„Wielkimi krokami zbliża się lincz na kardynale Stanisławie Dziwiszu” - ocenia Jan Rokita w felietonie z cyklu „Z podbieszczadzkiej wsi”, opublikowanym na stronach „Teologii Politycznej”.
W ocenie komentatora, emerytowany biskup krakowski już funkcjonuje w domenie publicznej jako „Don Stanislao”, co wymyślili autorzy oskarżycielskiego filmu, zręcznie posługujący się metodą „czarnego piaru”:
Zabieg jest oczywiście celowy: idzie o to, aby opinia publiczna, bez wątpienia zbulwersowana odkrywanymi przypadkami deprawacji i libertynizmu katolickiego kleru, właśnie Dziwisza uznała za herszta libertyńsko-homoseksualnej mafii, nie tylko w skali Polski, ale Kościoła Powszechnego.
Rokita ocenia, że kard. Dziwisz „osobowościowo pasuje do roli kozła ofiarnego”. Dlaczego? Ponieważ jest „łatwowierny, niezbyt asertywny i słabo wygadany, przez co kiepsko się broni przy wytresowanych i agresywnych redaktorach”. Ale nie tylko dlatego:
A przede wszystkim jednowymiarowo skupiony na jednej i tylko jednej rzeczy, która nadała sens całemu jego życiu: na wiernej służbie Karolowi Wojtyle.
Co ważne, Rokita ocenia, że „patrząc chłodnym okiem na fakty, trudno znaleźć realny przedmiot owego podejrzenia”.
Propagandowy film wyemitowany przez TVN powraca do sięgającej czasów PRL historii zdeprawowanego księdza z diecezji bielsko-żywieckiej, w którego winę tamtejszy biskup nie był skłonny uwierzyć. Zarzut wobec Dziwisza polega na tym, że wiele lat później – w 2012 roku miał dostać list w tej sprawie, ale się nią nie zajął. Ktokolwiek choć trochę zna stosunki władzy wewnątrzkościelnej wie dobrze, że wchodzenie w sporne kwestie jednej diecezji przez biskupa innej jest ewenementem, jaki zdarza się od wielkiego dzwonu, np. na zarządzenie papieskie (jak ostatnio w Kaliszu).
Rokita podobnie bagatelizuje sprawę watykańskiego raportu o sprawie kardynała McCarricka:
Dziwisz ma być winien temu, że ów amerykański biskup napisał doń odręczny list, zapewniając o swym uczciwym życiu. Jak stwierdza raport – papieski sekretarz doręczył go Janowi Pawłowi II (ponoć nawet specjalnie kazał go precyzyjnie tłumaczyć dla papieża). I jak wiadomo – papież, po procedurze konsultacji z biskupami USA, powołał zdeprawowanego duchownego na waszyngtońską stolicę biskupią. Ta sprawa jak w soczewce oddaje sedno obecnej nagonki na Dziwisza. Ci, którzy go dziś oskarżają, chcieliby zrzucić nań odpowiedzialność za całą politykę Stolicy Apostolskiej w tamtych czasach, a zwłaszcza za błędne papieskie decyzje personalne.
Co ważne, w ocenie publicysty:
Na antyreligijnej lewicy nie kryją zbytnio tego, że Dziwisz ma być pierwszą ofiarą medialnego linczu, po to, by potem łatwiej się było dobrać do samego papieża.
Cały felieton znajdą Państwo na stronach Teologii Politycznej.
Skaj
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/528900-wielkimi-krokami-zbliza-sie-lincz-na-kardynale-dziwiszu