Tekst niniejszy, autorstwa śp. Marioli Wołochowicz, powstał na przełomie lat 2009/2010 z okazji Roku Kapłańskiego. Jest wart przypomnienia 19.X.2021 – w dniu 30. rocznicy przejścia ks. Jana Ziei do wieczności.
W Roku Kapłańskim pragnę przypomnieć niezwykłą postać: ks. Jan Zieja (1897-1991), kapelan Szarych Szeregów, AK i Powstania Warszawskiego (także uczestnik wojny 1920 roku) – ale przede wszystkim odważny duszpasterz, radykalnie żyjący Ewangelią, prawdziwy autorytet moralny, pionier wielu dziedzin życia społecznego, w tym Solidarności. Nakreślić jego sylwetkę jest dla mnie radością tym większą, że mam z nim więzy krwi (był moim o wiele starszym kuzynem z pokolenia dziadka).
Czego możemy się nauczyć od tego kandydata na ołtarze? Oto najważniejsze kierunki:
1/ Umiłowanie Słowa Bożego
Wywodząc się z ubogiej rodziny, za długo ciułane pieniądze kupił pierwszą w swoim życiu książkę: Ewangelię św. Jana. Ciągle ją czytał, nigdy się z nią nie rozstawał. „Ewangelię traktował dosłownie. Wiedział jednak, że trzeba ją realizować w ludziach a nie ponad ludźmi. Tak właśnie mówił: >Królestwo Boże rośnie w nas<”. Każdą sytuację potrafił skomentować Ewangelią.
2/ Aktywna służba ku umocnieniu i odnowieniu Kościoła
Wytyczał plan przemian – jeszcze w 1944 roku sformułował głęboką i śmiałą wizję pracy w powojennej parafii:
Celem naszym najwyższym jest ewangeliczne królestwo Boże na ziemiach Rzeczpospolitej.
Podstawą i źródłem natchnień prac naszych będzie Święta Ewangelia jedynego Pana naszego Jezusa Chrystusa, katechizm katolicki, przyjęty na nowo: świadomie, rzetelnie i uczciwie, z całą konsekwencją życiową.
Ogniskiem takiego życia ma stać się parafia pojęta jako społeczność religijna, do rodziny jak najbardziej upodobniona, oparta na wierze, nadziei i miłości.
Rozróżniał sprawy pierwszo- i drugorzędne. Chrystusowe „Przecedzacie komara a połykacie wielbłąda” skomentował:
Komar to wszystkie sprawy drobne, najczęściej zewnętrzne i obrzędowe w naszej religii. Wielbłąd to sprawy wewnętrzne, istotne w naszej religii: życie z prawdy, w miłości do Boga i bliźnich. Za mało dbamy, aby w tym wzrastać i innym do tego pomagać.
Wobec groźby zerwania konkordatu (co się zresztą stało) apelował do księży:
Niech nam odbiorą ludzie źli wszystkie przywileje społeczne, płynące z naszego stanowiska, a choćby nawet z „konkordatów” – byleśmy mieli mocny konkordat z Bogiem – z Ewangelią Świętą – i z ludem wierzącym.
Gdy w roku 1958 głosił rekolekcje do biskupów polskich – jednym ze słuchaczy był Karol Wojtyła.
Wierzył, że każdy może mieć znaczący wpływ na otoczenie i kraj – więc letnich wytrwale przeobrażał w gorących, gorących w płomiennych. Zakładane „uniwersytety dla parafian” celowo nazywał imieniem Piotra Borowego, gazdy z Podhala, który w składzie polskiej delegacji na Kongres Wersalski upominał się o sprawę Polski, udając się nawet do samego prezydenta USA, Wilsona. To zachęca, by porzucić bierność: a cóż ja mogę? Skoro mógł gazda – każdy z nas może mieć wpływ na poprawę funkcjonowania kraju!
3/ Zrozumienie kluczowej roli odnowy polskiej rodziny
Rodzinę fizycznie i moralnie zdrową ks. Zieja uznał za sprawę centralną naszego życia narodowego. Apelował, aby rodziny wierne zasadom chrześcijańskim jednoczyły się ze sobą w parafii ku samopomocy duchowej i materialnej, a zwłaszcza dla wychowania dzieci.
W 1945 r. otworzył pierwszy w Polsce Dom Matki i Dziecka dla samotnych kobiet z dziećmi i w ciąży, bez środków do życia. Chronił każde życie, niezależnie od okoliczności poczęcia. Skutecznie promował bawienie się bez alkoholu. W 1947 roku w jego parafii odbyły się już cztery takie wesela.
4/ Niezwykła troska o biednych i potrzebujących
Potrafił oddać własne buty czy płaszcz. Żył z Bożej łaski, nie pobierał opłat za posługę. Miał bardzo mało rzeczy osobistych.
W czasie okupacji zgłosił się ochotniczo (podając się za ogrodnika), by towarzyszyć wywożonym na roboty Polakom. Po wojnie natychmiast pojechał na tereny najtrudniejsze. Podobnie jak jego wyjazd na roboty wzbudził podejrzenia o szpiegostwo, także podejrzewano go o kolaborację z władzą ludową, bo często zastawano go w szpitalu, np. przy łóżku milicjanta. A on – jak Jezus – był po prostu przyjacielem grzeszników i celników.
5/ Ekumenizm
Dla mnie istnieje Chrystus. Koniec. A gdy przychodzi człowiek, czy się nazywa prawosławny, czy ewangelik, pytam: Wierzysz w Chrystusa? - Tak - No to porozmawiajmy ze sobą, co robić, jak realizować Jego Ewangelię. Trzymanie się tego powinno być podstawą wszelkiej ekumenii. Wyznaniowość uważam za wielki grzech.
Tak ks. Jan mówił na długo przed Dekretem o Ekumenizmie Soboru Watykańskiego II. Jakże to było prorocze wobec apelu Jana Pawła II w 1997 roku we Wrocławiu:
Sama tolerancja między kościołami to stanowczo za mało. Cóż to bowiem za bracia, którzy się jedynie tolerują? Trzeba się również wzajemnie akceptować. (…) Nie można jednak poprzestać na wzajemnej akceptacji. Pan dziejów stawia nas wobec trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa. (…) Nie wystarczy tolerancja! Nie wystarczy wzajemna akceptacja. Jezus Chrystus, Ten, który jest i który przychodzi, oczekuje od nas czytelnego znaku jedności, oczekuje wspólnego świadectwa.
Kazania ks. Jana ściągały tłumy, więc po wojnie w Słupsku odprawiał Mszę Św. w większym budynku kościoła ewangelickiego o 9. Zaś o 11 swoje nabożeństwo mieli ewangelicy. Czuwanie zaś paschalne bywało wspólne. Tak porozumiał się z pastorem.
6/ Szczególne umiłowanie Bożego ludu – Izraela
W roku 1932 zaczął studiować judaistykę na UW, by lepiej rozumieć Żydów i okazywać im miłość. Żydów zjednywał, by nie uważali chrześcijan za ‘gojów’ (pogan).
7/ Osobisty nonkonformizm
Działał nietypowo, pełen cywilnej odwagi, nawet w głoszeniu rzeczy trudnych czy niewygodnych. Śmiałości wymagało napisanie w liście do świeżo powołanego Prymasa ks. Stefana Wyszyńskiego:
Pamiętaj, że zostajesz głową Kościoła w Polsce w niezwykłych czasach, które trudno porównać z jakimś okresem w historii. Bóg Cię powołał na to stanowisko i na pewno przy Jego łasce możesz temu zadaniu sprostać. Ale nie zapomnij o tym, że odpowiadasz przed Bogiem nie tylko za wiernych, ale i za tych, którzy z Kościołem walczą – za rząd z Bierutem na czele i tych innych… Pragnę Ci służyć i ślę Ci wyrazy mego oddania i posłuszeństwa. Twój w Chrystusie ks. Jan Zieja.
W niedzielę po aresztowaniu Prymasa wygłosił tak odważne kazanie, że władze zażądały usunięcia go z Warszawy jako „uciążliwego obywatela”. W 1956 napisał słynny list do KC PZPR – zatytułowany „Nie kłamcie”.
A na koniec do rozważenia wizja parafii, sformułowana przez ks. Zieję:
Parafia (i diecezja) to społeczność ludzi wierzących w Chrystusa zmartwychwstałego wzajemnie się miłujących i trwających w niezachwianej nadziei - taka była w Jerozolimie, Tesalonikach i taka powinna być wszędzie: w zmieniających się warunkach ciągle na nowo się organizująca społeczność wiary, miłości i nadziei. Wskażcie mi taką parafię gdzieś w Polsce. Chociaż stary i słaby powlókłbym się tam, by się nacieszyć takim objawieniem Boga na ziemi polskiej. Ale wierzę i mam nadzieję, że taką parafię wypracują kiedyś ludzie duchem młodzi i gorący – u nas w Polsce czy gdzieś we świecie, najpierw w jednym miejscu, potem w drugim i trzecim, a potem pójdzie ogień po całej ziemi aż zapłonie tak, jak tego pragnął Jezus, gdy mówił: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę żeby już zapłonął” (Łk 12,49).
Drogi Czytelniku, czy i w Tobie zaczyna pałać serce? Nie czekaj! Dołącz do tych „duchem młodych i gorących”!!
Mariola Wołochowicz (1961-2016), razem z mężem Piotrem od 1992 roku prowadzili Fundację Misja Służby Rodzinie www.msr.org.pl , napisali wspólnie kilkanaście książek o chrześcijańskim modelu małżeństwa i rodziny oraz o rozwoju duchowym.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/570605-moj-wujek-ksiadz-jan-zieja-mocarz-ducha-w-30-r-smierci