Równo 140 lat temu, 5 lipca 1881 roku, urodził się August Hlond – wybitny kapłan, Prymas Polski, który prowadząc Rzeczpospolitą przez najtrudniejsze momenty dziejowe, nie przestawał wierzyć w siłę polskiego narodu. Jego przesłanie uderza aktualnością. Czym jest życie społeczne, polityczne, gospodarcze? Jakie wartości tworzą zdrowy naród? Jaką drogą doprowadzić kraj do godnego obywateli sukcesu? Stawiał trudne pytania i odważnie na nie odpowiadał.
Prymas Hlond był nie tylko wybitnym kapłanem, ale i zdolnym i pracowitym intelektualistą. Mając 19 lat, uzyskał doktorat z filozofii i teologii. Został uformowany i wychowany przez salezjanów. W 1919 r. poznał w Wiedniu nuncjusza papieskiego w Warszawie Achilla Rattiego, z którym się zaprzyjaźnił. Trzy lata później Ratti został papieżem. Jako Pius XI mianował Hlonda administratorem apostolskim na Śląsku. W 1925 r. oddał mu w opiekę nowoutworzoną diecezję katowicką, ustanawiając go biskupem śląskim. Rok później Pius powołał bp. Hlonda na prymasa Polski. W 1927 r. został kardynałem.
Prymas Hlond widział jasno widział zagrożenia tak polityczne, jak i społeczne. Zdecydowanie i jednoznacznie krytykował wolnomularstwo, które za jego czasów stanowiło potężną siłę. Mając w pamięci doprowadzenia przez francuską masonerię do rozdziału państwa od Kościoła w 1905 r., obawiał się, że w Polsce może stać się podobnie.
Wyprzeć się ma Polska na wszystkich szczeblach hierarchii państwowej każdego bezprawia, każdej anarchii, każdego rozkładu… A przede wszystkim zerwać powinna Polska z masonerią, której ostatecznym celem jest systematyczne usuwanie Ducha Chrystusowego z życia narodu. Tym więcej zaś musi zerwać z nią Polska, że masoneria to konspiracja zagraniczna, której nie tylko na Polsce nic nie zależy, ale która potężnej Polski nie chce. Narody, które odnalazły drogę do swego odrodzenia, rozprawiają się olbrzymim wysiłkiem z masonerią i odczuwają to jakby ożywczy powiew w swym narodowym życiu. I w takiej chwili my mamy zaprzedać się w wolnomularską niewolę? Czyż naprawdę mamy powtarzać błędy innych ludów i w zaraniu swojego bytu kłaść dobrowolnie kark w masońską pętlicę, ażeby później, po szkodach nieobliczalnych, z ogromnym trudem i z niepewnym powodzeniem spod wolnomularstwa się wyzwolić? Zerwać z laicyzmem znaczy w pierwszym rzędzie zrzucić masońskie kiełzna. Zrzucić je powinni wszyscy i na wszystkich stanowiskach, mimo ponętnych widoków kariery i powodzenia
— mówił Prymas Hlond na Zjeździe Katolickim w Poznaniu, 6 listopada 1926 r. Jasno stawiał sprawę stosunku Kościoła do państwa i demaskował niezwykle niebezpieczną działalność masonerii:
Podejrzenia, utrudnianie pracy, podkopywanie powagi, intrygi, nadzór policyjny i tyle innych, nieraz mało szlachetnych sposobów utrudniania pracy Kościoła - to nierzadko praktyki tych kół wolnomyślnych i wolnomularskich, które powodowane chorobliwą nienawiścią do Kościoła, gotowe poświęcić nawet bardzo wielkie wartości moralne narodu i kraju, byle skłócić państwo i Kościół.
Ośrodki masońskie propagowały wówczas silnie ustawodawstwo wymierzone w rodzinę. Proponowały legalizację wolnych związków, pornografii, aborcji i antykoncepcji, twierdząc, że katolickie zasady moralne ograniczają wolność człowieka. Dziś, mimo że pojawiły się nowe metody, nowe środki i nowe twarze, cel pozostał niezmienny.
Prymas Hlond miał głęboką świadomość duchowego potencjału, zakorzenionego w polskich duszach. W swoich notatkach z lat wojennych zawarł program „Nowej Polski”. Miał on służyć odrodzeniu duchowemu, społecznemu, politycznemu, gospodarczemu i kulturalnemu.
Trzeba przywrócić narodowi nowy kapitał religijny, bez obciążenia, bez hipotek, bez serwitutów na rzecz liberalizmu, trzeba wnieść w naród potężny ferment duchowy, który by odbudował wartości duchowe i moralne, które znikły w ostatnich latach w niektórych sferach, wyrażając się fasonem i formą bez treści w duszy
— pisał, podkreślając że jednym z „najpilniejszych zadań katolicyzmu jest odlaicyzowanie państwa i oddanie go Chrystusowi Królowi”. Zaznaczał, że sumienie chrześcijańskie nie może być podzielone – bo „to prowadzi do zaniku charakterów, do anarchii moralnej i do katastrof”.
Stanowczo apelował o tworzenie wartościowej kultury. Ganił swobodę obyczajów i upadający poziom mediów. W wielkopostnym liście pasterskim z 1936 r. pisał:
Nie mogę tu pominąć zadania prasy. Nie mam na myśli pism, które są organami pornografii. Takie wydawnictwa powinniśmy bezwzględnie rugować, jako czynnik rozkładowy. Chodzi mi raczej o te pisma, które chcą być pismami społeczeństwa katolickiego. Czy jest w nich na miejscu to rozmazywanie sensacyjnych skandalów? Po co to wtajemniczanie w buduarowe, tak mało wyszukane sekrety gwiazd filmowych i królowych piękności. A te wykolejenia w dziale powieściowym, a te fatalne krytyki literackie… te niewiarygodne dodatki romansowe! Ze wstydem odkładamy nieraz dziennik i serdecznie gniewamy się na redaktorów, że nie mają względu na katolicką kulturę czytelnika… Wreszcie słówko o literaturze… Jakżeż strasznie zaważyła na rozwoju ducha ludzkiego literatura skąpana w lubieży!… Strasznym obciążeniem dla ducha polskiego jest literatura, kładąca nacisk na seksualną stronę życia, literatura jakby zastrzeżona negacji cnót rodzinnych, rozwodom, zdradzie małżeńskiej, bezwstydowi, zboczeniu… Bezwzględnie oddalajmy od domów i bibliotek zgniliznę, choćby z firmą geniusza.
Rzucał też jasne światło na życie gospodarcze i społeczno-polityczne. Wzywał do uruchomienia przemysłu i przystosowania go do potrzeb Polski. Podkreślał, że wszystkie interesy państwa muszą być podporządkowane interesowi narodu, a żeby tak się stało, muszą spoczywać w rękach ludzi kompetentnych, czystych i pilnujących surowo, by bałagan, bezkarność, spekulacja i wyzysk nie podkopywały życia ekonomicznego narodu. Wzywał do tworzenia małych i średnich przedsiębiorstw oraz warsztatów rzemieślniczych, aby ograniczyć import. Przestrzegał przed pożyczaniem pieniędzy z zagranicy. Podkreślał znaczenie rolnictwa, nakazywał sprawiedliwość społeczną, by „wysokie ceny przemysłowe nie skazywały na nędzę wieśniaków, którym się nędznie płaci za produkty rolne”.
Nie tracił siły nawet wtedy, gdy kataklizm II wojny światowej zapukał do polskich drzwi.
Nie zginęłaś Polsko! Nie zginęłaś, bo nie umarł Bóg. Bóg nie umarł i w swym czasie wkroczy w wielką rozprawę ludów i po swojemu przemówi. Z Jego woli, w chwale i potędze zmartwychwstaniesz i szczęśliwa żyć będziesz, najdroższa Polsko – męczennico
— mówił Prymas Hlond na antenie Radia Watykańskiego we wrześniu 1939 roku.
Chciał Polski silnej, moralnej, wiernej. Podkreślał, że plan odbudowy kraju to misja z długoletnią perspektywą. Podkreślał, że musi być zakorzeniony w chrześcijańskim dziedzictwie narodu. Zawierzał Ojczyznę Matce Bożej i apelował o codzienną modlitwę różańcową w intencji Polski. Podczas swojego pobytu w Lourdes w 1940 roku notował swoje rozważania o Polsce, która miotana była wówczas dramatem wojny.
Zbawiciel umiłował wielce Polskę i uczyni ją matką wielkiego pokolenia. Państwo zostanie rozbite i jak słabe niemowlę błagać będzie o pomoc i opiekę Matki swojej. Zgubne jest dla Polski naśladowanie bezbożnych w ich czynach grzesznych i złach. Polska ma zachować swą wiarę, czystość obyczajów, szczere i gorące nabożeństwo do Matki Bożej i całkowite zerwanie wszelkich stosunków, które przeszkadzają jej w dążeniu do prawdziwej wielkości. Polska nie powinna chcieć stać się narodem modnym, bo moda postępowa to fałsz i obłuda w stosunku do Boga. Codziennie, we wszystkich kościołach ma być odmawiany różaniec za Ojczyznę. Jedyna broń, której Polska używając, odniesie zwycięstwo, jest różaniec. On tylko uratuje Polskę od tych strasznych chwil, jakimi inne narody będą karane za swą niewierność wobec Boga…
— pisał Prymas Polski, zachęcając Polaków do zawierzenia się i oddania Matce Bożej.
Potencjał powojennej Polski został zmiażdżony przez kolejny zbrodniczy system. Wydawało się, że z tej śmierci naród już nie powstanie. Prymas Hlond do końca swoich dni mówił jednak o zwycięstwie.
Nie ma sytuacji, w której by chrześcijanin musiał przyznać, że wszystko stracone. Wiecznie rodzi się cud nowego życia. Ośrodek ciężkości świata przesuwa się stanowczo, mimo pozorów, ku sferze ducha. Ludy zmęczone gorączką doczesności pragną prawdy i ukojenia z góry. Pokolenia dźwigają się z poziomości. Idą ku zmartwychwstaniu. Na czele kroczy Polska, skupiona w swych tajemnicach bólu i pokuty. Idzie ku swej Wielkanocy, ku najświetniejszemu okresowi swych dziejów, który może zbiegnie się z Piotrowym nowym niebem i nową ziemią, gdzie mieszkać będzie sprawiedliwość
— przekonywał w orędziu wielkanocnym w 1948 roku.
Wielokrotnie powtarzał, że widzi dziejową rolę Polski w kształtowaniu Europy. W liście Episkopatu Polski z 18 lutego 1946 r. pisał tak:
To, cośmy przeżywali, nie było przypadkiem i przypadkiem skończyć się nie może […]. Jako naród srodze upokorzony, najbardziej zdeptany i najwięcej wyniszczony, niewątpliwie powołani jesteśmy przez Opatrzność do wielkości […]. Jeżeli pójdziemy po linii planów Bożych i do niej dostosujemy swe życie, wkroczymy w świetny okres dziejów polskich, jeżeli porzucimy drogę Opatrzności i odstąpimy od Boga, pójdziemy ku nowym katastrofom […]. Bóg nas na to pozostawił przy życiu i sposobi nas do zadań w przyszłości, byśmy jako naród byli światu wzorem zdrowego chrześcijańskiego życia zbiorowego, a jako jednostki budowali się wzajemnie przykładem szczerych cnót ewangelicznych. Bez wahania decydujemy się pójść w przyszłość z Bogiem. Jutro Polski będzie wielkie i szczęśliwe, bo oparte na trwałych wartościach moralnych narodu i opromienione łaską oraz błogosławieństwem Stwórcy (…).
Polska urośnie do znaczenia i potęgi moralnej i będzie natchnieniem przyszłości Europy, jeżeli nie ulegnie bezbożnictwu, a w rozgrywce pozostanie niezachwianie po stronie Boga. Jako promieniujący ośrodek chrześcijański Polska będzie powagą i może odegrać rolę wzoru oraz pośredniczki oczekiwanego braterstwa narodów, którego samą li tylko grą dyplomatyczną zbudować niepodobna. Na rozstaju dziejowym Polska nie powinna się przeto zawahać, nie powinna zbaczać ze swej drogi, lecz iść za swym powołaniem, nie uczyć się zła od nikogo, a wszystkim podawać naukę prawdy i dobra.
— apelował Prymas Polski w 1946 roku. 8 września 1946 na Jasnej Górze oddał naród polski Niepokalanemu Sercu Maryi Panny. Dwa lata później zmarł w warszawskim szpitalu sióstr Elżbietanek. Zostawił Polaków z przesłaniem, że Polska zwycięży. Ale zwycięstwo przyjdzie przez Maryję.
Filmy o Prymasie Auguście Hlondzie
Homilie Prymasa Hlonda odświeżone przez Dawida Hallmana
Fragmenty kazań Prymasa Polski w l. 1926-1948:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/557563-kardhlondpolska-bedzie-natchnieniem-europy-jaki-byl-plan