Kiedy osiem lat temu „śpiewająca” włoska zakonnica siostra Cristina Scuccia pojawiła się po raz pierwszy na programu „The Voice”, na portalu religijnym, który wtedy redagowałem w Chorwacji, rozwinęła się ciekawa dyskusja.
Nasz redaktor teologiczny napisał tekst przeciwko jej pojawieniu się we włoskiej telewizji. Jego głównym argumentem było to, że takie działania po prostu nie są misją zakonnicy.
Ja, z drugiej strony, napisałem tekst, w którym jej broniłem. Napisałem wtedy:
Siostra Cristina przed nawróceniem chciała zrobić karierę muzyczną. Trzy lata temu podjęła decyzję i postanowiła poświęcić swoje życie Bogu, a nie karierze. A teraz znów wraca do talent show. Czy jest tam z powodu dawnego pragnienia sławy, które teraz ukrywa jako ‘wyższy cel’? Możliwe. Ale równie możliwe jest, że jest tam, ponieważ Bóg ją tam posłał, ponieważ jest to kolejny krok w jej powołaniu. Nie wiemy, co jest w sercu siostry Cristiny, czas pokaże. Owoce jej aktywności pokażą.
Dzisiaj siostra Cristina nie jest już urszulanką. Zrzekła się ślubów, które złożyła przed Bogiem i ludźmi, bo, jak wyjaśniła, „chciała słuchać głosu serca”.
Twierdzi, że jej decyzja nie ma nic wspólnego z karierą muzyczną, którą rozpoczęła, ale trudno w to uwierzyć. Jak sama powiedziała, teraz całkowicie poświęci się tej karierze.
Co zmieniłbym w swoim artykule?
Jest kilka rzeczy, które zmieniłbym w tekście, który napisałem osiem lat temu.
Ale też są takie, które zostawiłbym dokładnie takie same.
Zacznijmy więc od nich.
I teraz, tak jak wtedy, muszę napisać, że nie mogę wiedzieć, co się dzieje w sercu Cristiny Succii. I teraz, tak jak wtedy, muszę napisać, że trzeba się modlić za nią i za jej powołanie.
Ale to, co z pewnością zmieniłbym w tym tekście, to mój nadmierny optymizm wobec kultury, w której żyjemy.
Mianowicie, w ciągu tych ośmiu lat ta kultura stała się jeszcze bardziej niebezpieczna i jeszcze bardziej aktywna w zaprzeczaniu fundamentalnym chrześcijańskim zasadom.
Najwyraźniej siostrze Cristinie przydarzyło się to, że weszła w tę kulturę, aby zbliżyć ją do Chrystusa, a zamiast tego ta kultura oddzieliła ją od Niego.
Jako katolicy żyjemy i wychowujemy nasze dzieci w czasach, w których jesteśmy pod wielką presją otaczającej nas kultury. Chce nas ona zmusić do wyrzeczenia się wartości chrześcijańskich i przyjęcia własnych. Często robi to w sposób bardzo perfidny.
Wyrzeczenie się samej siebie
Przykładem tego, niestety, jest siostra Cristina, która wyrzekła się religijnej służby Bogu i ludziom, przed którymi złożyła śluby, i uwierzyła, że „słuchanie jej serca” jest jedyną rzeczą, którą należy naśladować. A jednocześnie wcale nie jest świadoma, że wyrzekła się samej siebie.
Czy zatem powinniśmy uciekać od tej kultury, która chce nas zmienić?
Nie, ponieważ jako chrześcijanie nie możemy od jej uciekać. Ale to, co możemy zrobić, to zrozumieć, z czym mamy do czynienia, i nie wyobrażać sobie, że świat wokół nas jest otwarty na Ewangelię.
Czas więc porzucić nadmierny optymizm wobec kultury w której żyjemy. Historia siostry Cristiny jest jeszcze jednym na to dowodem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/624023-kilka-slow-o-bylej-siostrze-cristinie