Śmierć australijskiego kardynała George’a Pella, która nastąpiła zaledwie dziesięć dni po śmierci Benedykta XVI, w pewien sposób połączyła losy tych dwóch gigantów współczesnego Kościoła katolickiego.
W rzeczywistości ten los połączył ich jeszcze wcześniej i to na kilka sposobów. Zarówno Ratzinger, jak i Pell byli wybitnymi teologicznymi i intelektualnymi obrońcami ortodoksji doktryny katolickiej w sytuacjach, w których była ona zagrożona. Często stawali na drodze tym siłom, które chcą zliberalizować Kościół, uczynić z niego zwykłą organizację humanitarną, łatwą do monitorowania. Dlatego wielu ich nienawidziło i dlatego cierpieli.
W czym tkwi podobieństwo?
Benedykt XVI jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary wszedł w konflikt z teologami, którzy forsowali południowoamerykańską teologię wyzwolenia. Kardynał Ratzinger opublikował dokument, który ostrzegał przed niebezpieczeństwem tej teologii oraz wpływającego na nią marksizmu, czego nigdy mu nie wybaczono.
Już wtedy media nadały temu ciepłemu i życzliwemu człowiekowi przydomki takie jak „panzer Cardinal” czy „Boży Rottweiler”. Ta nieuczciwa kampania medialna towarzyszyła mu również, gdy został papieżem. Zawsze był przedstawiany negatywnie.
Podobnie było z kardynałem Pellem.
Był chyba najważniejszą postacią w Kościele katolickim w Australii, przeciwstawiającą się tym, którzy chcieli go zmieniać według swoich kryteriów.
Jego wrogowie nigdy się do tego nie przyznają, ale kardynał George Pell uratował Kościół w Australii przed rozpuszczeniem się w płynny katolicyzm, nie do odróżnienia od liberalnego protestantyzmu
— napisał o nim kiedyś George Weigel.
Lewicowo-liberalny establishment w Australii nie mógł go znieść. Dlatego media wzięły udział w polowaniu na niego po oskarżeniach o wykorzystywanie seksualne dwóch chłopców.
Nie było żadnych twardych dowodów przeciwko niemu, ale mimo to kapłan został skazany i spędził nieco ponad rok w więzieniu, dopóki Sąd Najwyższy nie uwolnił go od wszystkich zarzutów.
Wielu dzisiaj kojarzy fałszywe oskarżenie przeciwko niemu z reformami finansowymi, które przeprowadził w Watykanie, podczas których groził niektórym potężnym lobby.
Jednak sfałszowany proces przeciwko niemu byłby niemożliwy bez mediów. To właśnie prowadzona przeciwko niemu kampania była jednym z czynników, które pozwoliły postawić Pella przed sądem bez żadnych dowodów poza nielogicznymi zeznaniami jednej z domniemanych ofiar.
CZYTAJ TAKŻE:
Wspólny mianownik
Zarówno Ratzinger, jak i Pell byli zatem ofiarami medialnych kampanii kłamstw skierowanych przeciwko nim. Jedynym powodem, dla którego lewicowo-liberalne media ich nienawidziły, było to, że nie chcieli porzucić swojej wiary i swojego Kościoła. Z tego powodu oboje cierpieli (Pell spędził w więzieniu 13 miesięcy), ale nie zrezygnowali z Jezusa.
Nigdy nie pozwolili, by opanowała ich nienawiść do wrogów. Pell powiedział po wyjściu z więzienia, że wybacza wszystko osobie, która niesłusznie go oskarżyła.
W czasach niepewności, tchórzostwa, kompromisów i zdrady odwaga tych dwóch duchowych gigantów będzie wspaniałym wzorem do naśladowania dla przyszłych pokoleń.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/629713-odejscie-dwoch-gigantow-ofiar-medialnych-klamstw