Są chwile, kiedy jako wierzący naprawdę nie rozumiem posunięć papieża Franciszka. I to jest jeden z tych momentów.
Papież przyjął w sobotę na prywatnej audiencji Nancy Pelosi, spikerkę Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych. Przypomnijmy, prywatne audiencje u Papieży to przywilej dla niewielkiej liczby wiernych.
Na fotografii z tej wizyty widzimy jak Papież trzyma rękę amerykańskiej polityk. Sama zaś Pelosi po audiencji wydała oświadczenie, w którym stwierdziła, że była ona dla niej „potężnym duchowym przeżyciem”.
Komunikat Stolicy Apostolskiej był jeszcze uboższy, bo stwierdzający, że spotkanie się odbyło.
W jakim kontekście Papież przyjął Pelosi?
Otóż stało się to w momencie, gdy Izba, której Pelosi przewodniczy uchwaliła ustawę uznającą aborcję za „ustawowe prawo kobiet”, odnosząc się jednocześnie do „prawa” lekarzy do wykonywania aborcji. Jest to zdecydowanie najbardziej radykalne prawo proaborcyjne w Stanach Zjednoczonych, które dąży do pełnego wprowadzenia legalnej aborcji, w niektórych przypadkach do dziewiątego miesiąca ciąży. Dzięki Bogu najprawdopodobniej prawo to nie przejdzie w Senacie. Określająca się jako katoliczka Pelosi jest jedną z głównych zwolenniczek tej ustawy.
CZYTAJ TAKŻE: Zabijanie nienarodzonych dzieci jako wyraz wiary katolickiej. Czy czeka nas coś podobnego również w Polsce?
Z tego też powodu została skrytykowana przez arcybiskupa San Francisco Salvatore Cordileone, który w liście otwartym napisał, iż pojawiają się „katoliccy politycy zaangażowani w zło”.
Jak odpowiedziała mu Pelosi?
Stwierdziła, że Bóg, w którego wierzy jako katoliczka, dał ludziom „wolną wolę” do samodzielnego decydowania, czy chcą mieć dzieci, czy nie. Tym samym, swoje zaangażowanie polityczne w sprawę najbardziej radykalnego prawa proaborcyjnego uzasadniła wiarą katolicką.
Właśnie w takim momencie Papież przyjmuje Pelosi na audiencji, a jego służba wysyła w świat zdjęcie, na którym witają się jak serdeczni przyjaciele.
I jak przeciętny wierzący może nie zrozumieć tego obrazu, jeśli nie jako wsparcia dla polityki proaborcyjnej prowadzonej przez Pelosi. I to polityki uzasadnionej jej wiarą katolicką.
Być może na audiencji papież skrytykował jej politykę. Jeśli tak było, Stolica Apostolska powinna była to wyjaśnić, jak to się stało w 2009 roku, kiedy papież Benedykt XVI również spotkał się z Pelosi na prywatnej audiencji. Po spotkaniu natychmiast pojawiła się jednak informacja, że Ojciec święty skrytykował w rozmowie jej politykę.
Nie jest więc tak, że Papież nie powinien spotykać się z katolikami, którzy „zabłądzili”. Ważne, aby z tych spotkań wysyłać jasne przesłania, które nie wprowadzi wiernych w błąd. W tej sytuacji okazuje się, że Pelosi może wypowiadać niebezpieczne herezje, a następnie zostać „nagrodzona” spotkaniem z Ojcem Świętym.
Naprawdę, czasami nie rozumiem papieża Franciszka.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/569573-sa-chwile-kiedy-nie-rozumiem-posuniec-papieza-franciszka