Głośnym echem w całym świecie chrześcijańskim, a zwłaszcza wśród katolików w Europie, odbiły się dwa otwarte listy przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski arcybiskupa Stanisława Gądeckiego. Pierwszy z nich skierowany był do przewodniczącego Konferencji Episkopatu Niemiec biskupa Georga Bätzinga i dotyczył „drogi synodalnej” w tym kraju, drugi natomiast do patriarchy Moskwy i Wszechrusi Cyryla poświęcony był zbrojnej napaści Rosji na Ukrainę. Chociaż pisma miały swoich konkretnych odbiorców, to jednak pośrednio zaadresowane były także do niemieckich katolików i rosyjskich prawosławnych.
Oba listy zostały odebrane wśród chrześcijan na świecie jako ważny głos polskiego Kościoła na temat dwóch istotnych wydarzeń dotyczących wiary i moralności. Ich waga jest tym większa, iż wyszły one z państwa, które uważane jest za największy katolicki kraj w Europie. Poza tym zdecydowany ton, w jakim arcybiskup Gądecki zabrał głos, kontrastuje ze wstrzemięźliwym stanowiskiem Watykanu. Warto więc omówić pokrótce obie kwestie.
Krytyka „drogi synodalnej”
List arcybiskupa Stanisława Gądeckiego do biskupa Georga Bätzinga został sprowokowany przebiegiem obrad „drogi synodalnej”, a zwłaszcza trzeciego zgromadzenia ogólnego, które odbyło się w dniach od 3 do 5 lutego. Zdecydowana większość jego uczestników opowiedziała się wówczas za radykalną zmianą nauczania Kościoła w wielu sprawach, m.in. za całkowitą akceptacją czynów homoseksualnych, błogosławieniem par jednopłciowych w świątyniach czy wyświęcaniem na księży tzw. osób niebinarnych. Niczym dogmat przyjęte zostały założenia teorii gender, która mówi, że płeć nie jest czymś stałym i niezmiennym, lecz płynnym w czasie. Jeśli tak miałoby być, to jaki jest sens upierać się przy męskiej tożsamości kapłanów?
22 lutego arcybiskup Stanisław Gądecki odpowiedział wspomnianym listem, który nazwać można „braterskim upomnieniem”. Wyraził w nim swe zaniepokojenie przebiegiem niemieckiej „drogi synodalnej”, uznając, że jej podstawą nie zawsze jest Ewangelia, lecz raczej swoiście pojmowane nauki społeczne i psychologia. W tym świetle uczestnicy owego przedsięwzięcia starają się „unowocześnić” nauczanie Kościoła, zwłaszcza w sferze tożsamości seksualnej. Zapominają przy tym – jak zauważa arcybiskup Gądecki – że „stan wiedzy naukowej zmienia się często, i to niekiedy w sposób bardzo diametralny, np. za sprawą zmiany paradygmatu”. Na potwierdzenie tego przewodniczący Episkopatu podał przykłady „naukowych błędów” i „ideologicznych oszustw”, za którymi potrafiły podążać swego czasu całe rzesze naukowców i polityków.
Polski dostojnik napisał też, że ma świadomość, iż „Kościół w Niemczech systematycznie traci wiernych, a liczba kapłanów z roku na rok się zmniejsza”, w związku z czym zaniża on kryteria naboru do kapłaństwa. Ulega też presji zsekularyzowanego otoczenia, prezentując przy tym kompleks niższości. Jak napisał arcybiskup Gądecki:
Wierni nauczaniu Kościoła nie powinniśmy ulegać naciskom świata ani poddawać się wzorcom dominującej kultury, gdyż może to prowadzić do moralnego i duchowego zepsucia. Wystrzegajmy się powtarzania utartych sloganów i standardowych żądań typu: zniesienie celibatu, kapłaństwo kobiet, komunia dla rozwiedzionych czy błogosławieństwo związków jednopłciowych. „Aktualizacja” definicji małżeństwa w Karcie Praw Podstawowych UE nie jest powodem, aby manipulować przy Ewangelii.
Chociaż autorem listu był przewodniczący Konferencji Episkopatu, pismo odebrane zostało powszechnie jako głos Kościoła w Polsce w sprawie niemieckiej „drogi synodalnej”. Głos, mimo dyplomatycznego języka kościelnego, bardzo zdecydowany i krytyczny.
Brak jednoznaczności Watykanu
Dwa dni później w Watykanie zjawił się wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec biskup Franz-Josef Bode, jeden ze zwolenników rewolucji teologicznej w Kościele, który spotkał się osobiście z samym Franciszkiem, a także z kilkoma dostojnikami Kurii Rzymskiej. Jak powiedział później: Stolica Apostolska nie udzieliła „żadnej blokady, żadnych wytycznych, żadnych potępień czy gróźb” w związku z „drogą synodalną”.
Sam przyznał, że podczas półtoragodzinnej rozmowy z Franciszkiem omówił m.in. kwestie stosunku Kościoła do homoseksualizmu, wyświęcania kobiet na księży czy przyszłości kapłaństwa. Dodał, że jego rozmówca nie odniósł się do tych problemów bezpośrednio, lecz podkreślił, by Kościół był blisko człowieka, a dopiero później powinno przychodzić prawo. Niemiecki hierarcha miał też dostać zachętę, by włączyć tematykę niemieckiej „drogi synodalnej” w globalny proces synodalny.
W komentarzach watykanistów pojawiły się różne interpretacje tego wydarzenia: od takich, które uznają, iż Franciszek popiera niemiecką „drogę synodalną”, przez takie, które twierdzą, że podziela tylko część jej postulatów, aż po takie, które utrzymują, iż całkowicie się z nią nie zgadza. Jedno jest pewne: brak po tym spotkaniu jednoznacznego stanowiska Stolicy Apostolskiej w sprawie wniosków przegłosowanych podczas ostatniego zgromadzenia ogólnego „drogi synodalnej”.
Wezwanie do patriarchy Cyryla
Drugim ważnym pismem arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, szeroko komentowanym w wielu środowiskach chrześcijańskich na świecie, był list otwarty skierowany 2 marca do patriarchy Moskwy i Wszechrusi Cyryla. Przypomnijmy, że zwierzchnik duchowy rosyjskiego prawosławia wezwał do modlitwy o pokój na Ukrainie, ale nie potępił napaści Rosji na sąsiednie państwo, a nawet swoimi wypowiedziami usprawiedliwiał agresję Putina. Wywołało to reakcję przewodniczącego Episkopatu Polski, który napisał do patriarchy, że modlitwa o pokój na Ukrainie będzie wyrazem hipokryzji, jeśli nie będą towarzyszyć jej czyny. Arcybiskup Gądecki zwrócił się do adresata w następujących słowach:
Dlatego proszę Cię, Bracie, abyś zaapelował do Władimira Putina, by zaprzestał bezsensownej walki z narodem ukraińskim, w której giną niewinni ludzie, a cierpienie dotyka nie tylko żołnierzy, ale i osoby cywilne – zwłaszcza kobiety i dzieci. Jeden człowiek może jednym słowem zatrzymać cierpienia tysięcy ludzi – jest nim prezydent Federacji Rosyjskiej. Proszę Cię, jak najpokorniej, byś zaapelował o wycofanie wojsk rosyjskich z suwerennego państwa, którym jest Ukraina.
(…) Proszę Cię także, abyś zaapelował do rosyjskich żołnierzy, aby nie uczestniczyli w tej niesprawiedliwej wojnie, aby odmawiali wykonywania rozkazów, których skutkiem – jak już to widzimy ‒ są liczne zbrodnie wojenne. Odmowa wykonania rozkazu w takiej sytuacji jest obowiązkiem moralnym. Przyjdzie czas rozliczenia tych zbrodni, także przed międzynarodowymi trybunałami. Gdyby jednak udało się komuś tej ludzkiej sprawiedliwości uniknąć, istnieje trybunał, którego uniknąć nie można. «Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre« (2 Kor, 5,10).”
(…) Proszę więc, abyś zaapelował do nich, aby czym prędzej wracali do domu, nie plamiąc sobie rąk niewinną krwią.
Jest wojna, ale nie ma agresora
Warto w tym kontekście wspomnieć o stosunku Stolicy Apostolskiej do wojny w Ukrainie. Sam Franciszek wypowiadał się o tym konflikcie kilkakrotnie. Wyrażał swój ból z powodu dziejących się wydarzeń, wzywał modlitw o pokój i do zaprzestania walk, wyrażał troskę o zagrożoną ludność cywilną, jednak nigdy nie nazwał Rosji agresorem i nie zaapelował bezpośrednio do Władimira Putina o przerwanie wojny.
Sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kardynał Pietro Parolin oświadczył z kolei, że papież wezwał obie walczące strony, aby powstrzymały się od działań, które mogą przynieść narodom cierpienia, zdestabilizować pokojowe współistnienie i zdyskredytować międzynarodowe prawo. Przez wielu komentatorów wypowiedzi te zostały odebrane jako przykład dyplomatycznego symetryzmu.
25 lutego Franciszek zaskoczył wszystkich i udał się osobiście do rosyjskiej ambasady przy Stolicy Apostolskiej. Nie znamy kulis rozmowy, jaka się tam odbyła. Biuro prasowe Watykanu oświadczyło, że złożył on wspomnianą wizytę, by wyrazić swoje zaniepokojenie wojną w Ukrainie. W podobnym tonie wypowiedział się ambasador Rosji Aleksander Awdiejew, który powiedział, że Franciszek wypytywał go o sytuację na Ukrainie i wyrażał troskę o los ludności cywilnej.
Po tym wydarzeniu w rosyjskich mediach, m.in. na prawosławnych stronach internetowych, pojawiła się fotografia przedstawiająca Franciszka w otoczeniu pracowników rosyjskiej ambasady. Wspomniane „sweet photo” opatrzone było komentarzami, że papież w pełni podziela troskę Rosjan o ludność na Ukrainie i także pragnie szybkiego zakończenia operacji wojskowej.
Późniejsze wypowiedzi Franciszka były już bardziej zdecydowane. 28 lutego powiedział, że „kto prowadzi wojnę, ten służy diabłu”, jednak nie sprecyzował, kogo miał na myśli. Podobnie było 6 marca, gdy stwierdził:
Po Ukrainie płyną rzeki krwi i łez. To nie jest operacja wojskowa, ale wojna, która sieje śmierć, zniszczenie i nieszczęście.
Podkreślił, że Ukraina potrzebuje pomocy humanitarnej, zaapelował o przestrzeganie prawa międzynarodowego i zapewnił, że dołoży wszelkich starań, by zapanował pokój. Znów jednak nie wskazał agresora, który w tym samym czasie dokonywał zbrodni ludobójstwa na ludności cywilnej.
Część komentatorów jest zdania, że Franciszek nie musiał wymieniać ani nazwy Rosji, ani nazwiska Putina, ponieważ wszyscy na świecie i tak wiedzą, kto jest odpowiedzialny za wywołanie i eskalowanie tej krwawej wojny. Warto jednak zaznaczyć, że nie wszyscy to wiedzą, ponieważ w Rosji miliony ludzi, znajdujących się pod wpływem kremlowskiej propagandy, uważają za agresorów i ludobójców Ukrainę oraz Zachód. Nie mówiąc już o tym, że rozczarowani postawą Franciszka są liczni Ukraińcy, którzy czują się potraktowani w jego wypowiedziach na równi z Rosjanami.
Dyplomacja ustępstw zamiast polityki prawdy
Zawiedzionych polityką papiestwa jest również wielu znanych komentatorów religijnych. Portal Więzi opublikował np. tekst włoskiego watykanisty Andrei Gagliarducciego, który uważa, że dyplomacja papieska robi błąd, prowadząc politykę ustępstw zamiast polityki prawdy. Jego zdaniem:
mimo wielu gestów, dyplomacja Stolicy Apostolskiej okazała się słaba, wręcz zmarginalizowana. Nie wypracowała krytycznego spojrzenia na działania prezydentury Wladimira Putina. Wolała nie zajmować stanowiska w niektórych kluczowych kwestiach, milcząc w imię dialogu, którego nie chciały siły w terenie. Zamiast tego papież podwoił wysiłki w kwestii ogólnikowych apeli o pokój i dobrą wolę, które mogą trafić do serc ludzi, ale z pewnością nie mają bezpośredniego wpływu na politykę.
(…) Stolica Apostolska w pewnym sensie straciła tę aurę wiarygodności, dzięki której słuchano jej na poziomie międzynarodowym. Dyplomacja papieża Franciszka skupiła się na najważniejszych światowych tematach i programach rozwoju, takich jak migracja, rozbrojenie i ekologia. Jednak w tym dalszym impulsie zabrakło w niej tła w postaci słowa proroctwa, mającego swe źródło w wierze w Boga i spotkaniu z Jezusem Chrystusem. Stała się dyplomacją pragmatyczną, a to sprawiło, że pod pewnymi względami upodobniła się do wszystkich innych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/588662-dwa-listy-arcybiskupa-gadeckiego-do-niemcow-i-do-rosjan