Tegoroczna rocznica śmierci św. Jana Pawła II nie została upamiętniona tak wyraziście jak poprzednie rocznice, ponieważ przypadła dokładnie w tym samym dniu, w którym Kościół obchodził Wielki Piątek, czyli pamiątkę męki i śmierci Jezusa. Zdaniem włoskiego watykanisty Mimmo Muolo, ów zbieg okoliczności jest wielce wymowny, zwłaszcza w świetle drogi życiowej polskiego papieża. Tej właśnie koincydencji autor poświęcił swój niedawny tekst na łamach dziennika „L’Avvenire”.
„Nowy Hiob”
O ile niegdyś dwaj watykaniści Domenico Del Rio i Luigi Accattoli w swej wspólnie napisanej książce nazwali Karola Wojtyłę „nowym Mojżeszem”, o tyle Mimmo Muolo uważa, iż do Jana Pawła II równie dobrze pasuje inne biblijne określenie: „nowy Hiob”. W tym kontekście publicysta przypomina takie wydarzenia z biografii papieża, jak m.in. przedwczesna utrata matki, ukochanego brata i ojca, groza okupacji niemieckiej (otarcie się o śmierć po potrąceniu przez niemiecką ciężarówkę), zamach na Placu św. Piotra, zarażenie wirusem cytomegalii czy choroba Parkinsona.
Włoski watykanista obliczył, że Jan Paweł II był wśród papieży rekordzistą pod względem długości pobytu w szpitalach. Łącznie podczas swego pontyfikatu był hospitalizowany przez 164 dni podzielonych na 12 okresów. Szkoda, że autor nie wspomina o tym, iż Jan Paweł II zdecydował się przyjąć na siebie cierpienie w intencji wstawienniczej. Papież mówił o tym np. podczas swego przemówienia wygłoszonego 28 maja 1994 roku po miesięcznym pobycie w klinice Gemelli. Opowiadał wówczas, iż leżąc przykuty do łóżka, sporo myślał o sensie swojego cierpienia:
Zrozumiałem wtedy, że mam wprowadzić Kościół w trzecie tysiąclecie poprzez modlitwę i wieloraką działalność, ale przekonałem się później, że to nie wystarcza, trzeba było wprowadzić go przez cierpienie – przez zamach 13 lat temu i dzisiaj przez tę nową ofiarę. Dlaczego właśnie teraz, dlaczego właśnie w tym roku? Właśnie dlatego, że rodzina jest atakowana. Także papież musi być atakowany, musi cierpieć, aby każda rodzina i cały świat ujrzał, że istnieje Ewangelia – rzec można – wyższa Ewangelia cierpienia, którą trzeba głosić, aby przygotować przyszłość, trzecie tysiąclecie rodzin, każdej rodziny i wszystkich rodzin.
Obraz podsumowujący życie
Być może w tym kontekście należy odczytywać ostatnie pięć lat jego pontyfikatu, które – jak pisze Mimmo Muolo – Jan Paweł II spędził na „katedrze bólu”. Dlatego włoski watykanista wspomina, że jednym z obrazów, który wbił mu się najbardziej w pamięć, była scena z 25 marca 2005 roku. Był Wielki Piątek. W rzymskim Koloseum odbywała się prowadzona przez kardynała Josepha Ratzingera Droga Krzyżowa, w której schorowany papież nie mógł już uczestniczyć. Łączył się jednak z jej uczestnikami modlitewnie, obserwując relację telewizyjną i obejmując ramionami Krzyż.
Jeśli rzeczywiście istnieje kategoria obrazów, które podsumowują czyjeś życie, to ten obraz należy do owej kategorii, a pewnym sensie jest jej prototypem
— napisał Muolo. Pod koniec swego tekstu zauważył zaś z żalem:
Nawet po jego śmierci i ogłoszeniu go świętym, środowiska, które zawsze były mu wrogie, próbowały ponownie go ukrzyżować, odwracając perspektywę sprawy McCarricka, w której był nie winowajcą, lecz ofiarą, co jednoznacznie poświadczył raport Stolicy Apostolskiej.
Warto pamiętać, że kiedy doszło do owego pośmiertnego „ukrzyżowania”, o którym pisze włoski watykanista, wielu uczniów Karola Wojtyły nagle rozpierzchło się i dziwnie zamilkło. Za życia miał tylu przyjaciół i zwolenników, ale kiedy trzeba było bronić jego pamięci i dobrego imienia, nagle ich zabrakło. To również obraz, który wpisuje się w scenerię z krzyżem zatkniętym na szczycie pagórka.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/546474-wielu-przyjaciol-jpii-zabraklo-gdy-trzeba-bylo-go-bronic