O spotkaniach ze zmarłymi duszami czyścowymi opowiadała św. Siostra Faustyna. Widział je także św. Ojciec Pio. Ale nie tylko i wyłącznie wyniesieni na ołtarze otrzymali łaskę informacji z zaświatów o tym, czego potrzebują od nas ci, którzy ubiegli nas w wiecznej wędrówce do Nieba.
Noc. Głucha i ciemna. W małej austriackiej górskiej wioseczce Sonntag od dawna śpią już wszyscy mieszkańcy. Otaczające osadę od wschodu alpejskie pasmo Gemeinde Sonntag kładzie się w tej chwili groźnym cieniem na dolinie Seebergbach, nie sprawiając już tak sielskiego wrażenia jak za dnia. Wówczas bowiem pasmo jest przepięknie oświetlone południowym słońcem, a tutejsze murawy porastające podnóża skalistych turni nadają pasmu typowo alpejskiego charakteru. W tej chwili nie ma tu jednak żadnego, najmniejszego nawet, źródła światła. Ciemność, cisza i czas odpoczynku dla ciężko pracujących austriackich pasterzy.
Nie inaczej jest w tym momencie w pewnej chacie położonej na uboczu wioski. Mieszka w niej kilkuosobowa rodzina Simmów. Żyjąca w wielkiej biedzie. Tak wielkiej, że wszystkie dzieci od najmłodszych lat muszą pomagać rodzicom w utrzymaniu gospodarstwa. Synowie pracują fizycznie u lokalnych najemców. Siostry zaś posłane są na służbę do co bardziej zamożnych rodzin. W tej chwili jednak wszyscy pogrążeni są w jednakowo głębokim snie. Zmęczenie całodzienną pracą wreszcie odchodzi.
Jest między 3 a 4 w nocy, gdy do izby dwudziestopięcioletniej Marii – dziewczyny, której z racji wątłego zdrowia kilkukrotnie odmówiono już przyjęcia do zakonu Sióstr Najświętszego Serca Jezusowego – ktoś ewidentnie wchodzi. Tak przynajmniej słyszy wybudzona ze snu kobieta. Maria słyszy kroki. Siada na łóżku i zaczyna się rozglądać. Kto mógł tutaj wejść? W dodatku o tej porze? Maria nie czuje jednak żadnego lęku. Jest spokojna. Już jej mama twierdziła, że od dzieciństwa zastanawiała się nad tym fenomenem braku lękliwości u swojej córki. Ta bowiem nigdy się nie bała. Teraz też nie jest inaczej. Nawet wówczas, gdy dziewczyna widzi postać obcego mężczyzny, który krąży po jej pokoju. Kręcąc się po sypialni w jedną i w drugą stronę.
Jak tu wszedłeś?
—pyta surowym tonem Maria. Postać jednak nic nie odpowiada. Dziewczyna ponawia więc pytanie.
Co zgubiłeś?
Postać jednak krząta się dalej, nic nie odpowiadając. Jakby nie słysząc zadawanych przez Marię pytań.
Kim ty jesteś?!
—ponawia pytanie Maria i wyskakując z łóżka, zbliża się do postaci. Próbuje złapać intruza, gdy nagle okazuje się, że jej ręka… chwyta powietrze. Naraz postać znika. Maria kładzie się do łóżka. Nie może jednak zasnąć. Kto to mógł być? Czego chciał? Po kilku chwilach dziewczyna znów słyszy te same kroki, co poprzednio. Sytuacja się powtarza. Maria wstaje z łóżka, próbuje pochwycić postać, ale ponownie natrafia na pustkę. Jest bezradna. Ewidentnie widzi postać. Wyraźnie i bez żadnych wątpliwości. Ale nie potrafi jej dotknąć.
Następnego dnia po porannej Mszy Świętej, w jakiej zwykła brać udział pobożna Maria, udaje się do swego kierownika duchowego. Opowiada całą nocną sytuację ze szczegółami.
Jeśli się to powtórzy, nie pytaj tej postaci, kim jest, ale od razu, czego od ciebie chce.
I rzeczywiście. Gdy sytuacja powtarza się i postać znów krząta się po spowitym nocnym mrokiem pokoju Marii, ta od razu zadaje pytanie, czego ta od niej chce.
Zamów trzy Msze Święte w moje intencji, a będę uwolniony – pada odpowiedź.
Maria już wie, z kim ma do czynienia. To dusza czyśćcowa. Ten przypadek z 1940 roku jest jednak dopiero początkiem wielkiej misji, jaka czeka tę pobożną kobietę z maleńkiej górskiej wioski w zachodniej Austrii. Od tej pory podobnych spotkań będzie miała znacznie więcej. Dusze czyśćcowe będą przychodzić do tej pobożnej i bardzo biednej dziewczyny, aby prosić ją o pomoc. O zamówienie w ich intencji Mszy Świętych, o modlitwę, czy wreszcie o post i ofiarę. Podobnych wizyt Maria będzie miała coraz więcej. Pod koniec życia (Maria Simma umiera w marcu 2004 roku) wedle samej widzącej, będzie ją odwiedzać nawet do trzech dusz czyśćcowych tygodniowo.
Nieznajomi promieniujący jasnością i pięknem
Kościół zna podobne przypadki. Charyzmat obcowania z duszami czyśćcowymi jest jednak w Kościele dość rzadko spotykany. Co oczywiście nie znaczy, że Kościół go odrzuca. Wręcz przeciwnie. Akceptuje, dopuszcza i uważnie przygląda się podobnym historiom. Spotkań z duszami czyśćcowymi dostępowało zresztą wielu świętych. A także ludzi jeszcze na ołtarze nie wyniesionych. O jednej z takich właśnie osób pisał w 1880 roku w swojej książce „Miesiąc z duszami czyśćcowymi” ojciec Berlioux.
Podaje tam historię pewnej osoby, która poświęciła swoje życie pomocy duszom czyśćcowym, niosąc im swoimi ofiarami i modlitwami prawdziwą ulgę. Gdy przyszedł wreszcie czas także i jej śmierci, została naraz z wściekłością zaatakowana przez stado demonów. Widziały one bowiem, że dusza ta właśnie się im wymyka. Umierająca podejmowała ostatni wysiłek, aby dać opór licznym atakom, gdy nagle zobaczyła tłum wchodzących do jej mieszkania zupełnie nieznajomych jej osób. Wszystkie promieniały jasnością i pięknem. Przepędziły demony dręczące umierającą i podeszły do łóżka, dodając leżącej na nim kobiecie słowa otuchy i odwagi.
Kim wy jesteście?
—zawołała.
Jesteśmy mieszkańcami nieba – odpowiedziały aksamitnym głosem. – Tymi samymi, których twoja pomoc doprowadziła do pełni szczęścia. Teraz więc my przez wdzięczność przychodzimy pomóc ci przekroczyć próg wieczności. I wydobyć się z tego miejsca trwogi. Wprowadzając do Miasta Świętego.
Sześćdziesiąt lat czyśćca za zaniedbane obowiązki
Niewątpliwie najbardziej dziś znaną postacią Kościoła, do której także przychodziły dusze czyśćcowe, jest św. Ojciec Pio. Słynna jest choćby historia z przełomu lat 1921 i 1922, gdy to kapucyński zakonnik modlił się wieczorem na swoim ulubionym miejscu na chórze. Naraz usłyszał tajemniczy hałas dochodzący od strony bocznych ołtarzy niewielkiego kościółka Matki Bożej Łaskawej. Ojciec Pio domyślał się, że to jeden z kleryków sprzątających kościół. Wychylił się więc zza chóru i zawołał głośno:
Hej! Co robisz?
—w odpowiedzi zakonnik usłyszał jedynie dalszy hałas. A z czasem nawet dźwięki obijanych świeczników. Ojciec Pio zawołał więc ponownie.
Ładnie wypełniasz posługę! Zamiast robić porządek, tłuczesz świece i świeczniki!
Wtedy stygmatyk zobaczył wreszcie pewną postać. Brata krzątającego się po kościele. Człowiek ten jednak nadal nie odpowiadał na jego pytania.
Ej! Co ty tam robisz?
—zapytał więc raz jeszcze zakonnik. Dopiero wówczas usłyszał wyraźną odpowiedź.
Odbywam tutaj swój czyściec. Byłem studentem w klasztorze i teraz właśnie tutaj muszę odpokutować za brak pilności w wykonywaniu moich kościelnych obowiązków.
Posłuchaj więc – odpowiedział Ojciec Pio. – Jutro odprawię za ciebie Mszę Świętą. Lecz nie wolno ci tu więcej przychodzić.
Opowiadając tę historię Ojciec Pio dodawał później:
Za brak pilności w wykonywaniu swoich obowiązków ten brat był nadal w czyśćcu, sześćdziesiąt lat po swojej śmierci! Wyobraźcie więc sobie, o ile dłużej i jak cięższy będzie czyściec dla tych, którzy popełniają poważniejsze grzechy.
Jeszcze innym razem obca osoba pojawiła się w celi Ojca Pio. Zakonnik był zdziwiony, gdyż była noc i o tej godzinie nikt obcy do klasztoru dostać się raczej nie mógł. Ojciec Pio zapytał więc nieznajomego starca:
Kim jesteś? Czego chcesz?
Ojcze Pio
—odpowiedziała postać.
Nazywam się Pietro Di Mauro zwany Precoco, syn Nicoli. Zmarłem w tym klasztorze 18 września 1908 roku w celi numer 4, gdy znajdował się tu jeszcze przytułek dla ubogich. Pewnej nocy, leżąc w łóżku, zasnąłem z zapalonym cygarem. Iskry podpalił materac, a potem także i mnie. Zmarłem. Wciąż znajduję się jednak w czyśćcu. Potrzebuję Mszy Świętej, która mnie uwolni. Bóg zezwolił mi przyjść i prosić cię o pomoc
Następnego dnia zakonnik z Pietrelciny sprawdził, czy historia opowiedziana przez duszę rzeczywiście jest prawdziwa. Okazało się, że tak. Ojciec Pio odkrył, że w 1908 roku faktycznie zginął w klasztorze człowiek o takim imieniu i nazwisku. Wszystko się zgadzało. Jeszcze tego samego dnia odprawił więc obiecaną duszy Mszę Świętą w jej intencji.
Koło ratunkowe
Pamięć nie ocala. Owszem, ona jest ważna. Ale sama w sobie nie przynosi korzyści zmarłym. Potrzeba czegoś większego
—ksiądz Łukasz Wiśniewski MIC, dyrektor Stowarzyszenia Pomocników Mariańskich zawiesza na chwilkę głos.
Najważniejszy jest owoc tej pamięci. Czyli modlitwa. Nasi klerycy zwykli mówić o byciu ratownikiem dusz czyścowych. Aby nieustannie rzucać im koło ratunkowe.
Ksiądz Łukasz wie, o czym mówi. Należy do Zgromadzenia księży, którym temat modlitwy za zmarłych jest bardzo bliski. Księży Marianów, bo to o nich mowa, modlitwy za zmarłych nauczył sam założyciel zakonu, czyli św. Stanisław Papczyński. Znana jest historia pewnej umierającej dziewczynki, którą bezradna mama przyniosła któregoś dnia na Marianki, aby ojciec Stanisław pomodlił się o jej zdrowie. Jak podają kroniki, dziewczynka rzeczywiście je odzyskała.
Sam Papczyński zawsze kazał jak najszybciej zawiadamiać siebie o śmierci współbrata. Siebie, jak i wszystkie inne domy zakonne. Tak, aby wszyscy mogli wesprzeć zmarłego Mszami Świętymi, modlitwami i umartwieniami.
Lecz – dodawał święty – jeszcze większym dziełem jest uwalnianie ich dusz z grobu oczyszczających płomieni przez pobożne modlitwy. (…) Przejawem najwyższej miłości jest wypraszanie u Boga wolności duszom, które znajdują się w płomieniach czyśćcowych, albo też niesienie im pomocy jałmużnami czy też różnymi innymi sposobami. Bezbożnym i nierozumnym jest ten, kto nie wzrusza się ich mękami i nie niesie pomocy cierpiącym, choć może to robić.
Najlepsza okazja, aby zacząć
W mariańskim klasztorze w podsiedleckim Skórcu znajduje się przy wejściu pewien piękny obraz. Przedstawia odprawiającego Eucharystię św. Ojca Papczyńskiego. Odwrócony twarzą do ołtarza podnosi kielich z przemienioną właśnie Krwią Pańską. Nad nim widać Matkę Bożą Niepokalanie Poczętą – patronkę zgromadzenia – oraz Aniołów. Pod całą tą sceną, jak gdyby pod posadzką świątyni widać zaś liczne dusze zmarłych. Przebywających w czyśćcu. Ubrani na biało Księża Marianie podają tym zmarłym tzw. decymki (mariańska modlitwa Koronki 10 cnót Najświętsze Maryi Panny). To symbole modlitwy przebłagalnej, a także odprawiane za te dusze Msze Święte. Dzięki tej Ofierze przebywający w czyśćcu mogą wreszcie trafić do Nieba.
Tych kilka dni na początku listopada to, moim zdaniem, jedne z najpiękniejszych dni Kościoła. To jedno z największych jego świat – wyjaśnia ks. Łukasz. – 1 i 2 listopada są Świętami Kościoła. Pierwszego dnia świętujemy Kościół Chwalebny, drugiego zaś Kościół Oczyszczający się. My zaś, modląc się, nawiedzając groby, cmentarze, jak gdyby spajamy te dwie rzeczywistości. Z jednej strony modląc się za naszych bliskich zmarłych. A z drugiej prosząc o wstawiennictwo świętych. To naprawdę najpiękniejsze ze świąt.
Trzeba przyznać, że akurat Księża Marianie zdają sobie z tego sprawę, jak mało kto. Zaszczepieni przez swego świętego założyciela charyzmatem opieki nad duszami czyśćcowymi przez całą oktawę Dnia Zadusznego modlą się intensywnie za wszystkich zmarłych. W każdej mariańskiej parafii są w tym okresie odprawiane specjalne nieszpory za zmarłych. Połączone z modlitwą wspominkową.
Dodatkowo Stowarzyszenie Pomocników Mariańskich przez cały październik zbiera intencje za osoby zmarłe. Następnie przez cały listopad będzie w intencji tychże właśnie zmarłych odprawionych 30 kolejnych Mszy Świętych. Imiona zmarłych można nadal przesyłać za pomocą specjalnego formularza na stronie: www.spm.org.pl/nowenna-za-zmarlych-311
Pamiętamy także o tych wszystkich, którzy z różnych powodów pójść na cmentarz w tym roku nie mogą. Chcemy zapalić w intencji ich bliskich symboliczne świece
—tłumaczy duchowny.
Za każdą zgłoszoną nam na stronie zmarłą osobę nasi Pomocnicy Mariańscy oraz wolontariusze będą fizycznie zapalali świecę. Na konkretnych cmentarzach w całej Polsce. Każdy taki płomień to znak modlitwy. Duchowej łączności w to jakże piękne i ważne święto Kościoła.
Pozostaje ufać, że prośby zmarłych, którzy otrzymali możliwość chwilowego powrotu na ziemię, aby przekazać nam ważną informację, nie zostaną przez nas zlekceważone. Modlitwa w ich intencji potrzebna jest im bowiem nie tylko teraz na początku listopada. Ale przez cały rok. Pierwsze osiem dni zaczynającego się zaraz miesiąca, w których Kościół daje nam nieprawdopodobne narzędzie, jakim są odpusty zupełne za zmarłych, to jednak najlepsza okazja, aby zacząć.
Stefan Czerniecki
Źródła:
„Przedziwne sekrety dusz czyśćcowych”, s. Emmanuel i Maria Simma, Promic, 2016
„A Month with Our Friends the Souls in Purgatory Knowing Them Praying to Them Delivering Them Father Berlioux”, The Call to Fatima, 1880
„Cuda Ojca Pio”, Renzo Allegri, WAM, 2015
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/572296-to-nie-sa-zarty-czysciec-naprawde-istnieje