3 grudnia 1984 roku, we Włoszczowie rozpoczął się głośny strajk okupacyjny uczniów w obronie krzyży w szkole. Protest, w którym uczestniczyło 700 uczniów Zespołu Szkół Zawodowych, trwał do połowy grudnia.
36 lat po tych wydarzeniach młody Polak znów przyciąga uwagę mediów. Przemysław P. pochodzi z miasta Jana Pawła II, z Wadowic, jest synem właściciela piekarni, a „zasłynął” jako domniemany organizator homoseksualnej „imprezy” z udziałem m. in. europosła węgierskiego Fideszu.
Klamra pewnie ułomna, kulawa, ale jakoś jednak zamykająca - jakże smutnie - czas przypadający na życie dwóch pokoleń: pokolenia „Solidarności”, i pokolenia Polski już wolnej, Polski wychodzącej z komunizmu. A w tle oczywiście błyskawice, czy też raczej nordyckie runy, znane w historii jako symbol Hitlerjugend i SS, a dziś „ozdabiające” tysiące polskich domów. Domów, w których mieszkają „wk…ni ludzie”. Czym konkretnie? Głównie przypominaniem, że życie ludzkie nie zaczyna się w chwili narodzin, i nie powinno się go brutalnie przerywać. To w istocie najbardziej wścieka.
W tle także coś jeszcze: naprawianie Kościoła zarówno przez wrogów wiary, jak i przez licznych katolików. Ci drudzy często tak się starają, tak głośno pokrzykują, że trudno ich odróżnić od tych pierwszych. Być może dlatego, że skutki te same. A sam Kościół bezradny, sparaliżowany, przerażony. I trudno się dziwić: są powody do przerażenia. Niewiele w tym wszystkim nadziei, niewiele powodów do optymizmu. Ale jednak na roratach, przynajmniej u mnie, kościół tak pełny, jak to możliwe. Rodziny z dziećmi niosą lampki, mimo, że wieje i zimno. Nie muszą, ale idą.
To być może najważniejszy Adwent naszego pokolenia. Być może najważniejszy Adwent w naszym życiu. W czasach, gdy ziemia drży, gdy „wojska na smokach latające” krążą nad Polską, trzeba szukać otuchy. Trzeba odbudować poczucie wspólnoty. Trzeba znaleźć w sobie odwagę. Od odwagi bowiem wszystko się zaczyna. Każdy sensowny plan musi wyjść od tego punktu.
Zawsze przecież można zacząć iść do przodu, zawsze można ruszyć dalej, nawet jeśli spadły na nas potężne ciosy.
Myślę, że nie trzeba zresztą wiele, by sprawy zaczęły iść w nieco inną stronę. Jeden człowiek, paru ludzi. Trochę wizji, trochę mocy, właśnie trochę odwagi, i przekonanie, że nie ma determinizmu dziejowego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/529458-to-byc-moze-najwazniejszy-adwent-naszego-pokolenia