 roku o 21.37 w Warszawie zawyły syreny i rozległo się bicie kościelnych dzwonów, razem z rodziną udaliśmy się na Krakowskie Przedmieście do kościoła akademickiego św. Anny. Spodziewaliśmy się, że może zgromadzi się tam trochę ludzi i zostanie spontanicznie odprawiona Msza święta. Tymczasem, gdy dojechaliśmy na miejsce, zobaczyliśmy tłum niemieszczący się już w świątyni. Policja szacowała później, że na tej tylko jednej eucharystii zgromadziło się nas … 15 tysięcy.
Dziś mam w pamięci nie tylko 2 kwietnia 2005 roku. Mam obecnie przed oczami także całe życie Karola Wojtyły, to wszystko z czego wyrósł i co kochał: a więc dom rodzinny w Wadowicach, jego matkę Emilię, która go urodziła, mimo że jej życie było zagrożone i lekarz zalecał jej aborcję; ojca Karola, wojskowego 56. Pułku Piechoty, który uczył syna wiary i patriotyzmu; wreszcie ukochanego brata Papieża – Edmunda Wojtyłę, którym jako lekarz oddał swe młode życie dla chorej pacjentki. Bez nich, bez swoich bliskich, Jan Paweł II nie byłby tym samym człowiekiem, tym samym kapłanem, biskupem, papieżem. Dzięki swojej małej Ojczyźnie nauczył się kochać Polskę i uczył, że mamy strzec „tego wielkiego dziedzictwa, któremu na imię Polska”.
Truizmem jest twierdzić, że nikt nie odchodził w taki sposób, jak św. Jan Paweł II. A jednak, w kontekście nienawistnego ataku na Papieża Polaka warto o tym przypomnieć. Dziś, po osiemnastu latach od tamtych wydarzeń, znów zachowaliśmy się jak trzeba. Obudziliśmy się jako Naród – to słowo Jan Paweł II pisał zawsze wielką literą! – i znów staliśmy się wspólnotą. Obudziły się nasze polskie sumienia, powróciliśmy do papieskiego przesłania, stworzyliśmy atmosferę podobną do tej, jaka towarzyszyła nam podczas papieskich pielgrzymek do Polski.
Po śmierci księdza Jerzego Popiełuszki w 1984 roku Jan Paweł II wypowiedział znamienne słowa: „Ażeby z tej śmierci wyrosło dobro, tak jak z krzyża zmartwychwstanie”. Paradoksalnie, dzisiaj to samo stwierdzenie można odnieść do Papieża Polaka. Jego śmierć też zrodziła dobro. I widać, że jest ono potężniejsze od zła. Chrześcijaństwo ma bowiem swoją logikę, odmienną od tej, którą proponuje ten świat. Dlatego ze zła też może zrodzić się dobro.
„Przecież nie cały umieram, to co we mnie niezniszczalne trwa” – napisał Jan Paweł II w „Tryptyku Rzymskim”, trawestując Horacjańskie „non omnis moriar”. Czy może być mocniejsze i piękniejsze przesłanie na 18. rocznicę odejścia Papieża do domu Ojca?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/640866-przeciez-nie-caly-umieram