Wszyscy nominowani zasłużyli na nagrodę Totus Tuus w kategorii medialnej, ale nikt tak, jak Wspólnota ewangelizacyjna Mocni w Duchu i choć sama nominacja jest już wielkim wyróżnieniem, cieszę się, że właśnie ci ludzie otrzymali statuetkę i wsparcie finansowe, której jest im teraz tak bardzo potrzebne.
9 października na Zamku Królewskim w Warszawie odbyła się Gala Nagród TOTUS TUUS za rok 2021. Statuetki w kształcie anioła wzbijającego się do lotu otrzymują osoby i instytucje, które inspirując się nauczaniem św. Jana Pawła II w sposób szczególny przyczyniają się do budowania cywilizacji miłości. O „katolickiego nobla” medialnego im. bp. Jana Chrapka, jak zwykło się nazywać nagrodę, w tym roku walczyli: Fundacja Kornice Nasze Dzieci – Edukacja, Zdrowie, Wiara, „Przewodnik Katolicki” oraz Wspólnota ewangelizacyjna „Mocni w Duchu”. Zwyciężyli ci ostatni.
Każdy kto śledzi okoliczności przyznawania tej nagrody ma z pewnością swojego faworyta. Dziwi mnie jednak dlaczego tak smuci niektórych właśnie ten wybór, skoro wszyscy nominowani grali w tej samej drużynie. Wybrano jednego, pozostali zrobili świetną robotę, choć tym razem kapituła postanowiła nagrodzić kogoś innego. Z chrześcijańskiego punktu widzenia możemy się tylko ucieszyć, bo kiedy robimy coś dobrego, nie powinniśmy oczekiwać przecież nagród, oprócz tej niebieskiej.
Moim faworytem od początku byli Mocni w Duchu, choć nie da się nie zauważyć fantastycznych owoców pracy pozostałych nominowanych, a szczególnie Fundacji Kornice Nasze Dzieci.
Miałam okazję korzystać – choć to nie najszczęśliwsze określenie – z pracy wspólnoty podczas pierwszej fali pandemii. To wtedy, natychmiast po zamknięciu szkół, a nas w naszych domach, mogłam razem z dziećmi na chwilę zapomnieć o strachu, który atakował nas z każdej strony. Myślę, że potwierdzą to wszyscy rodzice, którzy w tym samym czasie zmuszeni byli do jednoczesnej pacy zdalnej i opieki nad dziećmi. Codzienne trzy godziny z programem przygotowanym przez ekipę Mocnych w Duchu po prostu pomogły nam przetrwać. Do dziś pamiętam lekcje angielskiego i włoskiego, pacynki ze skarpet i każdą pracę plastyczną robioną z niczego (z własnoręcznie wykonanej przez dzieci Drogi krzyżowej korzystamy do dziś), ćwiczenia z zakonnikami, msze święte czy historie świętych, o których z taką radością opowiadali członkowie wspólnoty. A przecież to ludzie, z których wielu miało własne rodziny i często narażając zwoje zdrowie, poświęcało czas, aby w naprędce zaaranżowanym studiu zorganizować trzygodzinny program. Jako mama nie boję się powiedzieć; to zadziałało i nie straciłam nadziei, o której codziennie słuchaliśmy w hicie Przepięknego Królestwa. Dzięki pracy Mocnych w Duchu zobaczyłam, że nie jestem sama (wtedy jeszcze poza Polską). Poczucie wspólnoty, które tak bardzo było nam wtedy potrzebne pozwoliło nam przetrwać najtrudniejszy czas. Wierzę, że wsparcie finansowe, które wspólnota przeznaczy na zakup budynku niedaleko sanktuarium w Łodzi (w przyszłości będzie tu m. in. dom dziecka i ośrodek rekolekcyjny), to nagroda za ich pracę nie tylko w czasie lockdownu. Są obecni na youtubie, uczą w otwartej niedawno szkole i to dobrze, że kapituła nagrody to doceniła.
Barbara Pycel-Andrijanić
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/569564-o-kontrowersjach-wokol-nagrody-totus-tuus