„Ten wyjątkowy czas, w którym mamy świętować narodzenie Pana Jezusa, wpatrując się w ubogi betlejemski żłóbek, trzeba raz jeszcze mocno podkreślić, że każde ludzkie życie jest niezwykłą wartością” - powiedział PAP przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki.
CZYTAJ TAKŻE:
Zaznaczył, że „Kościół bez jakichkolwiek wątpliwości życia ludzi chorych, starszych i nienarodzonych zawsze będzie bronił”.
PAP: Co jest główną istotą świąt Bożego Narodzenia i w jaki sposób powinniśmy je przeżywać, aby nie zatracić ich wartości?
Abp Gądecki: Święta Bożego Narodzenia to dla wszystkich chrześcijan czas szczególny. Jego punktem szczytowym jest wspomnienie związanego z tajemnicą wcielenia narodzenia Jezusa Chrystusa. Odwieczne Słowo, Syn Boży, przyjąwszy ludzkie ciało, stał się jednym z nas. Rodzi się Mesjasz, który dokona najistotniejszego dzieła w historii: dzieła odkupienia ludzkości. Ten moment narodzenia jest jak klucz, którym ludzkość będzie mogła otworzyć swoją drogę do wiecznego szczęścia.
Zwykle w tym czasie jesteśmy pochłonięci różnymi przygotowaniami, tak materialnymi, jak i duchowymi. Chodzimy na roraty, odprawiamy rekolekcje adwentowe, stroimy choinki, kupujemy prezenty, dekorujemy domy i kościoły. I to jest ważne, bo mamy przecież przeżywać wielkie święta! Powinniśmy jednak pamiętać, że najważniejszym bohaterem tych dni jest Jezus Chrystus. On przychodzi na świat i to Jemu powinny być przede wszystkim te dni poświęcone. Zwłaszcza w tym roku, w czasie pandemii, gdy utrudnione będzie przeżywanie świąt ze względu na obostrzenia sanitarne, może warto szczególnie przypatrywać się i kontemplować postać złożonego w żłobie Bożego Dziecka, która choć słaba i dotknięta wielkim ubóstwem materialnym, jest nadzieją dla każdego człowieka na lepsze jutro. On daje nam energię do wszystkiego, co zostało nam powierzone.
Dlaczego Bóg przyjął ludzką naturę stając się człowiekiem? Dlaczego przyszedł do nas, jako małe, bezbronne dziecko? Co chciał nam przez to pokazać?
To, że wielki i wszechpotężny Bóg staje się człowiekiem i przychodzi na świat w postaci maleńkiego Dziecka, słabego i zależnego od drugiego człowieka jest wielką tajemnicą. To Pan Bóg sam zdecydował o takiej, a nie innej formie dotarcia do człowieka.
Przez tę pokorę Dziecka, prostotę nauczania i uniżenie na krzyżu człowiek otrzymał pewien wzorzec postępowania, który na pewno idzie pod prąd temu, czego uczy i podkreśla świat. Jak wiele możemy się nauczyć patrząc na pokorę tego Dziecka położonego w żłobie, pozbawionego minimalnych warunków sanitarnych, ogołoconego ze wszystkiego i całkowicie zdanego na opiekę Maryi i Józefa. Bóg zdecydował się całkowicie oddać w ręce człowieka, stać się jednym z ludzi. Możemy powiedzieć, że doświadczając ludzkiego życia rozumiał człowieka najlepiej, jak to tylko jest możliwe. Później sukcesywnie pokazywał, jak w tym świecie powinno się żyć i na jakich wartościach opierać. Często jesteśmy daleko od tych wartości, wybieramy inne rzeczy, łatwiejsze, bardziej błyskotliwe, dla nas dostępniejsze. Ale On zaprasza nas do czegoś zupełnie innego, dlatego spokojna kontemplacja betlejemskiej stajenki, z maleńkim Jezusem w środku, może być dla każdego z nas niezwykle ważnym krokiem ku zrozumieniu istoty i prawdy o ludzkim życiu.
Nazywamy Jezusa „Emmanuelem – Bogiem z nami”. Jak Bóg jest obecny dziś z nami? Jak możemy tę Jego obecność odnaleźć, odczytać, rozpoznać żyjąc w świecie naznaczonym pandemią?
To prawda, Emmanuel oznacza „Bóg jest z nami”. Jest właściwie w zasięgu ręki w każdej chwili, gdy tylko człowiek na takie spotkanie się otwiera. Znajdujemy go w cichej modlitwie indywidualnej, która może być piękną rozmową o nas samych i naszych bliskich. Przychodzi do nas na kartach Pisma Świętego, inspirując do konkretnych działań i właściwego postępowania. Spotykamy go w kontakcie z drugim człowiekiem, którego twarz jest zawsze twarzą Boga.
Widać ją szczególnie wyraźnie w obliczu tych, którzy są najsłabsi, chorzy, odrzuceni przez innych, zapomniani, odizolowani, wzgardzeni. Bóg odbija się w człowieku, którego mijamy obojętnie na ulicy, którego traktujemy jak gorszego od siebie, który jako bezdomny żebrze przed wejściem do kościoła, którego nie chcemy wpuścić do naszego kraju, bo może nam przywieźć zarazę. Jest także w tych, którzy dotknięci są koronawirusem. W tych, którzy doglądają chorych, służą im pomocą medyczną, robią im zakupy, wożą ich w karetkach, grzebią, gdy choroba stała się silniejsza niż mądrość medycyny. I w końcu spotykamy go namacalnie, konkretnie i bezpośrednio uczestnicząc w Eucharystii i przyjmując Komunię świętą. Tam jest źródło i szczyt wspólnoty Kościoła, budowanej na Jezusie i Jego Ewangelii.
Pasterze rozpoznali w Nowonarodzonym - Boga, tymczasem Herod przeciwnika. Co nam pozwala rozpoznać Boga, a co przeszkadza nam Go dostrzec?
Każdy widzi to, co chce, ale też każdy może nie zauważyć tego, czego nie chce dostrzec. Świat jest skomplikowany i uwikłany w różne zależności. Pasterze, którzy szukali prawdy, trafili na prosty znak, który ich przekonał; że Małe Dziecię w Betlejem jest wielką nadzieją ludzkości. Herod, skorumpowany przez własne interesy i politykę, zobaczył w Nim tylko zagrożenie i niebezpieczeństwo dla swoich spraw.
Minęły setki lat, ale mechanizm ten pozostał niezmieniony. Kluczem do Boga jest serce człowieka. Prostota serca pozwala każdemu, kto szuka uczciwie Boga, aby Go znalazł. Każdy, kto będzie dobra szukał, i sam postępował dobrze, Boga znajduje. Jeśli jednak Boga nie chcemy znaleźć, na pierwszy plan wysuną się partykularyzmy, własne interesy polityczne czy ekonomiczne, które są w stanie, w wewnętrznym zaślepieniu, prowadzić walkę pod sztandarem dobra i wolności o takie wartości, które de facto są antywartościami humanistycznymi i społecznymi. To, co najczęściej sprawia, że nie chcemy spojrzeć na Boga, to pycha, która w miejsce Boga stawia człowieka. Według takiego sposobu myślenia to nie Bóg jest dawcą dobra, ale człowiek; to nie Bóg ustanawia prawa, ale wszechwiedzący człowiek; to nie Bóg jest celem człowieka, ale człowiek jest celem dla samego siebie. Jeśli przyjmiemy taki model postępowania, to rzeczywiście, nie będzie w nim już miejsca dla Boga.
W czasie świąt Bożego Narodzenia śpiewamy „Pokój ludziom dobrej woli”. Na czym polega pokój, który przynosi Jezus? Jak go odnaleźć pośród niepokoju codziennego dnia?
Pokój Bożej Dzieciny wpisany jest w jego misję pojednania, miłości i dobra skierowaną do każdego człowieka. Do jego przyjęcia potrzeba tylko jednego: dobrej woli człowieka! Niestety człowiek woli siebie postawić w miejsce Boga, sam tworzyć prawa i ustalać hierarchię wartości. To człowiek chce decydować o tym, co dla niego jest dobre, a co jest złe. I tym samym wchodzi w prerogatywy Boga, stawia się w miejsce przeznaczone Bogu. Ten fundamentalny błąd popełnili już pierwsi rodzice, Adam i Ewa, według biblijnego opisu ich pobytu w raju. Uwierzyli w to, że są mądrzejsi od Boga, że lepiej wiedzą, czym jest dobro i zło, i że sami, paradoksalnie na mocy otrzymanej od Boga wolności, mogą decydować o tym, co pozwoli im być wolnymi. I jak dobrze pamiętamy z tej opowieści, gdy już sami zdecydowali, to okazało się, że niestety się pomylili. Są nadzy. Zaślepienie i pycha zniszczyły ich raj.
Analogie do różnych niepokojów społecznych, jakie obecnie przeżywamy są aż nadto oczywiste. Szkoda, że Księga Rodzaju, która wskazuje oczywistą drogę ludzkości od kilku tysięcy lat, niewiele nas nauczyła…
Jak świętować, mimo ograniczeń związanych z pandemią?
Obostrzenia sanitarne, które dla nas wszystkich są bardzo bolesne i dotkliwe, sprawiają, że tegoroczne święta musimy przeżyć inaczej niż dotychczas. Nie wszyscy spotkamy się w tradycyjnym gronie przy wigilijnym stole, wielu z nas nie będzie mogło uczestniczyć we mszy św. To bardzo poważne zmiany duchowe, z którymi jest nam trudno się pogodzić. Tym niemniej winniśmy zadbać o to, by były to prawdziwie piękne i głębokie święta dla nas wszystkich. Nie jest ważne, czy zrobiliśmy wszystkie zakupy, czy nie zabrakło któregoś z tradycyjnych 12 dań na wigilijnej wieczerzy, czy otrzymaliśmy bogate prezenty pod naszymi choinkami. Istota świętowania Bożego Narodzenia leży zupełnie gdzieś indziej. Spotkajmy się na tyle, na ile możemy, w rodzinnym gronie, pomódlmy się wspólnie, śpiewajmy w domu kolędy, cieszmy się, że jest pośród nas Jezus, jeśli to tylko możliwe, pójdźmy do kościoła na Eucharystię.
Rodzinne, świąteczne spotkanie, to także dobra okazja, by porozmawiać o osobistym doświadczeniu obecności Boga w naszym życiu. Być może - choć definiujemy się, jako wierzący - nie mamy tu wiele do powiedzenia. A jeśli nie, to może warto się zastanowić dlaczego! W komunikacie po ostatnim posiedzeniu Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski biskupi zaapelowali, by w czasie bożonarodzeniowych spotkań rodzinnych porozmawiać też o niezwykłej postaci Jana Pawła II; jednego z największych autorytetów historii w historii naszego kraju i Kościoła. Idzie o to, że ludzie młodzi nie mieli już możliwości zetknięcia się z nim bezpośrednio, a zatem nie doświadczyli jego niezwykłej osobowości i duchowego charyzmatu, a także bardzo pokornej i niezmordowanej posługi, która trwale zmieniła losy Polski i świata. Zaapelowaliśmy, aby „szczególny czas Świąt Bożego Narodzenia, który w naszej tradycji był zawsze czasem rodzinnych spotkań, a który w tym roku, ze względu na pandemię, przeżyjemy w dużej mierze inaczej niż w latach poprzednich, był okazją do serdecznego, międzypokoleniowego dzielenia się świadectwem wiary i dobroci tego wyjątkowego człowieka, której tak wielu z nas osobiście doświadczyło”.
Co zdaniem Arcybiskupa - poza pandemią - jest największym wyzwaniem obecnie dla Polaków?
Takich wyzwań jest wiele. Sądzę, że dziś bardzo potrzeba nam społecznego dialogu, spokojnego i rzeczowego szukania odpowiedzi na różne kwestie, jakimi żyje społeczeństwo. Mój ogromny niepokój wzbudzają głośne nawoływania do zabijania dzieci jeszcze nienarodzonych. Myślę, że w ten wyjątkowy czas, w którym mamy świętować narodzenie Pana Jezusa, wpatrując się w ubogi betlejemski żłóbek, trzeba raz jeszcze mocno podkreślić, że każde ludzkie życie jest niezwykłą wartością! Nikt nie ma prawa, by kogokolwiek - w imię jakiejkolwiek racji, interesu ekonomicznego czy dyskursu politycznego - tego życia pozbawiać! Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy choć są ludźmi i powinny być chronieni przez wszelkie prawa człowieka, są tych praw bez ich głosu pozbawiani! Mam tu na myśli zwłaszcza dzieci żyjące w łonie swych matek, także te doświadczone chorobą, czasem nieuleczalną. Każdy ma prawo do życia, a Kościół, bez jakichkolwiek wątpliwości, życia ludzi chorych, starszych i nienarodzonych zawsze będzie bronił!
O co powinniśmy prosić przychodzącego Boga dla siebie, dla Kościoła, dla Polski?
Każdy z nas na pewno nosi w sercu wiele takich próśb i intencji. Sądzę, że zarówno Kościołowi, jak i naszej Ojczyźnie, potrzeba dziś mądrości oraz odwagi rządzących i kierujących, a także spokoju i otwartego dialogu. Wszyscy potrzebujemy oczyszczenia się z naszych grzechów, ułomności i wyrządzonych krzywd. Potrzebujemy prawdy, do której dochodzi się przez wzajemne słuchanie i dialog a nie przez agresję, burzenie, niszczenie wszelkich autorytetów i zakłamywanie świata wartości. Potrzebujemy, jako Naród i wspólnota Kościoła, jakiegoś nowego narodzenia. I może właśnie to tegoroczne przyjście na świat Jezusa, które obchodzimy, da nam więcej nadziei na to, że w jedności, uczciwości, szczerości i przy dobrej woli zaczniemy budować lepszą przyszłość naszej Ojczyzny, a także wsłuchiwać się w głos Ewangelii prowadzącej nas ku Zbawieniu.
wkt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/532326-abp-gadecki-kazde-ludzkie-zycie-jest-niezwykla-wartoscia