„W przypadku krytyka PiS, jakim jest Donald Tusk, i jego formacji politycznej, mamy do czynienia z dawaniem wielokrotnie i na różne sposoby dowodów, że nauczanie Kościoła jest im albo kompletnie nieznane, albo całkowicie ignorowane” - ocenia w rozmowie z portalem wPolityce.pl obecne apele katolicko-polityczne Donalda Tuska ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr.
wPolityce.pl: Jakie zasady podaje Kościół katolicki odnośnie aktywności politycznej swoich wiernych?
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Te zasady znajdziemy w Nocie doktrynalnej Kongregacji Nauki Wiary „o niektórych aspektach działalności i postępowania katolików w życiu politycznym” z listopada 2002 r. Są one bardzo proste. Katolik powinien kierować się w polityce wartościami wpisanymi w doktrynę Kościoła katolickiego, przede wszystkim w doktrynę moralną, ponieważ tutaj pojawiają się podstawowe spory. I powinien tę doktrynę przedkładać ponad ewentualne kompromisy, spory czy pakty wpisujące się w technikę sprawowania władzy.
Dotyczy to także wskazywania przez wiernych innym, jakie konkretne partie i wybory polityczne winni popierać, a jakie odrzucać. Jakimi kryteriami powinni się w tym kierować?
Kiedy słyszę takie pytania, przypomina mi się mało wykorzystywany w dyskursie politycznym i znany fragment rozmowy André Frossarda z Janem Pawłem II w książce „Nie lękajcie się”, dotyczący relacji polityki i Ewangelii. Papież wskazał na dwa odrębne źródłowo teksty. Z jednej strony wypowiedź Chrystusa przed Piłatem: „Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie” (J 18,37) będącej odpowiedzią na pytanie o królestwo Chrystusa. Z drugiej strony tekst Soboru Watykańskiego II z Konstytucji o Kościele w świecie współczesnym „Gaudium et spes”, gdzie znajdziemy stwierdzenie, że misją Kościoła jest zabezpieczenie transcendentnego charakteru osoby ludzkiej. Zestawiając te dokumenty papież stwierdził, że misją Kościoła w świecie, w polityce, jest połączenie tych dwóch dążeń: świadczyć o prawdzie, czyli dbać o transcendencję człowieka.
To znaczy?
Po pierwsze promowanie praw człowieka z podstawowym prawem człowieka do życia, czyli np. odrzucenie aborcji i eutanazji. To zakaz jakiejkolwiek instrumentalizacji człowieka, a więc zakaz działań biomedycznych typu in vitro i wykorzystywania człowieka do celów inżynierii genetycznej. To oznacza także m.in. zakaz uprzedmiatawiania dziecka w związkach homoseksualnych, kiedy dziecko staje się przedmiotem do zaspokajania potrzeb tych ludzi, by mieć dziecko. To oznacza także zakaz manipulowania człowiekiem. W sferze ekonomii – oznacza zakaz traktowania człowieka jako przedmiotu, swoistego targetu ekonomicznego podatnego na manipulacje. Tu można znaleźć cały zbiór konkretnych norm, które jednoznacznie pokazują, co jest zgodne z prawdą i szanuje godność oraz wyjątkowość człowieka, i to promuje Kościół, a co prawdą nie jest i godności człowieka się sprzeciwia.
Czyli Donald Tusk ma takie samo prawo, jak każdy inny katolik, namawiać innych do tych, a nie innych wyborów politycznych. A namawiani winni przyjrzeć się programowi tej, czy innej partii, i porównać, czy pasuje, czy nie, do wskazań nauki społecznej Kościoła, do którego należy. I na tej podstawie wybrać.
Tak właśnie powinno być. Winniśmy kierować się światem wartości, światem idei, a nie światem emocji.
Tusk namawia: „Jesteś katolikiem, chcesz przestrzegać Dekalogu, wierzysz w fundamentalne zasady chrześcijaństwa, rozumiesz Jezusa Chrystusa? To nie możesz głosować na PiS czy Konfederację”. Wiedząc o stosunku jego i jego partii do aborcji czy związków partnerskich, ale i do samej prawdy, mamy do czynienia z próbą zmanipulowania wyborców?
To jest sytuacja przypominająca scenę z „Potopu” H. Sienkiewicza i słowa Zagłoby, że „diabeł się w ornat ubrał i ogonem ma mszę dzwoni”. Mam dokładnie takie skojarzenie.
Nie wszystkie działania, wypowiedzi oraz poglądy polityków Zjednoczonej Prawicy czy Konfederacji odpowiadają temu, co głosi Kościół. Zdarza się, że np. mamy do czynienia z opieszałością, przemilczaniem czy szukaniem kompromisu przez obóz obecnie rządzący w kwestiach moralnych, tych najbardziej newralgicznych i trudnych. Przykładem jest tu np. kompromis aborcyjny. Deklaratywnie jednak ze strony Zjednoczonej Prawicy hasła i poglądy całkowicie negujące naukę Kościoła katolickiego nie padają.
W przypadku krytyka PiS, jakim jest Donald Tusk, i jego formacji politycznej, mamy z kolei do czynienia z dawaniem wielokrotnie i na różne sposoby dowodów, że nauczanie Kościoła jest im albo kompletnie nieznane, albo całkowicie ignorowane. Patria, która popiera aborcję, związki homoseksualne, legalizację tych związków, która promuje ideologię gender, pojawiającą się dzisiaj epidemię transseksualizmu – to radykalnie zaprzecza tradycji i nauczaniu Kościoła katolickiego, zaprzecza prawdzie o stworzeniu, tożsamości osoby ludzkiej. Bóg oddał swoje życie za człowieka, o czym sobie w tych dniach przypominamy, a nie za bliżej nieokreślone orientacje seksualne.
W przypadku Donalda Tuska i jego obozu politycznego mamy do czynienia z radykalnym rozdźwiękiem między poglądami tej partii a nauką Kościoła. Dlatego ta krytyka Tuska jest albo cyniczna, albo jest hipokryzją, albo wyrazem totalnej ignorancji. Przy czym, skala tego cynizmu, hipokryzji czy ignorancji jest tak ogromna, że sugerowałbym mu dużą wstrzemięźliwość słowną w wyrokowaniu na kogo katolik powinien, a na kogo nie powinien głosować. To prawda, że każdy katolik ma prawo agitacji politycznej, ale trzeba z tego prawa korzystać w sposób godny i roztropny.
Tusk mówi także, że „szansą dla polskiego Kościoła, i to, czego pragną ludzie wierzący, jest autentyzm, jest autentyczne uczucie, a nie wiara i wierność przykazaniom, moralność”. Zgadza się Ksiądz z tym twierdzeniem?
Autentyzm jest konieczny, ale można go zbudować jedynie na trwałym fundamencie, tym, że reprezentujemy postawę i działanie zgodne z określonym kryterium, określoną normą, niezależnie od tego, czy będzie to popularne, czy nie. Np. jestem autentycznym Polakiem jeśli szanuję Polskę i autentycznym katolikiem wtedy, kiedy utożsamiam się, respektuję naukę Kościoła. Tak samo jestem autentycznym, a nie tylko formalnym mężem, kiedy jestem wierny swojej żonie. A więc pełna zgoda, że powinniśmy być jako katolicy autentyczni i inni maja prawo od nas tego oczekiwać. Ale jedyną drogą do tego autentyzmu są nie odczucia, ale wierność zasadom i prawdom głoszonym przez Chrystusa żyjącego w Kościele.
Z kolei wspomniane przeciwstawienie autentyczności osób wierzących ich wierze, wierności przykazaniom i moralności, to postawienie porządku rzeczy na głowie, pójście tropem uwodzicielskich, ale całkowicie irracjonalnych haseł.
Rozmawiał Radosław Molenda
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/640405-wywiad-ks-bortkiewicz-o-apelach-tuska-cynizm-ignorancja