W wielu wspomnieniach pośmiertnych dotyczących Benedykta XVI przewija się ten sam motyw – jego wielkości jako teologa, myśliciela i wnikliwego analityka współczesności. W powodzi słów o nim umyka natomiast nieco wątek jego osobistego doświadczenia wiary, traktowanego zawsze w sposób egzystencjalny.
Chrześcijaństwo jako „romans z Chrystusem”
Joseph Ratzinger nieprzypadkowo zafascynowany był św. Augustynem, który jako pierwszy wniósł do teologii chrześcijańskiej tak olbrzymi ładunek uczuciowości, wskazując na konieczność głębokiej, intymnej więzi z Bogiem. „Wyznania” Biskupa z Hippony to jeden wielki list miłosny skierowany do Najwyższego („Późno Cię umiłowałem, Piękności tak dawna, a tak nowa, późno Cię umiłowałem”).
Nic dziwnego, że podążający dyskretnie tym tropem Benedykt XVI nazywał chrześcijaństwo „historią miłosną” czy wręcz „romansem z Chrystusem”. W taki też sposób dzielił się tym doświadczeniem z innymi, zarówno podczas rozmów z kryminalistami w rzymskim więzieniu Rebibbia, jak i w trakcie spotkań z seminarzystami i duchowieństwem Wiecznego Miasta, gdy nie wygłaszał oficjalnych przemówień, lecz prowadził osobiste medytacje i rozważania, odpowiadając na stawiane mu pytania. Mówił wówczas wiele o budowaniu relacji przyjaźni, zaufania i wierności wobec Chrystusa. Chrystocentryzm był zresztą najważniejszym punktem jego teologii podczas całej posługi papieskiej, czego wyrazem okazała się trylogia „Jezus z Nazaretu”. Benedykt powtarzał:
Człowiek jest bytem relacyjnym. Jeśli zostanie zaburzona pierwsza, podstawowa relacja człowieka – relacja do Boga – wtedy żadna inna rzecz nie może byś tak naprawdę w porządku.
Człowiek osobistego zawierzenia
Dla niego nie była to tylko teoria, lecz życiowa praktyka, wynikająca z faktu całkowitego zawierzenia swego jestestwa Bogu. Wspominając własne święcenia kapłańskie, Benedykt mówił:
oddałem się w ręce biskupowi i samemu Panu Jezusowi Chrystusowi. Nie mogę sobie wyszukiwać, co bym chciał. Ostatecznie muszę dać się prowadzić.
Podobna postawa – rozeznawania woli Bożej i podążania za nią – cechowała go, gdy zostawał papieżem. W chwili swego wyboru zwrócił się wprost do Jezusa ze słowami:
Teraz to Ty przejmujesz odpowiedzialność. Musisz mnie prowadzić! Ja tego nie potrafię. Jeśli mnie chciałeś, to musisz mi też pomóc!
W swoim ostatnim oficjalnym przemówieniu 27 lutego 2013 roku powiedział:
Chciałbym zachęcić wszystkich do odnowienia niezłomnej ufności do Pana, do powierzenia się jak dzieci w ramiona Boga, z pewnością, że te ramiona zawsze nas podtrzymują i dzięki temu możemy codziennie posuwać się naprzód, także pośród trudów.
Tej niezłomnej ufności z pewnością potrzeba dziś wielu katolikom w czasach niepewności i zamętu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/628376-benedykt-xvi-czlowiek-niezlomnej-ufnosci