Gdyby trwający synod o synodalności doprowadził do zmiany doktryny Kościoła, byłoby to nie tylko nieporozumienie, ale i nieszczęście - powiedział PAP ks. prof. Waldemar Chrostowski, laureat watykańskiej Nagrody Ratzingera. Według duchownego, mamy do czynienia w Kościele z zamętem, który utrudnia dojście do prawdy.
Od października 2021 r. w Kościele trwa XVI Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów na temat „Ku Kościołowi synodalnemu: komunia, uczestnictwo, misja”. Pierwszym etapem były konsultacje na poziomie diecezji. Na ich podstawie powstały krajowe syntezy, które zostały przesłane do Watykanu. W lutym w Pradze odbył się etap kontynentalny synodu dla Europy.
Obawy w sprawie synodu
Ks. prof. Chrostowski zaznaczył, że od początku towarzyszyły temu synodowi obawy znacznej części katolików.
Nasuwają się pytania: Czemu służy ten synod i jaki jest jego rzeczywisty cel? Na to pytanie nie ma jasnej odpowiedzi, i to jest problem
— ocenił.
Według duchownego, każdy synod powinien służyć przede wszystkim wzmocnieniu Kościoła.
Jak do tej pory, w moim odczuciu, ten synod nie spełnia należycie takiej roli. Mnożą się wokół niego wątpliwości i rosną konflikty. To nakazuje postawić pytanie o skutki, jakie powoduje
— stwierdził.
Problematyczna treść synodu
Dodał, że problematyczna jest także treść synodu.
Mówi się, że jest on „pójściem wspólną drogą”. Ale każda droga powinna mieć jasno określony cel. Co się tyczy Kościoła, powinno się to być widoczne na dwóch płaszczyznach: horyzontalnej, poziomej, czyli doczesnej, oraz wertykalnej, pionowej, czyli ukierunkowanej ku Bogu i eschatologicznej, bo przecież takie jest ostateczne przeznaczenie Kościoła. Wydaje mi się, że do tej pory zdecydowanie dominuje pierwsza płaszczyzna, natomiast druga jest w zasadzie pomijana
— zastrzegł.
Ks. prof. Chrostowski wyjaśnił, że „działanie Kościoła traci sens, jeśli nie jest ukierunkowane ku Bogu i nie wzmacnia wiary w Boga”.
To, czego potrzebuje dzisiejszy Kościół, to nie dyskutowanie i debatowanie, ale pewność płynąca z wiary
— zaznaczył.
Enigmatyczne spotkanie w Pradze
Odnosząc się do spotkania synodalnego w Pradze, ks. prof. Chrostowski przyznał, że nie do końca wiadomo, co tam się wydarzyło.
Znamy to wydarzenie jedynie z omówień prasowych, telewizyjnych i internetowych oraz wyimkowych wypowiedzi uczestników, które są często sprzeczne jeżeli chodzi o ich treść. Natomiast nie znamy materiałów tego synodu, bo nie zostały opublikowane. To nie ułatwia refleksji nad tym, ku czemu zmierza cały synod
— ocenił.
Przyznał, że część duchownych i wiernych świeckich żywi obawy, że synod prowadzi ku zmianom w doktrynie Kościoła.
Gdyby miało do tego dojść, to byłoby nie tylko nieporozumienie, ale i nieszczęście
— zastrzegł.
Czy tak się może stać, trudno powiedzieć. Jak na razie jesteśmy skazani na urywki informacji, na to, że ktoś coś powiedział, ale do końca nie wiadomo, kto i co. Słyszymy, że z Europy Zachodniej dochodzą głosy dotyczące akceptacji dla ideologii LGBT w Kościele. Ale kiedy pytamy, kto jest autorem tych słów, okazuje się, że są to osoby homoseksualne czy transseksualne oraz takie, które im sprzyjają. A przecież nie jest wszystko jedno, kto mówi oraz w jaki sposób pojmuje wiarę i moralność chrześcijańską
— wyjaśnił.
Historyczne uwarunkowania
Dodał, że w historii Kościoła wielokrotnie mieliśmy do czynienia ze sporami i polaryzacją opinii.
Tak było zawsze. Ale jeżeli te dyskusje mają być katolickie, muszą pozostawać w obrębie doktryny, której zasady znamy, bo została wyłożona w Credo i Katechizmie Kościoła Katolickiego
— mówił.
Zaznaczył, że zdarza się, iż osobą, która kontestuje zasady wiary katolickiej, jest biskup czy kardynał.
Kościół katolicki ma strukturę wertykalną, z papieżem na czele. Należy zadać pytanie, jak to się stało, że biskupami zostały mianowane osoby, które kontestują podstawy wiary katolickiej? Czy ci duchowni zawsze mieli takie poglądy? A jeżeli tak, to kto ich promował, kto z tymi poglądami dopuścił ich do biskupstwa? I dlaczego dzisiaj nie spotyka się to z należytą reakcją Stolicy Apostolskiej?
— pytał.
Podkreślił, że „jeżeli ta kontestacja odbywa się za cichym przyzwoleniem, to sytuacja staje się bardzo niebezpieczna”.
W takiej sytuacji można się liczyć z tym, że jakieś połacie Kościoła, na przykład w Niemczech, pójdą w ślady swoich współbraci sprzed 500 lat i dojdzie do protestu, który skończy się protestantyzmem, czyli de facto kolejną schizmą w obrębie Kościoła
— stwierdził.
Nie daj Boże, żeby do tego doszło
— dodał ks. prof. Chrostowski.
Przyznał, że część katolików obawia się, że synod o synodalności może przerodzić się w coś w rodzaju niemieckiej drogi synodalnej.
Myślę, że te obawy nie są na wyrost
— ocenił.
Niemiecki zamęt
Dodał, że jeśli chodzi o Kościół w Niemczech, to kryzys pojawił się i narasta nie tyle wśród wiernych, ile wśród hierarchii.
To nie jest tak, że wierni masowo domagają się radykalnych zmian. Istnieje tam bowiem również silny sprzeciw wobec nich, ale jest uciszany i wypierany. W ostatnim czasie kilka prominentnych osób włączonych w niemiecką drogę synodalną zrezygnowało z udziału w niej i dało wyraz dezaprobacie wobec tego, co się wśród tamtejszej hierarchii dzieje. Pytanie brzmi: Co się stało z niemieckimi biskupami?
— pytał.
Przypomniał, że już w czasie pontyfikatu Benedykta XVI część biskupów niemieckich traktowała go – oględnie mówiąc - bardzo chłodno.
Byli biskupi, którzy przebywając blisko papieża nie chcieli się z nim przywitać i nie podali mu ręki czy wręcz odwracali się od niego. Benedykt XVI bardzo to przeżywał i przyjmował z pokorą
— zastrzegł.
Zdaniem ks. prof. Chrostowskiego źródeł problemu należy upatrywać także w okrucieństwach, jakich dopuścili się Niemcy podczas II wojny światowej.
Bestialstwo Holokaustu i masowe mordy na ziemiach słowiańskich, obozy koncentracyjne, masowe egzekucje - to wszystko nie pozostało bez wpływu na ich świadomość. Tego nie można po prostu z siebie strząsnąć. Wydaje mi się, że zamiast głębokiego rozrachunku z tym okropieństwem i pokory, niemała część środowiska politycznego i kościelnego wybrała ideologię budowania przyszłości bez oglądania się wstecz
— ocenił.
Zaznaczył, że „uczestnicy drogi synodalnej chcą przewartościować sumienia innych, natomiast wygląda na to, że nie są skłonni przewartościować własnych sumień”.
Według duchownego, obecnie mamy do czynienia w Kościele z niemałym „zamętem”.
Już św. Tomasz z Akwinu powiedział, że łatwiej dojść do prawdy od fałszu, niż z zamętu. Dlatego dochodzenie do prawdy jest tak trudne
— stwierdził.
CZYTAJ TEŻ:
— Synodalna interpretacja Księgi Rodzaju, czyli Bóg nie stworzył mężczyzny i kobiety
pn/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/637173-ks-chrostowski-nie-daj-boze-aby-synod-zmienil-doktryne