Religia katolicka nie jest religią intelektualnej spekulacji. Nie jest także rezultatem tego, co dionizyjskie, instynktowne, irracjonalne. Nie jest rezultatem szamańskiego transu ani ignorancji. Nie jest dziełem ani ślepej uczuciowości, ani arbitralnej, kapryśnej wolności, która de facto jest karykaturą wolności. Katolicyzm jest religią logosu i miłości. Jest religią logosu i miłości z tytułu koncepcji Boga oraz z tytułu koncepcji człowieka i życia ludzkiego, także życia religijnego, jako życia rozumu i wolności. Katolicka duchowość akcentuje racjonalność ludzkiego działania.
I. Koncepcja człowieka
W myśli judeochrześcijańskiej kontekstem rozumienia człowieka jest nie tyle świat zwierzęcy (człowiek jako animal rationale), co raczej Bóg: człowiek został stworzony „na obraz Boży”. Katechizm Kościoła Katolickiego naucza, że „osoba ludzka […] dzięki rozumowi jest zdolna do zrozumienia porządku rzeczy ustanowionego przez Stwórcę. Dzięki swojej woli jest zdolna kierować samą siebie do swojego prawdziwego dobra”. Katechizm zwraca uwagę na to, że dzięki rozumowi i woli człowiek obdarzony jest wolnością, i że za pomocą rozumu odczytuje porządek moralny – „głos Boga”.
Człowiek żyje w naturalny dla siebie sposób, zgodnie ze swą ontyczną strukturą, gdy jego działalność jest dziełem intelektu i wolnej autodeterminacji. Człowiek nie jest oczywiście intelektem, nie jest cogito, nie jest też wolnością. Nie jest także swą cielesnością, nie jest sumą czy wypadkową procesów neurofizjologicznych, instynktów, zmysłowych poruszeń. Jest osobą, jednością psychofizyczną. To, co cielesne i zmysłowe jest substratem życia osobowego, pokierowanego przede wszystkim prawdą. Bez prawdy nie ma w życiu ludzkim ani wolności, ani miłości. Działania ludzkiego nie ma tak długo, jak długo człowiek nie podejmie decyzji co do działania. Ta zaś decyzja jest sprawą wolnego wyboru dobra rozumem (w sumieniu) poznanego. Doktryna katolicka przyjmuje, że człowiek wysiłkiem swego rozumu jest w stanie poznać obiektywną rzeczywistość i rozpoznać moralną wartość swego postępowania.
II. Koncepcja życia duchowego
Katolicyzm jest religią prymatu rozumu także w zakresie życia moralnego, religijnego, duchowego. Głębi życia duchowego nie mierzy się bowiem intensywnością pozytywnych emocji, a tym bardziej odmiennością stanów świadomości, czy jakimiś paranormalnymi zjawiskami. Głębia życia duchowego to bezwarunkowość wiary i nadziei złożonej w Bogu, a nade wszystko siła miłości. Wiara, nadzieja i miłość, to nie sprawa tego, co irracjonalne, ale właśnie racjonalne, i to w najwyższym stopniu.
Akt wiary jest aktem intelektu. Jest to akt intelektu przyjmującego prawdę Bożą; jest to akt nakazany przez wolę poruszoną łaską Bożą. Racją wiary, racją, dla której wola wywiera wpływ na intelekt, jest Bóg jako autorytet prawdy i cel ludzkiego życia. Sama zaś cnota wiary, jak uczy św. Tomasz z Akwinu, jest usprawnieniem umysłu, zaczynającym w człowieku życie wieczne i skłaniającym rozum do przyjęcia rzeczy nieoczywistych. Nadzieja jest aktem woli, ale zakłada uprzednią wiarę, bo właśnie wiara pozwala nam poznać, że możemy dostąpić życia wiecznego, i że mamy zapewnioną do tego pomoc. Nie jest więc nadzieja czymś nierozumnym. Także miłość jest dziełem woli, ale i ona zakłada poznanie przez wiarę.
Czy są w życiu duchowym sytuacje, w których należałoby wykluczyć kierownictwo lub chociażby tylko używanie rozumu?
Św. Tomasz z Akwinu zauważa, że w człowieku jest podwójna zasada poruszająca: jedna jest wewnętrzna, i jest nią rozum. Druga jest zewnętrzna, i jest nią Bóg. Chodzi o natchnienia i poruszenia Ducha Świętego, które człowiek może uchwycić dzięki darom Ducha Świętego. Dary te, podobnie jak cnoty, istnieją i w rozumie i we władzach pożądawczych człowieka. Chociaż więc dary te uzdalniają wszystkie siły psychiczne człowieka do uległości poruszeniom Bożym, to te Boże poruszenia przechodzą przez ludzki intelekt, który rozeznaje te poruszenia, i ludzką wolę, która podejmuje określone decyzje. Wszystkie też akty religijne, jako akty ludzkie, chociaż angażujące całego człowieka, są przede wszystkim aktami racjonalnymi, są czynnościami intelektu i woli. Duchowości katolickiej obce jest wprawianie się w trans, odmienne stany świadomości, czy redukowanie przeżyć religijnych do poziomu zmysłowo-uczuciowego.
III. Laicyzacja i kryzys w Kościele
Żyjemy w świecie coraz bardziej zlaicyzowanym. Kościół jest w kryzysie. Szukamy źródeł tego kryzysu i sposobów na wyjście z niego. Mówi się o potrzebie nawrócenia pastoralnego i o tym, że celem odbywającego się synodu o synodalności Kościoła jest znalezienie odpowiedzi na pytanie, jak w dzisiejszym świecie głosić Ewangelię, aby ona została usłyszana i przyjęta. To ważne! Myślę jednak, że problem jest głębszy, niż tylko pastoralny. Ale najpierw, czym jest Kościół? Filozoficznie rzecz biorąc, Kościół to byt relacyjny: społeczność ludzi (duchownych, świeckich i członków różnych form życia konsekrowanego) związanych jedną wiarą, jednym kultem, akceptacją etyki katolickiej. Teologicznie rzecz biorąc, Kościół to Mistyczne Ciało Chrystusa. Głową Kościoła jest Jezus Chrystus, a duszą Duch Święty. Kościół ma również Matkę. Jest nią Najświętsza Maryja Panna – Matka Chrystusa.
Przyczyną wyłączania się ludzi ze wspólnoty Kościoła jest to, że Kościół przestaje być postrzegany jako dobro człowieka. Dlaczego? Są czynniki zewnętrzne: między innymi laicyzm, często agresywny, neomarksistowski marsz przez instytucje, promowanie stylu życia tak, jakby Bóg nie istniał. Duża w tym „zasługa” liberalnych i lewackich mediów. Te na dodatek kreują wizerunek Kościoła jako organizacji przestępczej. Nie o tym jednak chcę dzisiaj mówić. Chcę parę słów poświęcić czynnikom wewnętrznym.
Kościół, wskutek aktywności wielu duchownych różnych stopni i godności (ale także świeckich) przestał świecić blaskiem prawdy. Mam na myśli kryzys teologii, ale i kompetencji filozoficzno-teologicznych osób duchownych i katechetów świeckich. Generalnie chodzi o to, że nie potrafią oni, albo i nie chcą ukazać prawdy Bożej. Homilie to niekiedy jęki egzystencjalne lub potoki słów, a czasem zwykłe pokrzykiwanie na ludzi i obrażanie ich. Katecheci nie potrafią odpowiedzieć na pytania uczniów. W ogóle zauważa się, że duszpasterze odpowiadają na pytania, których ludzie sobie nie zadają, a nie odpowiadają na pytania, które ludzie mają.
Były kiedyś „kazania katechizmowe”, ale to już niestety przeszłość. Szkolne lekcje religii w szkole średniej to była kiedyś konkretna wiedza z zakresu dogmatyki, etyki i historii Kościoła. Miejscem inicjacji religijnej był dom i parafia. Dziś mamy inne koncepcje katechezy…
W seminariach duchownych od dłuższego czasu obserwuje się, niestety, upraktycznienie studiów. Ilość godzin kontaktowych jest zadowalająca, ale powinno być tyle samo godzin na studium osobiste studenta-kleryka…
Dla pocieszenia, sytuacja chcących poznać naukę Kościoła nie jest beznadziejna. Mamy do dyspozycji Katechizm Kościoła Katolickiego, Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego, Kompendium nauki społecznej Kościoła, Breviarium fidei. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła. Z wielkim pożytkiem – jeśli chodzi o prawdy wiary i moralności – można czytać Katechizm katolicki św. Piusa X i Katechizm katolicki kard. P. Gasparriego.
Niezrozumienie ducha liturgii powoduje, że wierni, w ślad za celebransem, nie uczestniczą w sposób dojrzały w liturgii. Ta przypomina niekiedy spotkanie towarzyskie, przeżycie wspólnoty. Ginie misteryjny wymiar ofiary Mszy św. Nie dziwię się, że niektórzy uciekają w ryt przedsoborowy. Współczesna liturgia, wbrew instrukcjom Kościoła, staje się miejscem niezdrowej spontaniczności czy uczuciowości (dotyczy to zwłaszcza niektórych grup specjalnych) a także gadulstwa i kreacji celebransa. Dojrzałości uczestnictwa w liturgii nie mierzy się intensywnością uczuć czy wprowadzanymi przez celebransa odejściami od tekstów liturgicznych („żeby nasza Msza św. była inna niż parafialna”). Pytano kiedyś O. Bocheńskiego, jak dziś odprawiać Mszę św.? Odpowiedział krótko: tak, jak jest napisane w Mszale! Celebrans występuje nie w swoim imieniu, ale in persona Christi. Liturgia nie jest wolną kreacją uczestników z celebransem na czele.
Liturgia powinna być sprawowana pięknie, bez dziwactw, ale i bez rutyny i pośpiechu. Papież Benedykt XVI mówił o wewnętrznym związku liturgii z pięknem:
„Piękno nie jest […] jedynie czynnikiem dekoracyjnym liturgii; ono jest jej elementem konstytutywnym, gdyż jest atrybutem samego Boga i Jego Objawienia”.
Joseph Ratzinger wskazywał też, że „w sprawowaniu liturgii decyduje się przyszłość wiary i Kościoła”.
Inny obszar czy aspekt życia Kościoła, który doń nieraz zniechęca, to profil osobowościowy i moralny jego przedstawicieli. Ile zła wyrządzili dzieciom i młodzieży zboczeńcy! Zniszczyli przy tym siebie, zmarnowali sakrament kapłaństwa, zranili Kościół, ściągnęli niechęć na przyzwoitych księży. Ile zła rodzi się z braku szacunku i empatii w kontaktach z wiernymi! Księdza czy świeckiego reprezentanta Kościoła powinna cechować swoista humanitas. Nie ma jednak miłości bez cnót kardynalnych – roztropności, męstwa, powściągliwości i wyczucia sprawiedliwości. Etyka cnót to ważna sprawa. Profil moralny człowieka kształtuje się przez wychowanie go do życia cnotliwego. Człowiek cnotliwy jest bardziej człowiekiem, i jest miarą czy wzorem moralnego dobra.
Nie damy ludziom wiary. Łaskę wiary może dać tylko Bóg. Do nas należy czynienie tego, do czego powołuje nas Bóg. Kościół ma być taki, jakim chce go mieć Bóg.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/634485-kryzys-w-kosciele-katolickim