Arcybiskup George Gänswein, osobisty sekretarz Benedykta XVI i były osobisty sekretarz papieża Franciszka, udzielił obszernego wywiadu EWTN, w którym stwierdził, że za atakiem na papieża emeryta kryją się przyczyny związane z Drogą synodalną w Niemczech.
Przypomnijmy, od kilku tygodni media publikują artykuły na temat raportu, który niemiecka kancelaria prawna Westpfahl-Spilker-Wastl przedstawiła jako efekt swoich badań dotyczących przestępstw seksualnych popełnionych przez księży archidiecezji monachijskiej w latach 1945-2019.
Wielkim echem odbiło się oskarżenie prawników, że papież senior Benedykt XVI., jako były arcybiskup-metropolita Monachium, tuszował pedofilię księży archidiecezji monachijskiej. W ważnym wywiadzie dla amerykańskiej telewizji katolickiej Gänswein przedstawił serię nieznanych dotąd szczegółów dotyczących zarzutów stawianych Benedyktowi XVI.
Gänswein mówił o błędzie odkrytym w kręgu Benedykta XVI zaraz po opublikowaniu raportu.
Przypomnijmy, papież, zapytany przez śledczych, czy uczestniczył w spotkaniu, które odbyło się w archidiecezji w styczniu 1980 r., odpowiedział, że nie. Jednak później zweryfikował błąd, potwierdzając swóją obecność. Chodzi o spotkanie, na którym rozmawiano o przypadku księdza, sprawcy nadużyć w innej diecezji, który został przyjęty do archidiecezji monachijskiej na leczenie psychiatryczne.
Arcybiskup powtórzył, że odpowiedzialność za błąd nie spoczywał na Benedykcie, ale na zespole, który pomógł mu przygotować odpowiedzi na pytania śledczych.
„Do dziś pamiętam, kiedy przeglądaliśmy oświadczenie, które wysłał do kancelarii, powiedział: ‘Tego spotkania już nie pamiętam. Ale jeśli mówicie, że mnie nie było, i ta nieobecność jest udowodniona przyjmuję to’. Powiedziałem: ‘Ojcze Święty, to sprawdziliśmy, więc możemy założyć, że to prawda’. Dopiero po przedstawieniu raportu, jeden z ekspertów powiedział: Mamy tu dowód, Benedykt był obecny, a nie nieobecny. Byłem w szoku, inni też byli w szoku. A potem sprawdziliśmy ponownie. I rzeczywiście, doszło do pomyłki. Powiedziałem papieżowi Benedyktowi, a on powiedział: „Musimy od razu powiedzieć, że to był błąd z naszej strony”. To nie było zamierzone, więc nie było kłamstwem — kłamstwa zdarzają się celowo; to był błąd”,
wyjaśnił arcybiskup.
Gänswein wyjaśnił, jak ciężkim zadaniem było dla Benedykta przygotowanie odpowiedzi na pytanie śledczego.
„Zapytano papieża Benedykta o chęć udziału w tym raporcie. Powiedział: ‘Nie mam nic do ukrycia, chętnie to zrobię’. Następnie otrzymał około 20 stron pytań i został poinformowany, że będzie miał oczywiście możliwość wglądu do dokumentacji, na podstawie której pytania zostały opracowane”.
Dokumentacja, o której mowa, liczyła aż 8000 stron. Oczywiście nie mógł sam ich skontrolować i do pomocy zatrudniono kilku prawników. To z powodu tak dużego materiału i ograniczonego czasu wystąpił błąd.
Gänswein powtórzył dalej, że na spornym spotkaniu w ogóle nie było mowy o tym, że ksiądz, który ma zostać przyjęty do archidiecezji monachijskiej, był pedofilem. „Wtedy w ogóle o tym nie mówiono. Nie wspomniano też o przyczynie terapii, że prawdopodobnie był to ksiądz pedofil. Nie ma o tym wzmianki w protokole. Twierdzenie, że Benedykt o tym wiedział, że go chronił i ukrywał, jest po prostu kłamstwem. I muszę szczerze powiedzieć: to insynuacja. To po prostu nieprawda”.
Pytany, czy te oskarżenia pod adresem Benedykta XVI mają pewne tło polityczne, związane z sytuacją w Kościele w Niemczech i kontrowersyjną Drogą Synodalną, arcybiskup odpowiedział:
„Kiedy raport powstawał dwa lata temu, o ile dobrze pamiętam, miał być opublikowany w zeszłym roku. Następnie z różnych powodów został przełożony. Ostatni raz z listopada na styczeń. Możemy spekulować, w jakim stopniu jest to związane czasowo lub przyczynowo z Drogą Synodalną w Niemczech. Ale jedno jest jasne: osoba i dzieło Benedykta stoją na przeszkodzie pewnym celom, do których zmierza Droga Synodalna. I jest to ogromne niebezpieczeństwo, że wszystko, co ma związek z pedofilią jest teraz traktowane jednoprzyczynowo, aby łatwiej zrealizować założenia Drogi synodalnej. W zeszłym tygodniu zobaczyliśmy, jakie teksty zostały przekazane na zgromadzeniu plenarnym we Frankfurcie i dokąd to ma prowadzić”,
mówił Gänswein.
Po tym, jak dziennikarz zwrócił uwagę, że raport został wykorzystany jako uzasadnienie Drogi Synodalnej i zmian, jakie ta ze sobą niesie, Arcybiskup powiedział:
„Zawsze mówi się, że ofiary przemocy są w centrum uwagi. I to jest absolutnie słuszne. Istnieje jednak również koncepcja „nadużycia nadużycia”. I to jest właśnie niebezpieczeństwo, które się tu kryje. Nie wolno nam zapominać, że za każdym razem, gdy ktoś próbuje manipulować czymś lub kimś, nie robi nic poza próbą osiągnięcia celu, ukrywając go za inną rzeczywistością”.
Jego głos jest kolejnym z serii ważnych, wypowiadanych na tle oskarżeń pod adresem Benedykta XVI. Rozmowa Gänsweina świadczy o innym ważnym fakcie. O otwartości, z jaką 94-letni papież-emeryt zgodził się współpracować ze śledczymi i wysiłku, jaki w to włożył, mimo swojego wieku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/585950-arcybiskup-ganswein-o-zapleczu-atakow-na-benedykta-xvi