„Ja się nie boję o Jana Pawła II, ja się boję o nas. On jest w niebie, jest świętym. Ale jeżeli my teraz nie weźmiemy jego nauki i przesłania na poważnie, to marny nasz los” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Dariusz „Maleo” Malejonek, muzyk, lider Maleo Reagge Rockers.
wPolityce.pl: Jaka była twoja pierwsza reakcja na ten zmasowany atak na Jana Pawła II?
Darek „Maleo” Malejonek: Poczułem w sercu fizyczny ból. Jakby ktoś atakował moją mamę, mojego tatę, kogoś bliskiego. Wiem, że to są oszczerstwa, więc dodatkowo obudziło się we mnie ogromne poczucie niesprawiedliwości. Bo Jan Paweł II to był człowiek wielkiego serca, nikogo nie skrzywdził. Wręcz przeciwnie, cały czas dawał dobro, także osobiście mnie, bo ja nawróciłem się już jako osoba dorosła. Jestem jego dłużnikiem.
A dlaczego kumulacja tych oszczerstw wobec Ojca Świętego odbywa się właśnie teraz? Czy to jakiś szczególny moment w historii świata?
W książce „Pamięć i tożsamość” on mówił o korzeniach zła i to zła systemowego, które dotyka całych społeczeństw. Pokazywał jak to przebiegało w historii. Oświecenie było okresem znakomitym dla rozwoju, ale z drugiej strony powodowało spustoszenie w duszach ludzkich. Jan Paweł II doskonale te wątki dekoduje, łączy w całość i pokazuje diagnozę, która i dzisiaj jest aktualna. Wiek XX to kumulacja pewnych zaniedbań, także ze strony Kościoła, ale i spowodowanych np. II Wojną Światową. Aby z tego wyjść, trzeba najpierw stanąć w prawdzie, o której on nie bał się mówić, a której świat się boi. Mówił też o nadziei, że zawsze jest jakieś wyjście i możliwość świadomego życia. Za to był i jest atakowany, za prawdę. Współczesny świat, niestety, zmierza w kierunku iluzji, matriksa, wmawianiu nam, że każdy może się realizować nie zważając na uczucia innych ludzi na na prawa boskie.
Tak jest wygodniej, czy to jakiś biznes?
I to, i to. Ludzie dają się nabrać, a zawsze ktoś na tym pomieszaniu pojęć skorzysta. A on wyraźnie mówił o np. małżeństwie, o roli kobiety i mężczyzny. Był drogowskazem.
Czy teraz ktoś próbuje nam zabrać być może ostatnią kotwicę, która trzyma nas we właściwym miejscu w tym szalonym świecie?
To jest próba zabrania nam tożsamości, naszego autorytetu, poczucia, że mamy w nim oparcie. Boli ich, że widzimy w nim dobro, że dzięki niemu dowiadywaliśmy się, że człowiek jest stworzony do miłości. Ale do miłości ze wszelkimi jej konsekwencjami, nie beztroskiej, tylko obciążonej odpowiedzialnością. Być może trudniejszą, ale o wiele bardziej satysfakcjonującą, gdy dajemy drugiemu człowiekowi siebie. Tak jak on siebie dawał.
Mówiło się o nim przez lata, że to papież, który dał nam wolność…
To chyba dla mnie, osobiście, najważniejsze. Urodziłem się w czasach komuny i bardzo dobrze wiem, czym jest brak wolności. Od niego usłyszałem o wolności na poważnie. Znów, nie beztroskiej, że wszystko mi wolno, że robię, co chcę. On nie bał się dawać młodym ludziom wskazówki, że wolność to jest zadanie do wykonania. Mówił o Westerplatte, które każdy musi znaleźć i przejść. Mimo, że nie obiecywał, że będzie łatwo, to jednak chcieliśmy za nim iść. Bo zrozumieliśmy, że tylko takie życie ma sens. Życie bez ofiarowania siebie jest mdłe, nie można spędzić życia na ciągnięciu tylko w swoją stronę.
To zadanie dla Polski czy dla całego świata?
Jeżdzę dużo po świecie i widzę w Afryce, czy Ameryce Południowej, że Jan Paweł II jest herosem. Ludzie chcą mieć jego wizerunek w swoich domach. To jest budujące, ale też motywujące, by o tym opowiadać, ośmielać innych. Niech i u nas pojawią się znaki miłosierdzia, bo świat jest coraz bardziej okrutny.
Czy narodowy marsz w obronie papieża, który odbędzie się w najbliższą niedzielę, w rocznicę Jego śmierci, ma być naszą ofiarą? Uda się go obronić?
Ja się nie boję o Jana Pawła II, ja się boję o nas. On jest w niebie, jest świętym. Ale jeżeli my teraz nie weźmiemy jego nauki i przesłania na poważnie, to marny nasz los. Więcej, musimy zrobić wszystko, by ta nauka poszła do młodych ludzi, by Jan Paweł II nie pozostał tylko postacią z memów, by te mądre rzeczy, które nam zostawił nie ugrzęzły w kurzu bibliotek. Nasi rodzice mieli przywódcę w kardynale Stefanie Wyszyńskim, dla mnie to już była historia, my mieliśmy na szczęście jego następcę, czyli Karola Wojtyłę. Od nas zależy, za kim pójdą nasze dzieci, czy będziemy w stanie przekazać tę naukę dalej.
Z jakim zadaniem należy iść na marsz w niedzielę?
Jako Polacy lubimy pospolite ruszenia, ale w tym przypadku życzyłbym sobie, by wynikło z tego coś głębszego. Zachęcam oczywiście, by pójść, ale potem sięgnąć po jakiekolwiek z jego dzieł. Gdy człowiek nasyci się nauką Jana Pawła II, to później zrozumie, jak miałkie są te publikacje, w których on jest atakowany. Postawmy więc sobie zadanie, niech to będzie marsz, ale także marsz do wiedzy, do jego myśli. Wtedy zrozumiemy, jak wiele on nam już dał i jak wiele może dać.
Rozmawiał Marcin Wikło
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/640395-wywiadmaleo-zacheca-do-udzialu-w-narodowym-marszu-papieskim