Z pierwszej strony dzisiejszego „Super Expressu” bije po oczach tytuł: „Biskupi i epidemiolodzy apelują do Polaków: Przestańcie chodzić do kościoła”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Trąci fałszywą troską! „SE” wykorzystuje apele biskupów i nawołuje: „Przestańcie chodzić do Kościoła”. Tylko tam ludzie się zarażają?
Jest to informacja nieprawdziwa. Po pierwsze: ani jeden biskup w Polsce nie zaapelował do Polaków, by przestali chodzić do kościoła. Hierarchowie niektórych diecezji udzielili jedynie wiernym dyspensy, tzn. zwolnili z obowiązkowego uczestnictwa w niedzielnej Mszy tych, którzy obawiają się zarażenia koronawirusem (oznacza to jedynie, że nieobecność na cotygodniowej Eucharystii nie jest grzechem). Decyzję o udziale we Mszy pozostawili jednak samym parafianom.
Po drugie: kościoły w Polsce dostosowały się do odgórnych norm narzuconych przez państwo, które limitują liczbę osób mogących jednorazowo brać udział we Mszy (limit zależy od wielkości świątyni i przynależności do strefy epidemiologicznej). Podobne (mniejsze lub większe) ograniczenia dotyczą także innych obiektów i wydarzeń.
Po trzecie: epidemiolodzy nie wyróżniają kościołów spośród innych miejsc, gdzie spotykają się ludzie, jako budynków szczególnie narażonych na zarażenie koronawirusem. Pod tym względem świątynie nie różnią się wiele od supermarketów czy pojazdów komunikacji miejskiej. A jednak „Super Express” nie wybija na pierwszej stronie alarmującego tytułu: „Przestańcie chodzić do sklepów!” albo „Przestańcie jeździć autobusami!”
Gazeta nie omieszkała natomiast zamieścić na pierwszej stronie pod swym tytułem wymownego komunikatu: „Wirus zabija księży”, tak jakby było w tym coś szczególnego. Wirus zabija też rudowłosych, leworęcznych, kulawych, zezowatych – i co z tego? Jaki sens ma wyodrębnianie jednej określonej grupy ofiar choroby spośród innych?
Odpowiedź jest oczywista. Tego typu strategia informacyjna wpisuje się w sianie epidemii strachu, której obiektem staje się Kościół. W tak wykreowanej rzeczywistości świątynie katolickie jawią się miejscami szczególnie wysokiego ryzyka, narażonymi na zarażenie śmiercionośnym drobnoustrojem, o czym mają przekonywać rzekome apele biskupów i dane na temat śmiertelności wśród księży.
Lwowski biskup pomocniczy Edward Kawa, komentując ten sposób informowania, powiedział swego czasu, że mamy do czynienia z wyjątkowo pobożnym wirusem, który upodobał sobie uczęszczanie na nabożeństwa do kościołów, natomiast szerokim łukiem omija hipermarkety, restauracje, kawiarnie czy bary.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/522649-biskupi-nie-apeluja-by-polacy-przestali-chodzic-do-kosciola