„Nieodkryta pozostaje dla nas przede wszystkim jedna tajemnica – to jest tajemnica odejścia Benedykta XVI z urzędu. Cóż, myślę, że musimy zaczekać, kiedy daj Boże będzie nam dane spotkać się z drugą stroną tej tajemnicy i wówczas ocenić do końca pontyfikat Benedykta XVI. Ze swojej perspektywy, jednego z miliarda wiernych Kościoła katolickiego, dostrzegam niezwykłą wielkość Josepha Ratzingera jako nauczyciela, w pewnym sensie proroka tego czasu, w którym żyjemy. Odczuwam głęboką wdzięczność Boga za to, że dał nam takiego papieża i smutek, że nie ma go już z nami” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Andrzej Nowak, historyk.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Dziś pojawiła się smutna informacja o tym, że zmarł papież senior Benedykt XVI. Jak Pan ocenia pontyfikat tego papieża, jakie miał znaczenie dla Kościoła i świata?
Prof. Andrzej Nowak: Sądzę, że pewnie potrzeba tysiąca czy dwóch tysięcy lat na to, żeby odpowiedzieć na Pana pytanie bardziej rzetelnie. To jest chyba właściwsza perspektywa niż ocenianie z dnia na dzień pontyfikatu człowieka o rzeczywiście wyjątkowej skali szacunku dla tajemnicy Bożej Opatrzności i jednocześnie głębokości rozeznania tej tajemnicy w dziełach teologicznych, które na pewno nie mają sobie równych przynajmniej od drugiej połowy XX wieku. Nieodkryta pozostaje dla nas przede wszystkim jedna tajemnica – to jest tajemnica odejścia Benedykta XVI z urzędu. Cóż, myślę, że musimy zaczekać, kiedy daj Boże będzie nam dane spotkać się z drugą stroną tej tajemnicy i wówczas ocenić do końca pontyfikat Benedykta XVI. Ze swojej perspektywy, jednego z miliarda wiernych Kościoła katolickiego, dostrzegam niezwykłą wielkość Josepha Ratzingera jako nauczyciela, w pewnym sensie proroka tego czasu, w którym żyjemy. Odczuwam głęboką wdzięczność Boga za to, że dał nam takiego papieża i smutek, że nie ma go już z nami.
Papież Benedykt XVI, jeszcze jako kardynał Joseph Ratzinger, ściśle współpracował ze swoim poprzednikiem na stanowisku papieża – św. Janem Pawłem II.
Był najbliższym, a na pewno najważniejszym współpracownikiem Jana Pawła II. Od momentu, kiedy na polecenie papieża przeniósł się do Rzymu z diecezji monachijskiej, to niewątpliwie był najważniejszym oparciem teologicznym dla naszego papieża. Wiemy, że spotykali się ze sobą w sposób niezwykle serdeczny, a jednocześnie rzeczowy dwa razy w tygodniu na rozmowach, które dotyczyły najważniejszych spraw Kościoła. Nasz papież i Benedykt XVI potwierdzali, że ta współpraca miała dla nich obu i Kościoła powszechnego zasadnicze, fundamentalne znaczenie.
Nawiązał Pan do kwestii abdykacji Benedykta XVI. To pierwszy papież od XIII wieku, który zdecydował się na taki krok i to będzie jedno z podstawowych wydarzeń, które zostaną zapamiętane, jeżeli chodzi o papieża Benedykta XVI.
Warto zobaczyć tę rezygnację także w kontekście wydarzeń, o którym wiemy i które potrafimy ocenić. Przeczytałem niedawno wspaniałą biografię Benedykta XVI pióra Petera Seewalda, w której przypomniano skalę niebywałej agresji skierowanej przeciwko temu papieżowi i Kościołowi przez system medialnego kłamstwa. Powiedziałbym, że zwłaszcza ta niemiecka szkoła kłamstwa wobec Benedykta XVI odsłania się w tej biografii jako coś niezwykle pouczającego i przerażającego jednocześnie. Tę niemiecką szkołę kłamstwa widzę w bardzo dużej części mediów w Polsce współcześnie, skupia się na atakach na Kościół, na papieża św. Jana Pawła II. Atak został podjęty od początku pontyfikatu Benedykta XVI, ale nasilił się zwłaszcza po jego wspaniałym wykładzie w Ratyzbonie, po przywróceniu Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X – każda okazja była wykorzystywana do tego, by wyrywając z kontekstu jakieś zdanie z nauczania papieża zaatakować go jako absolutnego wroga każdego człowieka, wroga współczesności. Ta skala kłamstwa jest niewątpliwie zjawiskiem, w kontekście którego trzeba zobaczyć nie tylko decyzję o odejściu z urzędu następcy św. Piotra, ale także całej walki, jaką toczyć musiał Benedykt XVI przez osiem lat swojego pontyfikatu.
Pan sugeruje zatem, że powodem rezygnacji Benedykta XVI z funkcji papieża nie były problemy natury zdrowotnej, ale skala ataków medialnych na tego papieża?
Tego nie wiem, to – tak jak mówiłem – pozostaje dla mnie tajemnicą. Natomiast trzeba przypomnieć sobie skalę manipulacji, agresji, kłamstwa, którą najsilniejsze media świata zachodniego, w szczególności media niemieckie, wytoczyły przeciwko temu papieżowi, oczywiście w szerszym kontekście trwającej od wieków walki z Kościołem.
Dzisiaj – przynajmniej na poziomie światowych przywódców świata zachodniego – można odnieść wrażenie, że Benedykt XVI był powszechnie cenionym papieżem. W ładny sposób papieża seniora pożegnali m.in. prezydent Francji, kanclerz Niemiec, a także przewodnicząca Komisji Europejskiej.
To jest pewnego rodzaju standard hipokryzji politycznej, który zawsze występuje przy tego rodzaju sytuacjach. Można przypomnieć widowisko medialne, które z kolei urządzała Telewizja Publiczna w Polsce, składająca się wówczas z dzisiejszych funkcjonariuszy telewizji TVN, którzy nie wiem, czy szczerze, czy nie, ale organizowali zbiorowy szloch w związku ze śmiercią papieża Jana Pawła II, by już kilka-kilkanaście lat później stanąć w awangardzie oskarżycieli Jana Pawła II o wszystkie niestworzone zbrodnie. To, co jest znacznie bardziej bolesne, i czego doświadczył Benedykt XVI, to była zdrada – nie mam żadnego wahania, żeby użyć tego słowa – jego współbraci, nie tylko w kapłaństwie, ale w biskupstwie. W sposób straszny, haniebny, zachował się jeden z jego następców w biskupstwie w Monachium, który ośmielił się oskarżyć kardynała Josepha Ratzingera, wówczas już papieża emeryta, o to, że nie dość gorliwie przeciwstawiał się sprawom przestępstw seksualnych księży w diecezji monachijskiej. To oczywiście było wyssaną z medialnego, niemieckiego palca brednią i atakiem. Jednak właśnie tacy zdrajcy w Kościele to jest coś, co musiało szczególnie dotkliwie boleć Benedykta XVI.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/628358-prof-nowak-benedykta-xvi-musieli-bolec-zdrajcy-w-kosciele