Przed beatyfikacją św. Jana Pawła II lewicowo-liberalne media z premedytacją powielały kłamstwa na temat papieża. Dziś, na kilka dni przed beatyfikacją Prymasa Tysiąclecia, mamy do czynienia z tym samym podłym atakiem na kard. Wyszyńskiego. „Polityka” z tej okazji postanowiła wskrzesić komunistyczną narrację i narysować karykaturę Kościoła i Prymasa Tysiąclecia podyktowaną przez Danutę Waniek i byłego księdza Stanisława Obirka. Jak katolicy powinni odpowiedzieć na antyklerykalną propagandę?
Komunistom nie udało się złamać kard. Stefana Wyszyńskiego, choć próbowali na wszelkie sposoby. Po latach ich wypaczona wizja Kościoła przebija się masowo do opinii publicznej. Ataki na Prymasa Wyszyńskiego trwają od lat. Gdy jednak okazało się, że nie zdołają powstrzymać procesu beatyfikacyjnego, zaczęto utrwalać jego fałszywy obraz jeszcze bardziej uporczywie, przekłamując jednocześnie obraz całego Kościoła. Najnowszy numer „Polityki” jest swoistym kompendium ukazującym mechanizmy fałszowania rzeczywistości. Danuta Waniek opowiada w nim o tym jak przyjazny był komunistyczny reżim dla Kościoła, a były ksiądz Stanisław Obirek nie tylko krytykuje Prymasa Wyszyńskiego, ale przekonuje, że biskupom chodzi wyłącznie o władzę.
Powielanie komunistycznych kłamstw
Po odwilży 1956 r. nie było atmosfery prześladowania ludzi za wiarę, jak dziś wielu sugeruje. Wymaganie świeckości było adresowane tylko do kadr PRL. Zwyczajni luzie mieli wolny dostęp do wszelkich obrzędów religijnych. Zwłaszcza Edward Gierek, który miał bardzo pobożną matkę, zliberalizował politykę wobec Kościoła. Jako pierwszy odwołał się do jedności ludzi wierzących i niewierzących i konsekwentnie posługiwał się tym hasłem. Zmiana klimatu na korzyść Kościoła była bardzo wyraźna, łącznie z próbami normalizacji stosunków na linii Warszawa-Watykan
— przekonuje w obszernym wywiadzie Danuta Waniek.
Wściekłość Obirka
Z kolei były jezuita Stanisław Obirek, który sprawia wrażenie, jakby od 16 lat próbował oszczerstwami zagłuszyć wyrzuty sumienia po złamaniu święceń kapłańskich i ślubów zakonnych, opowiada o Kościele jak o politycznej instytucji mafijnej. Najbardziej jednak rażą go ci biskupi, z Prymasem Wyszyńskim włącznie, którzy trzymają się wiernie Ewangelii, nauczania Kościoła i nie wyrażają zgody na relatywizację. „Mam kłopot z kard. Wyszyńskim” – stwierdza były ksiądz, odcinając się od rzekomo narzucanego nam dziś obrazu „męża stanu, niezłomnego Prymasa Tysiąclecia, inspirowanego najszlachetniejszymi elementami chrześcijańskimi”. Twierdzi, że prawdziwy Wyszyński to nie ten z Lasek, ale z wielkich zgromadzeń, związany z „niewolnictwem maryjnym”.
Dziś moglibyśmy powiedzieć, że to Wyszyński radiomaryjny, promujący emocjonalny, niepogłębiony przekaz wiary, zredukowany do ludowej, katolickiej bańki. To Wyszyński, który z niepokojem patrzył na konsekwencje II Soboru Watykańskiego. To Wyszyński, który patrzył na środowiska intelektualistów katolickich jako przeszkodę w realizacji jego projektu ewangelizacyjnego. I obawiam się, że dziś właśnie to zostało – płytki, konfrontacyjny przekaz oblężonej twierdzy
— mówi Obirek. Oskarża przy tym Prymasa Tysiąclecia o antysemityzm i populizm, przekonując że ten model dawno się wyczerpał.
Model Wyszyńskiego absolutnie się skończył poza Polską. W Polsce zresztą także, i wszyscy to widzą, poza biskupami. I dla mnie jest to przykład ich absolutnego oderwania się od rzeczywistości. To myślenie w kategoriach, które nie przystają w żaden sposób do świata, w którym żyjemy – niedostrzeganie pluralizmu i tego, że hierarchia i kler stracili jakikolwiek mandat społeczny, by wypowiadać się w sprawach moralnych
— twierdzi Obirek, nie widząc najwyraźniej nic absurdalnego w tym , że jako niewierny ksiądz, który zdradził dane Chrystusowi i Kościołowi słowo, uzurpuje sobie prawo do wypowiadania się w sprawach moralnych. Hipokryzja w pełnej krasie. Choć właśnie hipokryzję zarzuca biskupom, twierdząc że to „szkoła Wyszyńskiego”.
Cel: zliberalizowanie Kościoła
Były ksiądz wyznaje, że „bardzo wierzy w liberalne media”, które pozwolą zebrać „masę krytyczną” za pomocą takich filmów jak „Kler” Smarzowskiego, dokumenty braci Sekielskich, czy poprzez takie spektakle jak „Klątwa”, który „ma znaczenie, bo pokazał, że można dotknąć tabu”.
Trumny prymasa Wyszyńskiego i papieża Jana Pawła II paraliżują myślenie hierarchów, którzy nie potrafią funkcjonować bez wroga zewnętrznego, choćby go mieli sami wykreować, jak ideologię LGBT. Dlaczego abp Marek Jędraszewski nie został napiętnowany za wypowiedź o „tęczowej zarazie”? Bo w Polsce Jędraszewski jest traktowany jak bohater, fetowany i nagradzany. Nie jestem antyklerykałem, który życzy źle Kościołowi. Ja po prostu bardzo się martwię, że nasz Kościół wybrał z zasobu tradycji to, co najgorsze - przekonuje były ksiądz. Twierdzi, że polski katolicyzm nie jest religią, a polityką i jedyne, co zostaje to nadzieja, że zniknie z niego homofobia czy mizoginizm.
Trudno dziwić się frustracji człowieka, który sprzeniewierzył się danemu słowu, złamał przyrzeczenia, zdradził wspólnotę, której ślubował wierność. Mamy wiele takich przypadków, nie tylko współcześnie, ale i w historii. Zjawisko zdrajcy obecne było nawet przy samym Chrystusie. Skoro więc Judasz obcując na co dzień z samym Bogiem, był gotów porwać się na zdradę, oznacza to, że należy się z tym liczyć w każdej wspólnocie. Nie dziwi też, że lewicowe i liberalne środowiska posługują się takimi przypadkami, by snuć własną opowieść o Kościele, który od początku ich istnienia jest dla nich wrogiem. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, co jest ostatecznie celem ataku na konserwatywny Kościół. Nie chodzi przecież o wprowadzenie ładu moralnego, a o kompletne zrelatywizowanie świata wartości. Celem jest odejście od nauczania Chrystusa i dowolność w interpretacji Pisma Świętego, z pełnym przyzwoleniem na nieczystość, homoseksualizm i inne postulaty rewolucji kulturowej.
Siła wiernej wspólnoty
Warto zwrócić uwagę, że w powielanych codziennie zarzutach wobec Kościoła, dotyczących najczęściej pedofilii, chodzi o wywołanie publicznej niechęci wobec kleru, co pozwoli na rozbicie wspólnoty i zagospodarowanie jej na nowo. Bo oczywiście skandaliczne działania ludzi Kościoła należy bezwzględnie wyłapywać, karać i eliminować. Co do tego pełna zgoda. Nie można jednak jednostkowych, patologicznych przypadków rozciągać na całą wspólnotę, wprowadzając totalną niechęć wobec wszystkich duchownych. Niechęć ta przenoszona jest teraz jeszcze dalej, na Prymasa Wyszyńskiego i św. Jana Pawła II. Codzienne oskarżenia w mediach przynoszą już pierwsze efekty. Lewicowa propaganda zbiera swoje żniwo. Media budują wrażenie powszechnego odchodzenia wiernych od Kościoła i obalenia nawet najmocniejszych autorytetów. Czego potrzeba w takiej sytuacji? Wspólnoty. Możliwości spotkania, zamanifestowania swojej wiary i przynależności do Kościoła. Od niemal dwóch lat pandemia skutecznie ogranicza takie okazje, co sprawia że można ulec medialnym wyobrażeniom. Szkoda tylko, że są sytuacje, w których ta możliwość zaczerpnięcia siły ze wspólnoty odcinana jest przez samych hierarchów, jak teraz w Warszawie.
CZYTAJ TAKŻE: Udział w beatyfikacji kard. Wyszyńskiego? Organizatorzy podjęli decyzję. „Apel, aby nie organizować spontanicznych grup”
12 września przeżywać będziemy uroczystości beatyfikacyjne, które miały mieć miejsce już rok temu. Kard. Nycz tłumaczył wtedy, że z powodu pandemii liczba wiernych, mogących wziąć udział w Mszy świętej byłaby ograniczona. Okazuje się jednak, że ograniczenie będzie i teraz. W Świątyni Opatrzności Bożej będzie mogło zebrać się 7 tys. osób, choć organizowane w tym samym czasie imprezy sportowe zgromadzą co najmniej dwa, trzy razy więcej widzów. Skąd takie decyzje? Dlaczego warszawska kuria wprowadza obostrzenia, które budzą tak bolesny sprzeciw? Czas jest trudny. Wymaga wielkiej siły wewnętrznej, weryfikacji priorytetów, ale i wspólnoty. Wspólna modlitwa, wspólne trwanie w Chrystusie są siłą Kościoła Powszechnego, zwłaszcza w czasach oblężenia i prześladowań. Można oburzać się na ataki z zewnątrz, ale trzeba zrobić wszystko, by przezwyciężyć wewnętrzne niemoce i dążyć do realnego życia wspólnotowego.
CZYTAJ TAKŻE: Jak ochronić się przed demoralizacją? Zacznijmy na poważnie promować życie w czystości. Druga strona nie wstydzi się wyuzdania
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/565540-zohydzanie-prymasa-przed-beatyfikacja-jak-odpowiedziec