Oglądam właśnie fotografie, które przesłał mi znajomy zakonnik z jednego z byłych krajów komunistycznych. Nie mogę ujawnić jego tożsamości, ponieważ zdjęcia przedstawiają czynność zakazaną. Otóż wspomniany kapłan celebruje Mszę świętą w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego, zwaną niekiedy Mszą łacińską lub trydencką. Robi to bez zgody swoich zwierzchników, ponieważ ma pewność, że takowej by nie uzyskał (inni księża spotkali się już wcześniej z odmową). Czyni to w najgłębszej tajemnicy dla garstki wiernych, którzy go o to poprosili. Nigdy wcześniej nie odprawiał w ten sposób Eucharystii, ale nie mógł im odmówić. Jak tłumaczy: tak podpowiadało mu sumienie.
Spoglądając na te fotografie, nachodzi mnie refleksja, że przecież kilkadziesiąt lat temu w tym samym kraju, także w ukryciu, konspiracyjni księża odprawiali dokładnie taką samą Mszę. Działali wówczas w najgłębszej tajemnicy, by nie narażać się na gniew władz komunistycznego państwa. Z tego powodu Kościół do dziś uznaje ich za bohaterskich świadków wiary.
Różnica między tamtą a dzisiejszą konspiracją polega na tym, że obecnie kapłani celebrujący Mszę po łacinie nie robią tego w tajemnicy przed ateistycznym reżimem, lecz przed władzami własnego Kościoła, które im tego zakazują.
Te fotografie prowokują do wielu pytań. Czy tacy księża popełniają grzech, nie okazując w tym względzie posłuszeństwa najwyższym czynnikom kościelnym? Czy odprawianie Eucharystii może być w ogóle grzechem? Czy nieposłuszeństwo w takiej sprawie może być cnotą? Jak to jest, że ta sama forma Eucharystii (obowiązująca w Kościele katolickim przez kilka wieków) raz jest bezwzględnie zalecana jako największa świętość i źródło nadprzyrodzonych łask, a innym razem rygorystycznie zakazywana przez ten sam urząd? Czy coś się w tym czasie zmieniło w samej istocie Mszy trydenckiej? A może coś się zmieniło w Kościele? A jeśli tak, to co?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/629465-czy-kaplan-odprawiajacy-zakazana-msze-popelnia-grzech