Trailer oraz opis promujący reportaż „Franciszkańska 3” – siódmą część z cyklu dokumentów Marcina Gutowskiego, przyciąga uwagę zawartą w nich sugestią, że oto mamy do czynienia z przełomowym odkryciem. Dziennikarz dotarł do dokumentów potwierdzających działania i zaniechania kard. Karola Wojtyły, a dzięki nowym ujawnionym w materiale faktom, dowiemy się, że papież Jan Paweł II miał wiedzę na temat masowych przestępstw pedofilii księży już z czasów archidiecezji krakowskiej. Źródłem dla reportażu „Franciszkańska 3” mają być dokumenty IPN, świadectwa ofiar przestępstw pedofilii z lat mniej więcej okresu 1950-1978, oraz uzupełniające komentarze Anny Karoń-Ostrowskiej, Tomasza Terlikowskiego, Thomasa Doyle, Ekke Overbecka i Tomasza Krzyżaka. Sam Marcin Gutowski jak czytamy w opisie filmu próbuje odpowiedzieć na pytanie m.in., co papież Jan Paweł II wiedział na temat pedofilii w Kościele.
Po zapoznaniu się z reportażem, uznałam, że chciałabym podzielić się kilkoma obserwacjami, które powodują, że nie tylko mam wobec tego materiału dystans, ale wręcz żałuję, że to kolejny materiał, który niczego nie wyjaśnia, który mimo zapowiedzi obiektywizmu jest przygotowany z tezą negującą wysiłki Karola Wojtyły wobec nadużyć w Kościele, a materiały źródłowe nie stanowią źródła, ale tło do założeń, jakie ma redaktor i cztery komentujące osoby, za wyjątkiem wypowiadającego się Tomasza Krzyżaka.
Jeszcze w latach 70. tych kanadyjski teoretyk komunikacji Herbert Marshall McLuhan ukuł stwierdzenie, które bardzo pasuje do reportażu „Franciszkańska 3”. Mianowicie środek przekazu sam w sobie jest przekazem. Redaktor Gutowski musi przecież wiedzieć, że jeżeli zakłada szukanie prawdy obiektywnej, to stawia sobie niezwykle istotne i odpowiedzialne zadanie, jaki sposób przekazu wybrać.
Pierwsza nadinterpretacja z jaką zderza się odbiorca, to pojawiająca się wielokrotnie w filmie teza „Wojtyła wiedział”. Działa ona nie inaczej jak w taki sposób, że pozostawia w masowym odbiorcy silny, utrwalony przekaz, z którym trudno dyskutować, a tym bardziej poddać przytaczane fakty własnej, indywidualnej ocenie. Przeskoki między dokumentami, świadectwami, hipotezami są trudne do przeprowadzenia własnej analizy. Dlatego dla materiału filmowego narracja prowadzącego (słowem, obrazem i muzyką) jest tak niezwykle istotna. Tym trudniej, że masowy odbiorca, który korzysta ze współczesnej popularnej formy komunikacji, jaką jest profesjonalnie wyprodukowany materiał filmowy, często nie ma potrzeby poddawać krytycznej analizie tego, z czym się spotyka.
Film „Franciszkańska 3” pozostawia odbiorcę z jednoznaczną, zinterpretowaną tezą: Karol Wojtyła jako pasterz diecezji krakowskiej wiedział o bardzo wielu przestępstwach pedofilii księży tej diecezji. Dokonał zaniechań w tej sprawie pobłażając przestępstwom. Kard. Sapiecha, którego traktował jako ojca i wzór kapłaństwa, przyzwyczaił młodego wówczas Wojtyłę, że pedofilia zdarza się w Kościele i nie należy z nią walczyć. Film kończą dopowiedzenia: Anny Karoń-Ostrowskiej, która zadaje filozoficzne pytanie: czy my ludzie Kościoła poradzimy sobie z takim obrazem Kościoła, jaki odsłaniają przedstawione fakty i podsumowaniem Ekke Overbecka, że wyjawienie tych faktów może tłumaczyć dlaczego Karol Wojtyła nie chciał jako papież wiedzieć o przestępstwach pedofilii wśród kapłanów i duchownych Kościoła katolickiego.
Chciałabym podzielić się trudnościami narracyjnymi, jakie dostarczył mi omawiany tu materiał. Generalna uwaga jest taka, że nie jest to, jak przedstawia się ten materiał, reportaż o Wojtyle. Nie jest to materiał o odkryciu przełomowych faktów i nie jest to materiał o zaniechaniach kardynała Wojtyły z okresu krakowskiego. Obiektywny obserwator, który zechce odrzucić powyższą, ukierunkowującą i nadinterpretującą narrację spostrzeże, że jest to film o czterech księżach przedstawionych jako przestępcach pedofilskich, z których dwóch zostało skazanych za te przestępstwa, a pozostałych dwóch jest w materiale przedstawionych jako przestępcy. Wokół tych czterech postaci kapłanów zbudowany jest filmowy komunikat.
Pierwszy wprowadzony obraz dotyczy zarzutu, iż Karol Wojtyła jako arcybiskup wiedział o przestępstwach ks. Bolesława Sadusia, i aby ukryć i zatuszować sprawę organizuje mu przeniesienie do pracy na parafii w Austrii. Co w perspektywie faktów mówi nam materiał red. Gutowskiego? W jaki sposób zbudowany jest przekaz? Słyszymy z offu i z komentarzy anonimowych świadków, że w latach 60-tych wszyscy znali sprawę przestępstw ks. Sadusia. Dokumentem, który zostaje przywołany jako główny w tej sprawie jest list Kard. Wojtyły do swojego odpowiednika w Wiedniu kard. Franza Königa, który Tomasz Terlikowski nazywa skandalicznym. Powodem jest fakt, że kard. Wojtyła prosi w liście o przyjęcie księdza z Polski i nie wspomina nic o przestępstwach ks. Sadusia, ale nadmienia, że kapłan chce pracować naukowo nad m.in. problematyką psychologii dzieci.
Tu pojawiają się moje pierwsze pytania, które obiektywny reportaż, bez postawionej tezy wyjściowej powinien wyjaśnić. Po pierwsze dlaczego założono w filmie, że Wojtyła powinien informować kard. z Austrii, że powodem przyjazdu ks. Sadusia do pracy w parafii w Austrii jest ukrycie go przed odpowiedzialnością za przestępstwa pedofilskie? Brakuje komentarza czy fakt tych przestępstw ma swój ślad w dokumentach, do których dotarł redaktor czy ogranicza się do świadectw anonimowych ofiar lub świadków pamiętających tamte czasy.
Dlaczego nie pada pytanie do aktualnego proboszcza parafii austriackiej, ani do nikogo ze strony Kościoła w Austrii czy są jakieś ślady przestępstw seksualnych ks. Sadusia w nowej parafii? Narracja wokół pracy ks. Sadusia w Austrii zbudowana jest wyłącznie na wspomnieniach, że do dzisiaj są zdjęcia i wpisy w księgach, które mówią o bardzo dobrej relacji ks. Sadusia z kard. Wojtyłą, a potem Janem Pawłem II. Przedstawiony obraz uzupełnia informacja świadków, że Wojtyła podczas odwiedzin ks. Sadusia, wyjechał stamtąd z grubą kopertą pieniędzy. Dlaczego pojawia się ten fakt i jaki ma związek z badaną sprawą a więc ewentualnymi zaniechaniami Wojtyły? Dla kogo były te pieniądze? Jak zostały wydane – nie ma próby zinterpretowania tego faktu.
Tylko znawca biografii Wojtyły i historii Polski tamtego okresu równolegle będzie mógł postawić kolejne pytania: jak to się ma powszechnych świadectw, że ks. Wojtyła słynął z tego, że żył bardzo ubogo i wszystko co miał oddawał potrzebującym, po drugie, że w naszej historii czasów socjalistycznych było częstą praktyką, że pieniądze dla opozycji przekazywane były za sprawą hierarchów Kościoła katolickiego. Z nadmiaru możliwych interpretacji i niedomówień trudno zrozumieć, dlaczego redaktor ujął ten wątek w materiale. Z filmu nie dowiemy się także czy kard. Wojtyła podczas pobytu w Austrii spotkał się z kard. Königiem. W rozmowie mógłby przekazać dużo więcej niż w poprzez listy, które jak wiemy podlegały inwigilacji. Tak więc obraz dotyczący ks. Sadusia pozostawia odbiorcę z tezą: ks. Kardynał Wojtyła przenosi przestępcę seksualnego do Austrii i komentarz podprogowy: czerpie z tego zyski finansowe.
Drugim negatywnym bohaterem materiału jest ks. Eugeniusz Surgent. Z reportażu dowiadujemy się, że jest wiele ofiar pedofilskich czynów księdza, że ofiary do dziś chcą pozostać anonimowe, a wypowiadają się tylko na potrzeby filmu i z tego powodu, że to do nich ktoś przyjechał i im zadaje pytanie o bolesną dla nich przeszłość. W tej części dowiadujemy się, że ks. Surgent został skazany przez ówczesną milicję za przestępstwa na nieletnich. Zarzut postawiony Wojtyle dla tego przypadku został w filmie sformułowany następująco: Wojtyła zwolnił ks. Surgenta z pracy w diecezji, ubiegł służby bezpieczeństwa, aby chronić duchownego, był pobłażliwy wobec przestępcy i że pozostaje bez empatii i współczucia dla ofiar, a w samej kurii nikt nie oferował pomocy pokrzywdzonym.
W tej części filmu nie ma komentarza, że zdanie „oferowanie pomocy ofiarom” jest naszą współczesną wypracowaną ścieżką budowania zadośćuczynienia i wsparcia. Nie przekonuje redaktora i osób komentujących następstwo zdarzeń, że Wojtyła zadziałał zgodnie ze swoimi kompetencjami i zwolnił ks. Surgenta z pracy w diecezji, a sąd osadził przestępcę zamykając go w więzieniu.
Redaktor pozostawia odbiorcę z interpretacją: Wojtyła był odpowiedzialny za wszystko co działo się na terenie diecezji, wiedział przez kilkanaście lat o poczynaniach seksualnego drapieżcy Surgenta i jedyne co zrobił, to zwolnił go z posługi kapłańskiej. Redaktor Gutowski w tej części materiału, przyznaje, że tak – Wojtyła działał zgodnie z prawem kanonicznym i ówczesnymi procedurami, ale zostały one stworzone po to, aby tuszować sytuacje księży przestępców. Czego redaktor oczekiwałby od Wojtyły, nie wiemy.
Mogę się tylko domyślać, że redaktor szuka w zachowaniu i postępowaniu ówczesnego społeczeństwa, tego co z takim trudem i wciąż niedoskonałymi rozwiązaniami osiągamy w roku 2023.
Przytacza się w tym momencie filmu kanon 2359 z Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1917 roku do którego zastosował się Karol Wojtyła:
§ 2. Jeśli popełniono przestępstwo wbrew szóstemu przykazaniu Dekalogu, względem nieletnich poniżej szesnastego roku życia lub cudzołóstwo, gwałt, zoofilię, sodomię, namawianie do prostytucji, kazirodztwo z krewnymi pierwszego stopnia, sprawca powinien zostać zawieszony w obowiązkach, obłożony infamią, pozbawiony jakiegokolwiek urzędu, beneficjum, godności i zadania, a w cięższych przypadkach także usunięty ze stanu duchownego.
Teza filmu wciąż krąży wokół twierdzenia, że Wojtyła wiedział i nic nie zrobił, aby zatrzymać działania pedofila i pomóc ofiarom, czego z przytoczonych faktów nie możemy, ani potwierdzić, ani zanegować. Dla mnie jako osoby zainteresowanej działaniami Jana Pawła II ważny jest dalszy ciąg historii związanej z KPK. Mianowicie ważne w tym kontekście doświadczeń kard. Wojtyły są jego działania jako papieża. 27 listopada 1983 roku promulgowany został przez Jana Pawła II Kodeks Prawa Kanonicznego, który nie był nowelizacją istniejącego prawa, lecz był nowym, powszechnie obowiązującym dokumentem, który zastąpił Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 roku.
Prace nad kodeksem trwały 20 lat i uczestniczyli w nich reprezentanci wszystkich episkopatów świata, co dodatkowo oznaczałoby tutaj, że mamy do czynienia ze tematem trudnym i niemożliwym do rozwiązania dla jednej osoby. Kodeks ten odszedł od kazuistycznych wyliczeń przestępstw przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu a intersujący i obowiązujący aktualnie kanon 1395 – § 2 brzmi:
Duchowny, który w inny sposób wykroczył przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu, jeśli jest to połączone z użyciem przymusu lub gróźb, albo publicznie lub z osobą małoletnią poniżej lat szesnastu, powinien być ukarany sprawiedliwymi karami, nie wyłączając w razie potrzeby wydalenia ze stanu duchownego.
Trzeci z zaprezentowanych w materiale księży to znany już przed publikacją materiału Gutowskiego przypadek, podobnie jak ks. Surgenta – ks. Józefa Lorenca, także prawomocnie skazany i także ukarany przez kard. Wojtyła, zdaniem redaktora filmu zbyt łagodnie.
Redaktor podaje w tym miejscu intersujący fakt, że w roku 1974 bezpieka spreparowała list do kard. Wojtyły, w którym anonimowa osoba prosi o interwencję w sprawie nowych rzekomo przestępstw ks. Lorenca (już po odbyciu przez niego kary pozbawienia wolności). Jak w tej sytuacji Wojtyła miał rozeznawać co jest prawdziwą a co fałszywą informacją, tego reportaż nie podejmuje.
I ostatni przedstawiony w materiale przykład dotyczy kardynała Sapiechy i dwóch świadectw księży, w tym jednego przestępcy seksualnego, którzy wskazują na homoseksualne zachowania głowy Kościoła katolickiego w ówczesnej Polsce. Teza wypowiedziana w filmie jest następująca: Wojtyła wychował się w atmosferze pedofilskich i homoseksualnych zachowań swojego mentora kard. Sapiechy, w związku z tym zrozumiałe jest, że przez całe dalsze życie, nie walczył z księżmi przestępcami.
W tym kontekście przytacza się komentarz Anny Karoń – Ostrowskiej, przedstawionej jako wychowanki Jana Pawła II, która parafrazując mówi: bardzo ważne jest, że Wojtyła został wyświęcony przez kard. Sapiechę w pojedynkę i znaczące jest, że już na początku drogi kapłańskiej spotkały Wojtyłę niezwykłe profity: odbył fantastyczne wakacje po Europie i jeszcze w czasie studiów, bez doktoratu otrzymał stanowisko asystenta.
Zaskakująco na tym kończy się przekaz filmu, pozostawiając pomieszanie i chaos informacyjny. Reasumując, szukajmy dalej, analizujmy dokumenty, łączmy fakty, ale bez tezy i z powstrzymaniem się od interpretacji dopóki nie będzie pewności, że zgromadzony materiał możemy nazwać obiektywnym. A niestety próba, którą red. Marcin Gutowski podjął swoim reportażem wolna od negatywnych nadinterpretacji nie jest.
Prof. Dominika Żukowska-Gardzińska
Tekst ukazał się także na portalu Deon.pl. Przedruk za zgodą redakcji. Dziękujemy
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/637603-mial-byc-obiektywizm-jest-reportaz-z-teza