„Rosja potrzebuje nawrócenia nie tylko w sensie geopolitycznym, aby nie napadała na sąsiadów, którzy jej nie zagrażają, ale również nawrócenia wewnętrznego. Wystarczy przyjrzeć się kwestii praktyk religijnych w Rosji, gdzie do Cerkwi chodzi tak naprawdę około 2 procent mieszkańców. Z kolei aborcja jest w Rosji traktowana praktycznie jako jeden z środków antykoncepcyjnych. Dodajmy jeszcze wysoki odsetek alkoholizmu w społeczeństwie i przyjrzyjmy się kwestii trwałości rodzin. Wszystko to pokazuje, że występowanie Rosji i patriarchatu moskiewskiego w roli obrońcy tradycji chrześcijańskiej jest po prostu obłudne” - mówi portalowi wPolityce.pl ks. Henryk Zieliński, redaktor naczelny tygodnika „Idziemy”.
CZYTAJ WIĘCEJ:
-RELACJA z wojny dzień po dniu
wPolityce.pl: Czy w kontekście rosyjskiej agresji na Ukrainę Objawienia Fatimskie – zwłaszcza słowa Maryi o tym, że jeśli Rosja nawróci się, to zapanuje pokój, są dziś szczególnie aktualne?
Ks. Henryk Zieliński: Objawienia Fatimskie miały miejsce w roku 1917, w bardzo konkretnej sytuacji społecznej, politycznej i religijnej. Portugalia była wtedy w dużej mierze opanowana przez rządy masonerii. Rewolucja październikowa wybuchła w Rosji dopiero tuż przed ostatnimi objawieniami.
Można więc powiedzieć, że objawienia miały charakter uprzedzający. Matka Boża wzywała do modlitwy w intencji Rosji i poświęcenia tego kraju sercu Najświętszej Marii Panny. Pod wpływem modlitw i tegoż poświęcenia Rosja miała się nawrócić.
Jak jednak wiemy, tak się nie stało, ponieważ ówczesne władze kościelne podchodziły bardzo sceptycznie do tych objawień i pierwsze- choć niepełne – poświęcenie Rosji Najświętszemu Sercu Maryi miało miejsce dopiero w 1942 r. papież Pius XII nie dokonał tego aktu w łączności ze wszystkimi biskupami na świecie, ale przede wszystkim – nie wymienił Rosji z nazwy. Można powiedzieć, że zwyciężyła tutaj dyplomacja – chodziło bowiem o to, żeby niemiecka propaganda nie wykorzystała tego poświęcenia, modlitwy o nawrócenie Rosji, jako rzekomego opowiedzenia się przeciwko ZSRR, a za hitlerowskimi Niemcami.
Przez lata względy dyplomatyczne w jakiś sposób ciążyły nad tym, że prośba św. siostry Łucji nie została wprost wypełniona, aż do czasu zamachu na papieża Jana Pawła II – do momentu, gdy Ojciec Święty najpierw sam, w 1981 r., dokonał aktu zawierzenia, a następnie – w 1984 r. - powtórzył go w łączności ze wszystkimi w biskupami. Dlatego tak naprawdę po zamachu na życie św. Jana Pawła II zaczyna się dopiero mówić o poświęceniu Rosji i wszystkich narodów tworzących ówczesny Związek Radziecki.
Wszyscy mamy nadzieję, że także dziś nasze modlitwy o nawrócenie Rosji przyniosą efekt i że ten akt zawierzenia narodów Rosji i Ukrainy, którego dokonał papież Franciszek w święto Zwiastowania Najświętszej Marii Panny, że to przyniesie jakiś efekt. Zdaje się jednak, że objawienia fatimskie dotyczyły bardzo konkretnej sytuacji społeczno-politycznej. Pan Bóg ani Matka Boża nie są związani żadnymi datami, formułami. Oczywiście, mogą odpowiedzieć na nasze modlitwy w każdym czasie i na każdy sposób, jednak ja osobiście nie wiążę bezpośrednio tych aktów zawierzenia, które dokonują się w tej chwili, z objawieniami fatimskimi. Te bowiem odnosiły się do bardzo konkretnej rzeczywistości roku 1917.
Papież Franciszek również dokonał zawierzenia Rosji Najświętszej Marii Pannie. Obecnie jest jednak dość ostro krytykowany za wypowiedzi na temat wojny w Ukrainie, np. brak jasnego wskazania, że to Rosja jest sprawcą barbarzyństwa, które obserwujemy. A może nad Ojcem Świętym ciążą właśnie „względy dyplomatyczne”?
Watykan rzeczywiście cały czas prowadzi swoją dyplomację. O wielu przypadkach dowiemy się zapewne dopiero za jakiś czas. Natomiast są już pewne efekty watykańskiej dyplomacji wobec Rosji i wobec Białorusi, na razie bardzo drobne. Nasz problem polega głównie na tym, że świat dzisiaj żyje w dużym zakłamaniu. To sytuacja trochę analogiczna do tej z 1939 r., kiedy nasi sojusznicy wiedzieli o Pakcie Ribbentrop-Mołotow i nie podzielili się tą wiedzą z Polakami. Prawdopodobnie liczyli się z tym, że gdyby Polacy wiedzieli o tym, że ich los jest przesądzony przez dwa wrogie mocarstwa, to może broniliby się krócej, Hitler nie straciłby aż tylu żołnierzy i tyle sprzętu w Polsce, a nasi zachodni sojusznicy nie mieliby tyle czasu na przygotowanie się do obrony. W tej chwili, wobec Ukrainy, sytuacja wygląda trochę podobnie – państwa NATO dostarczają uzbrojenie Ukraińcom, ale Sojusz odmawia pomocy w postaci zamknięcia nieba nad Ukrainą, a UE nie nakłada bardziej konsekwentnych sankcji gospodarczych, które prawdopodobnie mogłyby tę wojnę szybko zakończyć. Brakuje też symetrycznych żądań – widzimy, że Rosja domaga się demilitatyzacji Ukrainy czy nawet cofnięcia granic NATO do roku 1997, ale Zachód nie odpowiada np. oczekiwaniem demilitaryzacji okręgu kaliningradzkiego.
Ta próba wygrania wojny z Rosją, ale wyłącznie ukraińską krwią i wyłącznie na ukraińskiej ziemi nie wydaje się do końca uczciwa. I w ten właśnie sposób rozumiem słowa Ojca Świętego czy Sekretarza Stanu Stolicy Apostolskiej, że samo dostarczanie broni nie jest do końca uczciwa wobec Ukraińców.
Zatem z jednej strony mamy brutalną, ludobójczą wręcz politykę Rosji, a z drugiej – politykę Zachodu, który chce wygrywać wojnę, ale najchętniej na cudzym terytorium i cudzą krwią, czyli jego postawa również nie jest czymś, co może budzić nasz zachwyt.
A negocjacje z patriarchą Cyrylem czy też wszelkie wezwania, apele, aby przekonał Putina do zaprzestania agresji na Ukrainę? Podczas gdy Putin religię również wykorzystuje jako oręż w walce, a patriarcha moskiewski i całej Rusi de facto tę agresję „błogosławi”?
Cerkiew Rosyjska w tej chwili skompromitowała się już totalnie. Stała się bowiem narzędziem imperialistycznej polityki rosyjskiej, czy może nawet instytucją, która dostarcza Kremlowi motywacji propagandowych.
Rosyjska Cerkiew Prawosławna jest nosicielem mitu tzw. „świętej Rusi” czy „ruskiego miru” - zwracam uwagę, że słowo „mir” oznacza nie tylko „świat”, ale również „pokój” , mitu Rosji jako „Trzeciego Rzymu”. Według tej koncepcji, Rosja i patriarchat moskiewski, po Rzymie i Konstantynopolu jest niejako dziedzicem i stróżem tradycji chrześcijańskiej.
Problem polega na tym, że Rosja potrzebuje nawrócenia nie tylko w sensie geopolitycznym, aby nie napadała na sąsiadów, którzy jej nie zagrażają, ale również nawrócenia wewnętrznego. Wystarczy przyjrzeć się kwestii praktyk religijnych w Rosji, gdzie do Cerkwi chodzi tak naprawdę około 2 procent mieszkańców. Z kolei aborcja jest w Rosji traktowana praktycznie jako jeden z środków antykoncepcyjnych. Dodajmy jeszcze wysoki odsetek alkoholizmu w społeczeństwie i przyjrzyjmy się kwestii trwałości rodzin. Wszystko to pokazuje, że występowanie Rosji i patriarchatu moskiewskiego w roli obrońcy tradycji chrześcijańskiej jest po prostu obłudne.
Innymi słowy, potrzeba nie tylko odsunięcia Putina od władzy, ale przebudowy, nawrócenia całego społeczeństwa?
Odsunięcie Putina od władzy nie wystarczy. Musimy zwrócić uwagę również na to, jak wielki, procent mieszkańców Rosji popiera agresję na Ukrainę, a nawet – jak przytłaczający odsetek Rosjan przyjąłby z takim samym entuzjazmem agresję militarną na Polskę.
Nie da się wytłumaczyć Rosjan do końca tym, że żyją w zamkniętym systemie, gdzie funkcjonują cenzura i propaganda. Bo przecież Rosjanie żyją także za granicą, chociażby w Niemczech. Mają tam pełen dostęp do informacji, tak jak i my. I mimo to potrafią urządzać proputinowskie manifestacje na ulicach zachodnich, zwłaszcza niemieckich miast. Mamy zatem do czynienia z narodem, który został ukształtowany w sposób wyjątkowo imperialistyczny i który po II wojnie światowej, mimo iż był jednym z państw, które tę wojnę wywołały – zresztą trzeba ciągle przypominać, że Związek Radziecki razem z hitlerowskimi Niemcami uderzył na Polskę, rozpoczynając II wojnę światową. To były dwa totalitaryzmy, a my padliśmy pierwszym łupem obu tych totalitaryzmów. Kiedy doszło do zakończenia II wojny światowej, jeden z agresorów nagle stał się głównym aliantem, zwycięzcą, beneficjentem tej wojny. I o ile była jakaś forma denazyfikacji Niemiec – choć też warto zadać sobie pytanie, czy skuteczna – pod nadzorem Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, to nie było czegoś takiego jak dekomunizacja Rosji czy wcześniej Związku Radzieckiego. Co więcej, obecny przywódca Rosji wprost nawiązuje do tradycji komunistycznych, tradycji stalinowskich. Te tradycje są cały czas żywe – wystarczy popatrzeć na obchody uroczystości mających swoje korzenie w Związku Radzieckim. Czy to jest w ogóle do pomyślenia, żeby kult III Rzeszy w Niemczech – choć on na pewną skalę to zjawisko występuje – był żywy w takim stopniu, jak tradycja Związku Radzieckiego w Rosji? To samo dotyczy kultu wobec rozmaitych symboli komunistycznych. One pozostały żywe nawet w pewnych krajach postkomunistycznych, które już się wyzwoliły. Widzimy zresztą, że nawet w Polsce nie wszystkie symbole komunizmu zostały usunięte.
Przerażające jest też to, że gdy z jednej strony Zachód laicyzuje się, z drugiej rosyjski dyktator stawia się w roli „ostoi tradycyjnych wartości”, „obrońcy cywilizacji chrześcijańskiej” przed „zgniłym Zachodem”. Dlaczego propaganda Putina w dużym stopniu „zwodzi” konserwatystów w demokratycznych społeczeństwach, mimo iż polityka tego przywódcy nie ma właściwie zbyt wiele wspólnego ani z konserwatyzmem, ani chrześcijaństwem?
Problem jest również po stronie Zachodu. Bo to bardzo źle, kiedy z jednej strony nasza wolność ma być okupiona podatnością na ideologię tęczową, a z drugiej sugeruje się nam, że upominanie się o prawa chrześcijan musi łączyć się w sposób nierozerwalny z ideologią putinowską czy rosyjską. Żyjemy w tym zakłamanym świecie. Nie chcę wolności pod tęczową flagą, ale nie chcę praw chrześcijan narzucanych rosyjskimi bagnetami. Musimy sami się wyzwolić z tej obłudy. Potrzeba pewnego otrząśnięcia się Zachodu, żeby nie dokonywał czegoś, co pamiętamy ze stanu wojennego, tzw. sprzedaży łączonej – że jeżeli ktoś chciał kupić papier toaletowy, to musiał kupić również „Trybunę Ludu”. A to przecież nie jest tak, że skoro chcemy cieszyć się wolnością, to automatycznie musimy przyjmować z pokorą dyktaturę LGBT. Tego typu zakłamanie i stawianie nas przed konfliktem sumienia nie tylko nie prowadzi nas do niczego dobrego, ale jest wręcz pożywką dla dyktatorów w rodzaju Putina.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozm. Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/594489-wywiad-nawrocenie-rosji-ale-jakie-ks-zielinski-odpowiada