„Istnieje niezgoda między dobrymi intencjami, a symboliką wspólnego niesienia krzyża rosyjskiej i ukraińskiej kobiety, i ta niezgoda powoduje dyskomfort. Wyobrażam sobie, jak by to było, gdyby rzymski żołnierz podszedł do Marii na Golgocie i opowiedział jej o horrorze śmierci na krzyżu” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl chorwacki franciszkanin Ante Vučković. O. Ante zajmował się tematem przebaczenia jako teolog, ale i duszpasterz, udzielając duchowej pomocy ofiarom wojny w Chorwacji.
CZYTAJ TAKŻE Rosja - odwieczny wróg wolnych ludzi - znów chce niewolić swoich sąsiadów
wPolityce: Wspólne niesienie krzyża Rosjanki i Ukrainki w Koloseum wywołało dość ostre reakcje, zwłaszcza ze strony Ukraińców. Jak to ojciec komentuje?
Ante Vučković: Symbole skłaniają nas do myślenia, jak uczył nas francuski filozof Paul Ricoeur. Symbol wymaga od nas wysiłku zrozumienia jego symboliki. Symboliczne niesienie krzyża na Drodze krzyżowej w Koloseum powoduje dyskomfort, ale i pobudza do myślenia. Podczas XIII stacji krzyż niosły dwie kobiety – Ukrainka i Rosjanka, przyjaciółki ze studiów pielęgniarskich w Rzymie. Dyskomfort odczuwali przede wszystkim Ukraińcy. Myślę, że to ważne, żeby ich usłyszeć. Ich niezadowolenie jest ważniejsze niż nasze idee. Trzeba to zrozumieć. Idea, zgodnie z którą te dwie kobiety niosą wspólnie krzyż, ma symboliczny potencjał. Można to zrozumieć w tym sensie, że nie wszyscy Rosjanie utożsamiają się z agresywną polityką Rosji i że są tacy, którzy sympatyzują z Ukrainą i sprzeciwiają się wojnie. Ale to nie zostało powiedziane w modlitwie. Nie usłyszeliśmy w niej, że są Rosjanie, którzy nie zgadzają się na agresję i stoją po stronie Ukrainy. Możliwe też, właściwie jest prawie pewne, że są rosyjscy i ukraińscy przyjaciele, którzy starają się zachować przyjaźń pomimo wojny, która zamienia ich we wrogów. Ale to również nie wybrzmiało w modlitwie. Nie było wezwania do Pana, aby zachował zagrożone przyjaźnie ludzi z dwóch walczących państw. Modlitwa w czasie XIII stacji mówiła o niebezpieczeństwie, cierpieniu, śmierci, życiu, które traci sens i radość. Ale to nie jest wspólne doświadczenie Rosji i Ukrainy. O ile Ukraińcy potrafią rozpoznać się w takiej modlitwie, trudno z tą samą modlitwą połączyć stronę rosyjską. Co więcej, przemoc na Ukrainie może zakończyć się zmianą agresywnej polityki Rosji. Rosja może zatrzymać wojnę. Ukraina nie może tego zrobić. Między obiema stronami jest duża różnica i zniknęła ona w symbolice tej XIII stacji. Istnieje niezgoda między dobrymi intencjami, tekstem modlitwy a symboliką wspólnego niesienia krzyża rosyjskiej i ukraińskiej kobiety, co powoduje dyskomfort. Wyobrażam sobie, jak by to było, gdyby rzymski żołnierz podszedł do Marii na Golgocie i opowiedział jej o horrorze śmierci na krzyżu. Zastanawiam się też, dlaczego Jezus nie powierzył swojej matki rzymskiemu żołnierzowi, który po jego śmierci będzie wielbił Boga.
Dyskomfort odczuwają przede wszystkim Ukraińcy?
Tak, i wydaje mi się, że ich niepokój bierze się z głębokiego poczucia, że ich status ofiary jest skradziony. Ofiara nie ma nic poza swoim statusem ofiary. To stanowi zasadniczą różnicę. Ofiara to nie to samo co agresor. Pokazywanie agresora i ofiary w ten sam sposób oznacza kradzież statusu ofiary. A to zaprzeczanie prawdzie. Perspektywa agresora to nie to samo, co perspektywa ofiary. Ofiara ma tylko swój status ofiary i prawdę, że istnieje różnica między sprawcą a ofiarą. Ofiara zna i widzi tę różnicę. Nie atakujący. On ma własne wyobrażenia, z pomocą których usprawiedliwia przemoc. Nie widzi ofiary i nazywa ją fałszywymi imionami, które ją zniekształcają. Ofiara wie, że to wszystko kłamstwo. Ona zna prawdę, ale napastnik nie. Jezus nie prosił Ojca na próżno, aby przebaczył swoim przeciwnikom, ponieważ nie wiedzieli, co robią. Wiedział o nich więcej niż oni o sobie. Każda ofiara wie o swoim napastniku coś, czego on nie wie o sobie. Żaden napastnik nie wie, jak wygląda doświadczenie ofiary. Dlatego niezwykle ważne jest, aby nie postawić między nimi znaku równości.
Ci, którzy wspierają to niesienie krzyża, mówią o pojednaniu…
Z pewnością nikt w Watykanie nie chce skrzywdzić ofiar wojny. A jednak, jakby brakowało wrażliwości na to, co czują osoby zaatakowane przez Rosjan. Pojednanie jest ważne. Potrzebne są symbole pojednania. Ale nie ma pojednania na siłę ani bez prawdy, która jest warunkiem przebaczenia i pojednania. Kto chce pomóc ofierze przebaczyć, a skonfliktowanym stronom pojednać się, musi najpierw dążyć do prawdy. Zaczyna się od prawdy o ofierze w czasach konfliktu. Ma ona pierwszeństwo przed innymi argumentami. To jest lekcja z Golgoty. Prawda o potępionym i zamordowanym Jezusie jest ważniejsza niż wszystkie argumenty przywódców kapłańskich i ludowych oraz polityczne okoliczności wyroku Piłata.
Co więc może zrobić teraz Kościół, na tym etapie wojny?
Zadaniem Kościoła jest pomoc ofiarom i dążenie do prawdy. Nikt nie ma prawa narzucać ofierze rozwiązań. Ofiara potrzebuje pomocy. Najpierw o zaprzestaniu przemocy, potem o ochronie przed ewentualnym jej nawrotem. Potrzebna jest wtedy bezpieczna przestrzeń, w której ofiara można się wypowiedzieć bez narzucanych interpretacji czy pochopnych wezwań do przebaczenia i pojednania. Następnie ofiara potrzebuje monitorowania, aby dojrzała do siły przebaczenia. Potrzebuje gwarancji wolności do samodzielnego decydowania, czy może wybaczyć. Kościół ma niewyczerpane źródło łaski przebaczania i silne światło, które ukazuje jego uzdrawiającą moc. Ma również duże doświadczenie w nauczaniu przebaczenia. Zamiast narzucać ofierze ten czyn, trzeba dać jej przestrzeń do wyrażenia siebie. Wysłuchać ją bez uprzedzeń i bez potępienia jest pierwszą pomocą. Zamiast sugerować ofierze z zewnątrz, jak ma zrozumieć swoje doświadczenie, należy jej pomóc w odkryciu potencjału uzdrawiania w jej własnym doświadczeniu. W Kościele są ludzie obdarzeni darem sztuki słuchania. Ponieważ przemoc zamienia człowieka w przedmiot i odmawia mu statusu osoby wolnej, która może podejmować decyzje o swoim życiu, pomoc ofierze polega na odwrotnym procesie: ofiara potrzebuje pomocy w wydostaniu się ze statusu ofiary, pomocy w wyrażeniu siebie, w uleczeniu jej ran. Potrzebuje zachęty do odnalezienia drogi do wolności i pomocy w powrocie do ludzkiej godności. Kościół ma w swoim sercu doświadczenie zabitego Zmartwychwstałego. To najlepsza szkoła do radzenia sobie z ofiarami przemocy, a także najważniejsze światło w procesie uzdrowienia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/595382-w-watykanie-brakowalo-wrazliwosci-na-to-co-czuja-ukraincy