Przyjrzyjmy się sobie: Nie jesteśmy i nie będziemy bogami. Żadna przemiana ekonomiczno-społeczna, żadne rozwiązanie polityczne, żaden postęp naukowo-techniczny i medyczny, żadne zabiegi biotechnologiczne, żaden system edukacyjny, żadna psychoterapia nie sprawią tego, że człowiek stanie się Bogiem. Człowiek jest i będzie na wiele sposobów ograniczony. Niedoskonałością naznaczona jest ludzka aktywność, losem człowieka jest cierpienie i śmierć.
Jest jednak w człowieku pragnienie trwania na zawsze, pomimo zauważalnego upływu czasu i pomimo świadomości nieuchronnej śmierci. Człowiek poszukuje tego, co prawdziwe, dobre i piękne. W tym poszukiwaniu zawarty jest istotny rys przekraczania poznanych dotąd prawd, osiągniętego i uczynionego dobra, wykonanego i kontemplowanego piękna. Człowiek chce wiedzieć więcej i dogłębniej, chce rozumieć, tzn. poznać ostateczne przyczyny rzeczywistości, poszukuje wciąż głębszego sensu. Nie satysfakcjonują go w pełni osiągnięte dotąd dobra – pieniądze, sława, przyjemności, wykształcenie. Człowiek jest otwarty na coś znacznie więcej niż na komunistyczną utopię dobrobytu społeczeństwa bezklasowego czy transhumanistyczną utopię postświata, w którym nowy człowiek (postczłowiek) miałby być uwolniony od wszystkich swych niedoskonałości i ograniczeń.
Człowiekowi jako osobie nie wystarczają do życia konteksty nie-osobowe. Pośród rzeczy (przedmiotów martwych), ale i pośród bytów ożywionych – roślin i zwierząt – czuje się poniekąd samotny. Jest w stanie żyć po ludzku tylko w kontekstach osobowych. Tylko pomiędzy osobami możliwe jest osobowe przebywanie – wspólnota dialogu i miłości. Nie zawsze rozmawia się po to, aby o czymś siebie czy kogoś poinformować. Nieraz chodzi po prostu o to, aby w sposób osobowy być razem. Daje się różne dary nie zawsze dlatego, że ktoś jakiejś rzeczy potrzebuje, ale dlatego, by wyrazić swoje bycie dla kogoś drugiego.
Jednak i międzyludzkie, osobowe relacje nie przynoszą człowiekowi spełnienia. Człowiek szuka mocniejszych i niezawodnych osobowych uzasadnień. Chce bardziej kochać – tak, by dać (oddać) siebie całego i być przyjętym w całości, i chce być bardziej, niż dotąd, kochany. Inaczej mówiąc, człowiek poszukuje szczęścia bez granic, a tej pełni szczęścia na ziemi nie osiąga, bo wszystko, co jest na ziemi, nawet ludzkie konteksty osobowe, nie jest absolutne, nie jest bez granic, a przeciwnie, jest ograniczone w swej doskonałości. To otwarcie na to, co bez granic, co absolutne, jest właśnie otwarciem na Boga. To coś, czego człowiek nieraz po omacku szuka, to Bóg. I czas Adwentu to błogosławiony czas na obudzenie w sobie tego nie zawsze rozpoznanego pragnienia Boga.
Prawdę o ludzkim pragnieniu szczęścia jako nieuświadomionym pragnieniu Boga znakomicie oddał w powszechnie znanych słowach św. Augustyn:
„Stworzyłeś nas bowiem [Panie] jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie” (Wyznania I, 1).
A św. Teresa od Jezusa wyznaje:
„Kto Boga posiadł Ma szczęścia zdrój: Bóg sam wystarcza” (Cierpliwość zwycięża [Poezje,9]).
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/578096-czy-bog-jest-jeszcze-czlowiekowi-potrzebny
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.