„Tygodnik Powszechny” musi szukać nowej siedziby. Wczoraj redakcja ogłosiła, że archidiecezja krakowska wypowiedziała jej umowę najmu lokalu przy ul. Wiślnej 12 w Krakowie. Wielu pyta, dlaczego tak późno. Bo od lat trudna do zniesienia była sytuacja, w której gazeta określająca się mianem „katolickiej” i korzystająca z gościnności krakowskiej kurii, bez umiaru atakuje Kościół, promuje obce mu ideologie i szerzy skrajnie szkodliwy dla wiary relatywizm. Dziś kreuje się na ofiarę i powołuje się na dorobek kard. Karola Wojtyły. Ale na obronę św. Jana Pawła II przed manipulacją i kłamstwem, nie znalazło się dotąd miejsce na łamach „Tygodnika”.
Szantaż emocjonalny?
Naprawdę trudno o większą manipulację od tej, którą naszpikowany jest tekst Joanny Podsadeckiej z „Więzi” pt. „Pytania wyrzucone za drzwi. „Tygodnik Powszechny” żegna się z Wiślną”. Ileż historycznych odniesień, wielkich nazwisk, pięknych idei przywołuje autorka, budując przekonanie, że całe to dziedzictwo, nieprzerwanie kontynuowane przez obecną redakcję pisma, przekreślone zostało jedną decyzją krakowskiej kurii.
Gdy w 1945 roku w Krakowie powstawał „Tygodnik Powszechny”, pod skrzydła wziął go metropolita książę Adam Stefan Sapieha. Potem jednym z autorów pisma i jego przyjacielem został Karol Wojtyła. Dziś metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski po 76 latach wypowiada redakcji umowę najmu lokalu. Trzeba spakować wspomnienia i przenieść je gdzieś indziej.
Jakże symboliczna jest ta przymusowa przeprowadzka. To zamknięcie drzwi przed katolikami otwartymi (jak nazywa się reprezentantów tego środowiska); przed osobami chętnymi do dyskusji o zmianach zachodzących w świecie, o potrzebach i intuicjach wiernych, o powodach, z jakich ludzie odchodzą z Kościoła, osobami doceniającymi rolę sztuki w duchowym rozwoju człowieka. Niestety, ostatnio w polskim Kościele bardzo głośny stał się nurt wykluczający coraz to nowe grupy ze wspólnoty, zamykający dyskusję, gardzący wyrażającymi wątpliwości.
— pisze w rzewnym tekście Podsadecka, wymieniając na jednym oddechu Adama Michnika ze Zbigniewem Herbertem. Jakby nie znała kontekstów, historii i obecnych odniesień.
Nie chodzi tylko o to, iż redaktorzy „Tygodnika” będą musieli opuścić pomieszczenia przy Wiślnej i znieść walizki pełne wspomnień po skrzypiących schodach pamiętających kroki Turowicza czy Tischnera. Chodzi przede wszystkim o szacunek dla ważnej części polskiej historii.
Zasług „Tygodnika Powszechnego” dla polskiej demokracji, Kościoła i kultury nikt nie jest w stanie umniejszyć. Cokolwiek w najbliższym czasie będzie mówione. Albo przemilczane. Pytania stawiane przez to pismo nie znikają, nawet jeśli ktoś zamknie drzwi, by ich przypadkiem nie usłyszeć.
— dodaje.
I można by się nawet dać ponieść tej ckliwej opowieści, gdyby w pamięci nie była tak żywa historia kształtowana przez redakcję TP w ostatnich latach.
Po której stronie stoi TP?
Trudno znaleźć jedną istotną sprawę, w której „Tygodnik Powszechny” stałby po stronie Kościoła i razem z nim bronił człowieka przed szkodliwymi zmianami cywilizacyjnymi. Niestety. Mącił umysły, gdy ideologia gender ruszyła ze swoim spustoszeniem. Bronił chorych idei skrajnych feministek, szerzył postulaty środowisk LGBT, usprawiedliwiał profanacje, wspierał uczestników Strajku Kobiet. Tworząc wspólny front z „Gazetą Wyborczą” atakował polskich biskupów. Ks. Boniecki wziął nawet w obronę satanistę Nergala, który profanował Pismo Święte na koncertach. Lubieżnicy, zdrajcy i gorszyciele mają w „Tygodniku Powszechnym” zaszczytne miejsca. Skrajnym relatywizmem burzy nurt nauczania Kościoła i otwiera go na zdeprawowaną rzeczywistość.
W swojej zapiekłości redakcja TP doszła nawet do tego, że aby uderzyć w niektórych biskupów, sięgnął po ks. Krzysztofa Charamsę z Watykanu, który tuż po opublikowaniu okładkowego tekstu w Tygodniku, wystąpił z Kościoła, ogłaszając na wspólnej konferencji prasowej ze swoim wieloletnim partnerem, że od lat jest czynnym homoseksualistą. Wypromowany przez „TP” watykański duchowny, już po przejściu do stanu świeckiego, jeździł po Polsce z wykładami, na których przekonywał, że „Marsz dla życia i rodziny to marsz przeciwko prawom człowieka”, Jan Paweł II i Józef Ratzinger są największymi homofobami, którzy zatrzymali Kościół w rozwoju, a „św. Teresa z Avila była biseksualna”.
W ostatnim czasie „Tygodnik” nie szczędzi ataków wymierzonych w ks. abp. Marka Jędraszewskiego. W momencie, gdy w Polsce rozgrywała się batalia o życie dzieci nienarodzonych, Tygodnik stanął po stronie Strajku Kobiet. W listopadowym numerze na okładce pojawiła się Dorota Segda ze swoim proaborcyjnym przesłaniem.
To, czego dopuścili się Trybunał Konstytucyjny pod rękę z Kościołem, jest wyrazem pogardy do kobiet i stanowi pogrzeb praw człowieka w Polsce. Pożałują
– oświadczyła w wywiadzie bohaterka „Tygodnika Powszechnego”.
W październiku 2019, gdy polski Kościół przeciwstawiał się tęczowej indoktrynacji, a ogromna część rodziców oczekiwała prawnej ochrony dla swoich dzieci, „Tygodnik” wskazywał na nowe wzorce kulturowe i zachęcał do otwartości na środowiska LGBT w Kościele.
CZYTAJ WIĘCEJ: I to ma być katolickie pismo? „TP” przeprowadził wywiad z… prymaską Kościoła Szwecji! Opowiada o parytetach i cierpieniach osób LGBT
W przeddzień tzw. „tęczowego piątku”, gdy ogromna część rodziców zastanawiała się jak uchronić swoje dzieci przed indoktrynacją, miesięcznik „Więź” na swojej stronie internetowej opublikował list ewangelickiego duchownego, który dziękuje szkole za zorganizowanie dnia promującego homoseksualizm.
W lipcu na łamach „Tygodnika Powszechnego” ukazał się artykuł poświęcony wróżbitom i ich pracy w czasie pandemii koronawirusa. Szkoda, że redakcja nie pochyliła się nad niemożnością zarobkowania prostytutek podczas lockdownu.
CZYTAJ WIĘCEJ: Katolicka prasa?! „Tygodnik Powszechny” pisze o wróżbitach i tarocistach: „Poszłam na rytuał oczyszczający”; „Odczynił czary”
Przykłady można by mnożyć. Zamiast ciekawości poznawczej i dociekliwości, przy zachowaniu jednoznaczności wiary, dominuje skrajny relatywizm. Kościół w publikacjach TP przestaje jawić się jako wspólnota ludzi wiary dążąca do zbawienia. Przedstawiany jest raczej jako kostyczna przestrzeń hierarchów, zamkniętych na postęp i potrzeby współczesnego człowieka. Trudno nie przywołać tu opinii śp. Ks. bp. Stanisława Stefanka, który w książce „We wszystkim Chrystus”, niezwykle trafnie ocenił ideę tzw. „kościoła otwartego” lansowanej przez autorów tygodnika i inne katolewicowe środowiska.
„Kościół otwarty” to jedno z największych kłamstw. To nie jest jakieś drobne przekłamanie. To próba skrótowego uderzenia w samą istotę Kościoła i rozbicia go od środka. To jest wyjęcie nośnego filaru, na którym jest zwornik trzymający całą strukturę Kościoła. Jest to wyjątkowo niebezpieczne środowisko – zadufane w sobie, zadowolone ze swojej aktywności społecznej i oczekujące poklasku. Rzeczywiście sporo ludzi dołącza do nich w charakterze klakierów, ponieważ jest im to na rękę. Dobrze się w tym czują. Coś tam z tej religii zostało – kościółek, bozia, Jezusek, lilili, obyczaje, prezencik. Ksiądz może przyjść po kolędzie, nawet kopertkę dostanie, bo to taka działalność kulturalno-oświatowa, którą trzeba popierać, niech tam ma. Ale broń Bóg wymagania, Krzyż czy postawienie twardych zasad
— mówi ks. bp Stefanek. Zapytany wówczas (2015 rok), dlaczego tytuł lansujący tezy często sprzeczne z nauczaniem Kościoła, nadal bezkarnie używa przymiotnika „katolicki”, odpowiedział:
Słowo „katolicki” podlega władzy biskupa miejsca. Biskup ma prawo odebrać ten przymiotnik tytułowi, który na jego terenie ma swoją siedzibę
Dziś, po wielu latach i publikacjach przesuwających kolejne granice, nastąpił pierwszy krok. Nikt nie zakazał „Tygodnikowi Powszechnemu” używania przymiotnika „katolicki”. Kuria wypowiedziała jedynie lokal. Szantaż emocjonalny już ruszył. Tylko czekać na kolejne manipulacje i wydrapywanie przestrzeni. Zarzut o zaprzepaszczeniu całego dorobku, łącznie z Wojtyłowskim, już jest. Szkoda tylko, że redakcja „Tygodnika” nie znalazła jak dotąd miejsca i ochoty, by obronić św. Jana Pawła II przed szkaradnymi pomówieniami i kłamstwami…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/533716-skad-ten-lament-nad-tygodnikiem-powszechnym