Instytut Pamięci Narodowej wydał właśnie liczącą 260 stron książkę Filipa Musiała i Rafała Łatki „’Dialog należy kontynuować…’. Rozmowy operacyjne Służby Bezpieczeństwa z ks. Henrykiem Gulbinowiczem 1969–1985. Studium przypadku”. Potrzebny głos w dyskusji nad kondycją Kościoła w Polsce, mimo twardych dowodów na łamanie przez księdza Henryka Gulbinowicza zakazu kontaktowania się z bezpieką, który to zakaz był sformułowany przez polski episkopat, nie rysuje niedawno zmarłego hierarchy w absolutnie czarnych barwach. W książce pojawia się także, w dwóch dokumentach, wątek homoseksualny, ale i tutaj należy spojrzeć na genezę tej informacji, będącej właściwie… plotką.
Skala zaangażowania
Książka zawiera 90-stronicowy wstęp, opracowanie archiwalnych dokumentów, z których jednoznacznie wynika, że hierarcha przez 16 lat prowadził z bezpieką rozmowy, które w nomenklaturze nazywano „operacyjnymi”, a które miały doprowadzić m.in. do zwerbowania duchownego jako Tajnego Współpracownika. To się jednak stanowczo nie udało i gdy w 1985 roku kardynał Gulbinowicz odmówił dalszych spotkań, SB nie mogła się pochwalić, że był ich donosicielem.
Gdy realizowano taktykę stopniowego werbunku TW [Tajnego Współpracownika - red. wpolityce.pl], starano się kTW [kandydat na Tajnego Współpracownika - red. wpolityce.pl] wciągnąć do współpracy w efekcie cyklu rozmów operacyjnych, w czasie których zakładano powolne przełamywanie jego oporu. Należy założyć, że takie nadzieje żywiono wobec ks. Gulbinowicza przez kilka lat, kiedy określano go w dokumentacji operacyjnej właśnie jako kTW.
A jednak hierarcha nie przekroczył tej granicy, w której miałby złożyć jakiekolwiek pisemne zobowiązanie wobec aparatu represji. Profesorowie historii, uczestnicy debaty prezentującej książkę, Filip Musiał, Rafał Łatka, Jan Żaryn, Paweł Skibiński, ks. Dominik Zamiatała, byli przeważnie zgodni, że ksiądz Gulbinowicz podjął grę z funkcjonariuszami bezpieki, z czego miały płynąć dwojakie korzyści - ułatwienia dla jego diecezji (np. zdobywanie pozwoleń na budowanie kościołów) oraz dla niego samego (unikanie represji i nacisków, faworyzowanie w ubieganiu się o stanowiska kościelne). O ile prymas Wyszyński pozwalał na prowadzenie przez hierarchów rozmów z oficjalnymi władzami - sekretarzami partyjnymi, wojewodami, etc., o tyle wszelkie porozumienia ze Służbą Bezpieczeństwa były zabronione. Prymas wiedział, my dziś także wiemy, że nawet najbardziej niepozorne informacje mogły posłużyć bezpiece do stosowania np. „taktyki wszechwiedzy” w innych rozmowach.
Trzeba więc z jednej strony podkreślić, że rozmowy prowadzone przez ks. Gulbinowicza były przekroczeniem jego kompetencji, moralnie nie do zaakceptowania (prawdopodobnie pomogły duchownemu objąć metropolię wrocławską), ale dalekie od donosicielstwa w stylu Lecha Wałęsy czy Lesława Maleszki.
Bardzo miłe rozmowy
Dziwnie się czyta notatki z rozmów lub też cytowane z pamięci fragmenty wypowiedzi duchownego, który komplementował czy w osobliwy sposób przepraszał jednego z eSBeków, inspektora Józefa Maja, za to że żywił wobec niego podejrzenia o złe intencje:
Wie pan, że od pierwszej naszej rozmowy wzbudził pan we mnie zaufanie. Zdobył je pan swoją otwartością i realną oceną problemów. Pogłębił je później niezawodnością i humorem, a także swobodnym zachowaniem i znajomością problemów. Gdy w ubiegłym roku zwrócił mi pan uwagę na temat mojego pobytu w Łodzi, pomyślałem, że ujawnia się nie tylko ateista, ale oficer bezpieczeństwa, który mimo dyskusji ze mną śledzi każdy mój krok, żeby wykorzystać go przeciwko mnie. Pomyślałem wówczas źle o panu (zamierzałem przerwać nasze rozmowy). W ostatniej chwili powstrzymałem się i podczas następnych rozmów bacznie obserwowałem pana, śledząc jednocześnie, czy wypowiedzi pana mają pokrycie w praktyce. Wygrał pan. Dziś mówię o tym dlatego, że czuję się winny wobec pana za złe myśli pod pana adresem. Proszę więc nie obrażać się na mnie. Musiałem to powiedzieć, żeby się wobec pana oficjalnie oczyścić, i stwierdzam, że spadł mi kamień z serca. Proszę też pamiętać, że jest pan zawsze mile u mnie widziany.
(28 marca 1973 roku)
Nawet jeśli była to nieco teatralna gra, to na przykład relacje z rozmów prymasa Wyszyńskiego z najwyższymi przedstawicielami Komitetu Centralnego PZPR nie miały posmaku familiarności.
Konspiracja przed prymasem, poparcie dla „Solidarności”
Ksiądz Gulbinowicz wszedł też na poziom konspiracji, ukrywania swoich rozmów z bezpieką, przed przełożonymi.
Zaproponowałem spotkanie w Hotelu Europejskim, lecz odmówił ze względu na konspirację.
Okoliczności i forma umówienia się na spotkanie, a także nieprzyjęcie propozycji odbycia rozmowy w Hotelu Europejskim mogą wskazywać, że nie ujawnił kontaktów z nami Wyszyńskiemu – stąd troska o konspirację.
-relacjonował ppłk. Czesław Wiejak 27 kwietnia 1977 roku, po spotkaniu z hierarchą.
„Dialogi operacyjne” nie tylko lojalizowały księdza Gulbinowicza wobec władz PRL, ale także przynosiły eSBecji konkretne informacje o relacjach w episkopacie. W rozmowach padały niektóre szczegóły funkcjonowania biskupów albo opisy sympatii i antypatii pomiędzy hierarchami (np. posłuszeństwo wobec prymasa i obawy przed jego stanowczością).
Historycy są zgodni, że zerwanie rozmów, jakie nastąpiło w 1985 roku wiązało się z dwoma faktami. Po pierwsze - morderstwo ks. Jerzego Popiełuszki sprawiło, że nie dało się już usprawiedliwiać rozmów z reżimem, a po drugie - uzyskanie przez ks. Gulbinowicza kapelusza kardynalskiego wzmocniło jego pozycję i zmieniło oczekiwania hierarchy.
Nie wolno także zapominać o poparciu, jakiego na terenie swojej archidiecezji ks. Gulbinowicz udzielił „Solidarności”, także w czasie stanu wojennego, włącznie ze słynnym przechowaniem 80 milionów złotych, które pomogły opozycji na aktywną działalność po 13 grudnia. Nie można więc powiedzieć, że lojalizacja hierarchy zakończyła się szczególnym powodzeniem.
Podejrzenia o homoseksualizm
Wbrew nagonce medialnej oskarżającej księdza Gulbinowicza o molestowanie seksualne nieletnich czy homoseksualizm, w warstwie faktów mamy do czynienia jedynie ze wzmianką podpułkownika Józefa Maja z 13 sierpnia 1969 roku, w której TW „Marian” relacjonuje mu plotki z kurii w Łomży.
[Kurialiści] W dyskusji wypowiadali się, że gdy posiadana przez nich informacja [o awansie Gulbinowicza - red. wpolityce.pl] potwierdzi się, ks. H[enryk] Gulbinowicz nie będzie miał spokojnego życia, bo znają jego słabostki i inklinacje homoseksualne z okresu pracy w Białymstoku, wykorzystają to przeciwko niemu, w razie gdyby zamierzał coś zmienić lub wprowadzić większy rygor w pracy. Czy informacja ta jest prawdziwa i skąd rozmówcy TW dowiedzieli się o tym, TW „Marian” nie wie, gdyż sami nie mówili, a pytać ich nie wypadało mu.
Rok później (17.05.1970) ppłk Józef Maj powtórzył tę informację w Kwestionariuszu TW, jednak nie mamy informacji czy dysponował czymś więcej niż przekazem powyższych plotek. Zwłaszcza że redaktor Agnieszka Bugała, starannie opisując na łamach „Więzi” wszystkie późniejsze, współczesne doniesienia medialne dotyczące molestowania seksualnego stwierdziła, że opierają się one głównie na oskarżeniu ze strony jednej osoby, w dodatku oskarżeniu sformułowanym poprzez… internetowego mema.
CZYTAJ TAKŻE:
Grzegorz Górny: Sprawa kardynała Gulbinowicza powinna być wyjaśniona publicznie
Rozliczenie pamięci po księdzu Henryku Gulbinowiczu wymaga surowości i sprawiedliwości opartej o dowody. Nie ma jednak wątpliwości, że większość mediów ma w tej sprawie złe intencje i stanowczo rozpala emocje z błędów i słabości ks. Gulbinowicza robiąc zbrodnie.
WIĘCEJ W ROZMOWIE ZE WSPÓŁAUTOREM KSIĄŻKI:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/528455-ksiadz-gulbinowicz-bezpieka-i-podejrzenia-o-homoseksualizm