Wojna zawsze przynosi głębokie zmiany. Umiera to, co jest przestarzałe, nieadekwatne, błędne. Widzimy to także i tej wiosny. Niemiecka polityka wschodnia kona w bolesnych, pełnych wstydu konwulsjach, rosyjskie złudzenia co do własnej potęgi już leżą na dnie Morza Czarnego. Ale dezaktualizuje się coś jeszcze: pozakontekstowa linia papieża Franciszka. Wybrzmiało to szczególnie mocno w kwestii wojny na Ukrainie.
My widzimy to tak: odwieczny wróg wolnych ludzi znów chce zniewolić swoich mniejszych sąsiadów. Znów gwałci, morduje, rabuje. Nie zmienił się ani trochę, bo zmienić się nie chciał. Założył jedynie inne przebranie, jeszcze bardziej cyniczne niż poprzednie.
Co widzi papież Franciszek? Widzi wojnę, po prostu wojnę, której winni są nie tylko uczestniczące w niej strony, ale w istocie my wszyscy, każdy z nas. Rozkłada winę w zasadzie po równo, zastanawia się, czy można kupować broń - nawet w celach obronnych. Papież widzi więc pozahistoryczne Zło, grzech, upadek, ale Rosji - tego odwiecznego, opętanego gwałtownika - chyba nie widzi. Jest to perspektywa, której my, chrześcijanie, nie powinniśmy odrzucać, pod warunkiem, że wcześniej nazwiemy sprawy po imieniu. I zobaczymy prawdziwą Rosję - kraj, bez którego świat naprawdę miałby się dużo lepiej.
W czasie wielkopiątkowej Drogi Krzyżowej przy XIII. stacji stanęły obok siebie Rosjanka i Ukrainka (nie wiemy, na ile świadoma narodowo), dwie pielęgniarki pracujące w Rzymie. Ostatecznie nie wygłosiły rozważań; w ostatniej chwili zdecydowano, że nie będzie słów, a jedynie parę minut milczenia w intencji pokoju. Sprawa budziła dużo emocji, i trudno się dziwić. Na tym etapie wojny, gdy codziennie napływają informacje o rosyjskich zbrodniach przeciwko ludzkości, pozornie efektowny pomysł zamazuje rzeczywistość, symbolicznie zrównuje kata i ofiarę, zostawia na drugim planie tych, którzy dziś cierpią najbardziej. Pomija fakt potwornego, cynicznego, diabelskiego zakłamania współczesnej Rosji - a jest to czynnik kluczowy, bo bez elementarnego osadzenia w prawdzie nie ma też przebaczenia ani pojednania.
Każda wojna, także i ta, przypomina nam sprawę podstawową: świat jest miejscem bardzo niebezpiecznym. Pokój, bezpieczeństwo, dobrobyt, wreszcie wolność, były, są i będą zawsze zagrożone. Dlatego każde pokolenie musi troszczyć się o sprawy podstawowe, zasadnicze, i to w konkretnym kontekście danej epoki i danego miejsca. Jest to obowiązek tak każdego z nas, jak i naszych przywódców, i tych politycznych, i tych duchowych - choć oczywiście są to zadania z innych sfer, inaczej realizowane. Nie można więc zapominać, że trzeba widzieć świat takim, jakim on jest. I że Rosja - konkretny kraj, niosący światu już od wieków łzy i cierpienia - jest, jaka jest. Jest tym, czym jest.
Wyobrażenia nie mogą przesłonić rzeczywistości. To się zawsze źle kończy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/594654-rosja-odwieczny-wrog-wolnych-ludzi-znow-chce-niewolic