Na Ukrainie nie milkną reakcje na przedwczorajszą wypowiedź Franciszka dotyczącą śmierci Darii Dugin. Wczoraj do ministerstwa spraw zagranicznych w Kijowie wezwany został nuncjusz apostolski arcybiskup Visvaldas Kulbokas, któremu oświadczono, że władze Ukrainy czują się głęboko rozczarowane słowami Franciszka, zrównującego agresora z ofiarą.
Niezrozumienie wywołuje wypowiedź przywódcy Kościoła katolickiego, przywołującego w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej zamach na Darię Dugin, z którym to aktem – jak podkreślił MSZ – Ukraina nie ma nic wspólnego. Nuncjuszowi zwrócono też uwagę, że od początku pełnoskalowej agresji z rąk rosyjskich żołnierzy zginęło aż 376 ukraińskich dzieci, jednak żadnemu z nich Franciszek nie poświęcił osobnej uwagi.
Niewinna ofiara wojny?
Przypomnijmy, że 24 sierpnia, a więc w święto niepodległości Ukrainy (co nadaje poniższym słowom dodatkowego znaczenia), Franciszek powiedział:
Myślę o tej biednej dziewczynie, wysadzonej w powietrze z powodu bomby pod siedzeniem samochodu w Moskwie. Niewinni płacą za wojnę, niewinni.
Powyższe zdania spotkały się na Ukrainie z falą powszechnego oburzenia nie tylko wśród polityków, lecz także w mediach społecznościowych. Liczni krytycy Franciszka wskazują, iż „biedna dziewczyna”, uznana za niewinną ofiarę, miała 29 lat i była propagandystką reżimu Putina, nawołującą do zabijania Ukraińców. Ostatnio apelowała do władz rosyjskich o bardziej zdecydowaną aktywność wojenną na Ukrainie. Chociaż okupacyjna armia od pół roku dopuszcza się tam zbrodni, to jednak dla Darii Dugin jej działania były stanowczo niewystarczające.
Znacznie ważniejszy wydaje się jednak inny aspekt wypowiedzi Franciszka. Trwająca obecnie wojna toczy się między Rosją a Ukrainą. Uznanie Darii Dugin za ofiarę wojny oznacza de facto oskarżenie Ukraińców o zabicie rosyjskiej propagandystki. Innymi słowy, pociąga to za sobą uznanie Ukrainy za państwo terrorystyczne, mordujące cywilów w zamachach na terytorium wroga.
Tymczasem władze w Kijowie stanowczo zaprzeczają, by miały cokolwiek wspólnego z zabójstwem 29-latki. Wielu analityków wskazuje, że Ukraina nie miała żadnego interesu w zabiciu Darii Dugin, natomiast ryzyko związane z ujawnieniem jej potencjalnego udziału w takiej zbrodni byłoby zbyt dużym ciosem dla międzynarodowej reputacji kraju. Nie mówiąc już o tym, że przeprowadzenie tak skomplikowanej operacji w stolicy państwa policyjnego, jakim jest Rosja, to zadanie dla wszystkich służb niezwykle trudne do wykonania. Liczni komentatorzy uważają za bardziej prawdopodobny „rosyjski trop”, uważając zamach za antyukraińską prowokację lub wynik wewnętrznych porachunków w obozie władzy.
Ani Moskwa matką, ani Rzym ojcem
Już nazajutrz po zamachu swoją wersję przedstawiła FSB, twierdząc, że bombowy atak przeprowadziła 43-letnia Ukrainka Natalia Wowk z batalionu „Azow”. Portal holod.media skomentował wynik błyskawicznego śledztwa następująco: od 2733 rosyjskie służby nie są w stanie znaleźć zabójców Borysa Niemcowa, od 4786 dni morderców Natalii Estemirowej, zaś od 5798 dni morderców Anny Politkowskiej, natomiast w ciągu dwóch dni wykryły sprawczynię zamachu na Darię Dugin. Wersja wydarzeń przedstawiona przez FSB urąga zdrowemu rozsądkowi, jednak pomaga eskalować konflikt i usprawiedliwiać kolejne ataki Rosjan na ukraińskie obiekty cywilne.
Warto podkreślić, że w chwili obecnej nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na pytanie, kto tak naprawdę i na czyje zlecenie zabił rosyjską propagandystkę. Uznając jednak Darię Dugin za niewinną ofiarę wojny, Franciszek przyjmuje kremlowską narrację i stawia Ukrainę w stan oskarżenia jako państwo terrorystyczne. Tak przynajmniej jest to odbierane wśród Ukraińców, dla których Franciszek staje się drugim – zaraz po Cyrylu – najbardziej nielubianym przywódcą religijnym na świecie. Coraz częściej usłyszeć można nad Dnieprem powiedzenie, że ani Moskwa nie będzie nam matką, ani Rzym ojcem.
Od początku pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę Franciszek swoimi licznymi wypowiedziami coraz bardziej zrażał do siebie mieszkańców zaatakowanego kraju. Szczególnie zapamiętano jego słowa po odkryciu masowych grobów, w których pochowane zostały ukraińskie ofiary rosyjskich mordów pod Kijowem. Napisał wówczas na Twiterze: „Wszyscy jesteśmy winni!”, co wzburzyło wielu ludzi także poza granicami Ukrainy.
Listę wypowiedzi i gestów, którymi Franciszek zraził do siebie Ukraińców, można ciągnąć jeszcze długo. Liczy się rezultat: dziś jego autorytet w tym kraju spadł niemal do zera. Gorzej, bo na minusowym poziomie, sytuuje się jedynie moskiewski patriarcha Cyryl. Niektórzy publicyści w swych tekstach każą nawet podążyć obecnemu biskupowi Rzymu w ślad za rosyjskim okrętem wojennym (nawiązując w ten sposób do słynnych słów ukraińskiego żołnierza z Wyspy Wężowej).
Krytyka wśród katolików
Franciszka krytykują dziś na Ukrainie nawet katoliccy publicyści w chrześcijańskich mediach. Przykładem może być Ołeksij Pohorełow, który na swym kanale NEBO ON na YouTubie stwierdził, że dla Franciszka większym problemem niż putinowska Rosja, atakująca sąsiedni kraj i mordująca jego obywateli, a także niż komunistyczne Chiny, prześladujące chrześcijan, są dziś katoliccy tradycjonaliści, których zwalcza jak swego największego wroga.
Pohorełow przyznaje, że Franciszek zarządził zorganizowanie akcji humanitarnej na rzecz zaatakowanego kraju, jednak – jego zdaniem – dobro, które uczynił w ten sposób dla Ukrainy, nie jest w stanie zrównoważyć zła, które jej wyrządził. Dlaczego? Ponieważ działalnością dobroczynną zajmują się także inne organizacje, zaś podstawową misją Kościoła nie jest filantropia, lecz dawanie świadectwa prawdzie. Zaś w tej sprawie Franciszek, według ukraińskiego komentatora, nie staje po stronie prawdy.
To tylko jedna z licznych wypowiedzi tego typu, jednak reprezentatywna dla wielu Ukraińców. Tak jak z jednej strony można od nich usłyszeć, że nigdy nie zapomną dobra, jakie doświadczyli w ostatnich miesiącach od Polaków, tak z drugiej strony nie zapomną sposobu, w jaki traktuje ich Watykan. A to są rzeczy, które pozostają na długie lata.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/611944-powszechne-oburzenie-slowami-franciszka-na-ukrainie