„Błędem wielu pasterzy jest milczenie, gdy trzeba mówić, i mówienie, gdy trzeba milczeć. Brak zdecydowanej reakcji na zło ze strony pasterzy rodzi przyzwolenie na kolejne akty antyklerykalnej przemocy” — powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl ks. Sławomir Kostrzewa, kapłan archidiecezji poznańskiej, kulturoznawca.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Jak Ksiądz ocenia obecne ataki na księży? Z czego, tak dogłębnie, one wynikają?
Ks. Sławomir Kostrzewa: Od wieków ataki na księży i Kościół katolicki pojawiają się w tych momentach historycznych, w których rodziły się i umacniały totalitaryzmy. Kościół od zawsze był dla społeczeństwa tym, czym dla organizmu jest systemem immunologiczny. Wrogowie Kościoła zdają sobie świetnie sprawę z tego, że jedyną drogą umocnienia ich władzy jest zniszczenie Kościoła. Bardzo bliski tego sukcesu byli marksiści i komuniści, szczególnie w takich krajach jak Rosja czy Chiny. Ich następcy, neomarksiści, piszą kolejny rozdział walki z Kościołem na drodze nowej rewolucji, tym razem obyczajowej i kulturowej. Walka o dusze człowieka, prowadzona przy użyciu mass mediów, w dobie internetu i osłabienia moralnego i intelektualnego szczególnie młodego pokolenia, może być zabójczo skuteczna. Może na kolejne dziesięciolecia dać władzę zwolennikom świata bez Boga. Jasne jest, że dopóki Kościół katolicki broni swojej doktryny moralnej i trwa, szczególnie w krajach tak jednolitych kulturowo i religijnie jak Polska, będzie przeszkodą dla realizacji tych celów.
Warto jednak zaznaczyć, że ów proces dechrystianizacji Polski, dokonujący się przecież po części rękami osób, które przynajmniej do niedawna identyfikowały się z Kościołem, nie przebiegłby tak gładko, gdyby jednak nie pewne błędy, które pojawiły się na gruncie polskiego Kościoła.
O ile w ubiegłych dziesięcioleciach przeszkodą dla komunistów były wybitne osobowości Kościoła takie jak Jan Paweł II, a wcześniej - prymas Stefan Wyszyński, o tyle dziś jedną z głównych słabości jest brak wyraźnego lidera, z którym utożsamialiby się wierni. Którzy chcieliby widzieć w nim autentyczny autorytet moralny, godnego zaufania przewodnika i pasterza, obrońcę tradycyjnych wartości, a zarazem kogoś, kto ma odwagę głośno sprzeciwiać się złu. Błędem wielu pasterzy jest milczenie, gdy trzeba mówić, i mówienie, gdy trzeba milczeć. Brak zdecydowanej reakcji na zło ze strony pasterzy rodzi przyzwolenie na kolejne akty antyklerykalnej przemocy. Wielu z nich sądzi, że jeśli będą cicho, ich przeciwnicy zostawią ich w spokoju. To błędne założenie, gdyż z tego rodzaju przeciwnikiem nie ma układów ani paktów. Jego interesuje jedynie zwycięstwo i całkowite zniszczenie Kościoła. Błędem niektórych pasterzy były także próby mniej lub bardziej otwartego sympatyzowania z niektórymi politykami lub partiami. I w końcu, do poważnego spadku zaufania do pasterzy przyczyniły się dramaty obyczajowe w Kościele, szczególnie związane z osobą abpa Juliusza Paetza oraz nieporadnością w demaskowaniu przypadków pedofilii w Kościele.
Niektórzy obserwatorzy wulgarnych protestów i ataków na kościoły zwracają uwagę na „szatańskie” i „demoniczne” zachowanie. Ksiądz też ma takie odczucie?
Bez wątpienia, wydarzenia których jesteśmy świadkami, są na wskroś demoniczne. Demoniczne jest nazywanie zła dobrem i trwanie w kłamstwie, jakoby nie było innej możliwości pomocy rodzinom i dzieciom jak tylko przez zabijanie nienarodzonych. Pismo Święte i nauka Kościoła katolickiego potwierdza, że uporczywe trwanie w grzechu, brak postawy nawrócenia i brak sakramentalnej jedności z Kościołem katolickim jest bardzo konkretną formą otwarcia się na działanie złego ducha w człowieku.
Częste są wtargnięcia do świątyń i zakłócanie Mszy świętych. Na takie rzeczy nie pozwalało sobie nawet komunistyczne ZOMO. Co się stało przez te lata z polskim społeczeństwie, a przynajmniej jego częścią, że takie rzeczy są możliwe?
Od śmierci Jana Pawła II trwa w Polsce proces rozmontowywania i osłabiania Kościoła katolickiego. Tak zwana „katastrofa” smoleńska i następujące po niej wydarzenia przyspieszyły ten proces. Dobrze pamiętamy wydarzenia na Krakowskim Przedmieściu, jak brutalnie rozprawiano się z tzw. obrońcami krzyża. Byliśmy świadkami rozpisanego na kilka tygodni codziennego spektaklu wyszydzania i brutalnej pacyfikacji katolików i serii uderzeń w ważne dla nich symbole. Dopuszczono się gwałtu wobec ludzi, ale także wobec elementarnego poczucia sprawiedliwości i prawdy, nie dając społeczeństwu szansy na poznanie prawdy o przyczynach tzw. „katastrofy” w Smoleńsku oraz uczciwego przeprowadzenia śledztwa.
Od tego czasu, trwa dosłownie codzienne realizowany scenariusz niszczenia Kościoła katolickiego w Polsce oraz obrzydzania ludziom wszystkiego, co mogłoby się z Kościołem kojarzyć, szczególnie księży. Dokonywano coraz bardziej śmiałych aktów profanacji symboli katolickich, szczególnie wizerunków Matki Bożej, a ich częstotliwość miała znieczulić społeczeństwo na tego rodzaju akty. Wobec osób, które to czyniły, nie udało się wyciągnąć konsekwencji prawnych, a prawo chroniące katolików okazało się być martwą literą. Nie było dnia, aby w mediach wrogich Kościołowi, nie pojawiły treści uderzające w Kościół katolicki i księży. Sprzyjające centrolewicowym rządom oraz neomarksistowskiej międzynarodówce media, hojnie dotowane przez te organizacje, gorliwie realizowały program, którego celem było umocnienie władzy przez osłabienie tradycyjnej, prawicowej, katolickiej części społeczeństwa od Kościoła. W sposób szczególnie brutalny dały się poznać ataki na polski kler i biskupów ataki podejmowane przez członków Ruchu Palikota, otwarcie popierających i inspirujących najbardziej brutalne ataki na Kościół i kapłanów. Ataki te trwają do dziś, zmieniły się jedynie nieznacznie metody.
W proaborcyjnych protestach bierze udział wielu młodych ludzi. Znam matki, które załamują ręce i płaczą z bezsilności, bo nie maja wpływu na swoje dzieci. Co by im Ksiądz doradził? Jak zawalczyć o zbuntowane młode pokolenie?
Słabość duchowa i moralna młodzieży w Polsce nie jest przypadkiem. To zostało zaplanowane dawno temu i gruntownie wprowadzone w życie przez kilka ostatnich dziesięcioleci. Już w latach 20-tych XX wieku jeden z teoretyków marksizmu, Antonio Gramsci postulował nową drogę przejęcia władzy przez zawłaszczenie dusz dzieci i młodzieży. Zawłaszczenie dusz musiało się odbyć przez osłabienie rodziny i Kościoła, jako dwóch filarów moralności, przekazu wartości, i kształtowania siły duchowej człowieka. Współcześni neomarksiści, z Georgiem Sorosem na czele, z chirurgiczną precyzją realizują program swoich duchowych ojców. Posługując się mass-mediami mają potężny wpływ na dusze i myślenie młodego pokolenia, których dusze i światopoglądy kształtują nie rodzina i Kościół, ale YouTube, Facebook i Tik-Tok. Demoralizacja rozbiła małżeństwa i rodziny. Znaczny procent młodych ludzi nie ma szansy wzrastać w normalnych rodzinach. Ich edukację przejęli nie wychowawcy i nauczyciele, ale ideologowie, perfekcyjnie zaprogramowani na ateizm na lewackich uczelniach. Codziennie ich umysły zatruwane są duchem konsumpcjonizmu i demoralizowane brakiem stawiania wymagań i ułatwiania życia za wszelką cenę. Młodzi mają dziś wszystko i dobrobyt ich zepsuł. Droga walki o młode pokolenie musi więc odbyć się przez ciężką pracę u podstaw: walkę o zdrową moralnie rodzinę, troskę o katolickie (nie z nazwy!!) szkoły i uczelnie, troskę o świętych rodziców i pasterzy, mądre i odważne stawianie wymagań i ograniczeń, także materialnych. Należy także na nowo przyjrzeć się jakości i formom edukacji religijnej oraz przygotowania do życia sakramentalnego. Trzeba także powalczyć o obecność atrakcyjnych treści promujących wartości chrześcijańskie w kulturze. Brak zdecydowanej reakcji i zgoda na to co teraz, niestety będzie zgodą na stratę kolejnego pokolenia i być może będzie końcem Polski, jaką znamy.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/524253-ks-kostrzewaslabosc-moralna-mlodziezy-nie-jest-przypadkiem