Kwarantanna, związana z Covid-19, zmusiła wiele parafii oraz wspólnot do przeniesienia się do przestrzeni cyfrowej. W trybie online zaczęto transmitować Eucharystię, co stało się już zjawiskiem powszechnym. Duszpasterze, jeśli nawet sami nie organizowali transmisji, to odsyłali swoich parafian do transmisji organizowanych przez innych. Podczas długich miesięcy kwarantanny wiele osób skorzystało z internetowych transmisji Mszy świętych. Każdy miał okazję ocenić i dostrzec pozytywne oraz negatywne strony takiego sposobu uczestnictwa.
Jeśli w czasie ostrej fazy kwarantanny transmisje online były pożyteczne dla wiernych, to w dłuższej perspektywie mogą one nieść niebezpieczeństwo. Polega ono na zacieraniu zasadniczych elementów Eucharystii. Pomijając szczegóły możemy powiedzieć, że Eucharystia jest zebraniem chrześcijańskiej wspólnoty po to, by słuchać Słowa Bożego i odpowiadać na nie, by zanosić modlitwy i składać ofiarę dziękczynienia, by przyjmować Ciało i Krew Chrystusa, by sama wspólnota przemieniła się w Mistyczne Ciało Chrystusa.
Podkreślmy tu trzy elementy: wspólnota, Słowo Boże i znak sakramentalny (Komunia). Podczas transmisji online te trzy elementy nie mogą być urzeczywistnione w całej pełni.
Wspólnotowy wymiar Eucharystii
Kwarantanna dobitnie ukazała, że wspólnotowy wymiar Eucharystii jest słabo zakorzeniony w świadomości wiernych. Wiele osób traktuje ją jak swoją osobistą modlitwę w jakiejś anonimowej grupie ludzi. A więc tryb online mógł nawet zadziałać w sposób korzystny, ale ułatwiając realizację swej indywidualnej modlitwy. Ksiądz, ja i ekran… czegóż więcej potrzeba?!
Podobne myślenie jest jednak dalekim od tego, co kazał czynić Chrystus, jak również dalekim od tego, jak ów nakaz sprawował Kosciół, zwłaszcza na początku swego istnienia. Kościół zachował pamięć o męczennikach z Abiteny (obecnie Tunis) z początku IV wieku, którzy przekroczyli nakaz władcy, by nie uczestniczyć we wspólnych zebraniach eucharystycznych, przez co oddali swe życie ze słowami na ustach: „Nie możemy żyć bez dnia Pańskiego (niedzieli i Eucharystii)”. Jedna z męczennic abityńskich powiedziała: „Tak, poszłam na zebranie i świętowałam wieczerzę Pańską razem z moimi braćmi, gdyż jestem chrześcijanką”.
Zebrać się razem, w jednym miejscu i w jednym czasie, aby stać się jednym ciałem i jedną duszą w Chrystusie – to nasz cel chrześcijański. Jednym z kluczy zrozumienia Eucharystii jest spotkanie Chrystusa-Oblubieńca z Kościołem-Oblubienicą. Osoba, która się zakochała, bardzo dobrze rozumie wagę rzeczywistej obecności obok tego, którego kocha. Tej obecności nie zastąpi żadna inna komunikacja przez środki przekazu (telefon, skype, viber іtp.).
Rzeczywista obecność Chrystusa w Eucharystii jest jednym z najważniejszych aspektów nauczania Kościoła katolickiego. Jak podkreślił Sobór Trydencki, Chrystus w Eucharystii jest obecny vere, realiter, substantialiter (por. Sesja XIII, rozdz. 1). Jeśli na tym właśnie polega obecność Chrystusa-Oblubieńca w Eucharystii, to również takim musi być uczestnictwo Jego Oblubienicy-Kościoła: prawdziwe (w prawdzie), rzeczywiste (nie wirtualne), istotne (to znaczy przez udział całym sobą). Długa fizyczna rozłąka między narzeczonymi może ugasić miłość. Myślę, że odłączenie przez długi okres od rzeczywistego udziału w Eucharystii może przełożyć się na naszą relację z Chrystusem: najpierw na relację wirtualną (online), a następnie na całkowite zerwanie relacji (offline).
Słowo Boże jako niezbędny element Eucharystii
Nie można Słowa Bożego błędnie interpretować jako pouczenia. Oczywiście Słowu Bożemu nie brakuje wymiaru informacyjnego i dydaktycznego (pouczającego), ponieważ Słowo Boże mówi, napomina, uczy, wzywa. Ale Słowo Boże pojawia się we wspólnocie, aby urzeczywistniać się, urzeczywistniać w życiu tych, którzy Go słuchają i przyjmują TU I TERAZ (hic et nunc). Jest jak deszcz z nieba, który spada na ziemię ludzkiego serca, by ta ziemia wydała owoc. Słowo Boże w Eucharystii jest jednym ze sposobów rzeczywistej obecności Chrystusa w Eucharystii.
On, Chrystus przychodzi najpierw w znaku wspólnoty, kapłana, potem w Słowie, a na końcu w sakramentalnych znakach Chleba i Wina. Słuchanie Słowa Bożego we wspólnocie przy stole Słowa jest integralną częścią każdej Eucharystii. Oczywiście nie ma nic złego w słuchaniu Słowa Bożego i homilii w radiu lub telewizji, lecz o wiele ważniejszym jest, aby trafić pod deszcz Słowa, który wyleje się na wspólnotę zgromadzoną w jednym czasie i w jednym miejscu. Z doświadczenia wiem, że bardzo często Duch Święty inspiruje kaznodzieję do powiedzenia tego, czego ten nie zaplanował, ale co znajdzie swoją odpowiedź w tych, którzy są zebrani wokół niego.
Ciało i Krew
Ostatnim elementem jest spożywanie sakramentalnych znaków Ciała i Krwi Chrystusa (Komunia). Ostatecznym celem każdej Eucharystii jest spożywanie Ciała i Picie Krwi Chrystusa. Jest to bezpośredni nakaz Jezusa: „Bierzcie i jedzcie – to jest Ciało Moje, bierzcie i pijcie – to jest Krew Moja” (por. Mt 26, 26-27). Ojcowie Kościoła bardzo często odwoływali się do pierwowzoru tego pokarmu, przedstawionego w starotestamentowej scenie wędrówki Eliasza. Zmęczony ciągłymi prześladowaniami prorok zapragnął śmierci i oddalił się na pustynię, aby umrzeć. Ale Bóg posłał mu pokarm i napój oraz nakazał mu jeść i pić, a mocą tego pokarmu Eliasz chodził czterdzieści dni i czterdzieści nocy na Bożą górę (por. 1 Krl 19, 1-8).
Eucharystia jest ucztą weselną, podczas której jesteśmy zaproszeni do jedzenia i picia: „Błogosławieni, którzy są zaproszeni na ucztę Baranka” (Ap 19, 9). Wyobraźcie sobie, jakbyście uczestniczyli w uczcie weselnej online, a przed waszą kamerą by położono wszystkie potrawy i napoje. Nie da się najeść przez szybę.
Kościół nie od dzisiaj boryka się z problemem, że wierni nie przystępują do Komunii. Niezbędny warunek moralnej przemiany niejedną osobę powstrzmywał i powstrzymuje od przyjmowania Komunii Świętej. Był taki okres w historii, kiedy wierni decydowali się na zastąpienie komunii przez kontemplację (adorację). Dlatego podczas nabożeństwa kapłan długo trzymał konsekrowany Chleb i Wino, a ludzie długo na nie spoglądali, a oprócz kapłana prawie nikt nie przyjmował Komunii. Kościół odpowiedział na to przykazaniem kościelnym, aby przyjmować sakrament przynajmniej raz w roku, w okresie Wielkanocnym. W przeciwnym razie katolicy przez całe życie tylko by patrzyli na Komunię.
Dobrze wiemy, że sakrament jest widzialnym znakiem niewidzialnej łaski. Rzeczywiste spożycie sakramentalnego Chleba i Wina jest widocznym na zewnątrz znakiem sakramentu Eucharystii. A więc nie może być traktowane jako dowolny element. Aby nadeszła duchowa łaska, należy najpierw wykonać widoczny na zewnątrz gest sakramentalny. Musimy robić wszystko, co Chrystus nam nakazał, spożywać Jego Ciało i Krew, aby łaska Jego Sakramentu działała w nas.
Opierając się na słowach św. Augustyna w „Wyznaniach”, św. Bonawentura nauczał, że ten, kto spożywa pokarm lub napój, zamienia je w siebie; natomiast w Eucharystii ten, kto spożywa Ciało i Krew Chrystusa, staje się Tym, kogo spożywa, Chrystusem (Bonawentura, „Komentarz do Sentencji”). Ten sakramentalny cud ma miejsce prawdziwie, rzeczywiście i istotowe, kiedy rzeczywiście spożywamy Komunię, w której Chrystus jest w sposób prawdziwy, rzeczywisty i istotowo obecny.
Prawdą jest, że sama fizyczna Komunia nie wystarczy. Tradycja Kościoła głosi, że sakramentalnemu spożywaniu Komunii powinno towarzyszyć przyjmowanie duchowe poprzez odpowiednie nastawienie duszy, pragnienie bycia blisko Chrystusa, pełnienia Jego woli, podążania w kierunku świętości. Tak jak nie wystarczy przyjąć chrzest na zewnątrz, lecz trzeba iść drogą wewnętrznego nawrócenia. Ale łaska otrzymana przez chrzest w sposób fizyczny jest podstawą całego duchowego życia chrześcijanina. Podobnie jest z Eucharystią – trzeba spożyć „pokarm olbrzymów”, aby stać się duchowym olbrzymem. Oczywiście, aby nim stać się, trzeba nie tylko jeść, ale także trenować (ćwiczyć), ale nie możemy stać się Chrystusem w tym pokoleniu, nie spożywając Go jako niebiańskiej manny. Bez mocy tego pokarmu nie dotrzemy do góry Bożej, niebiańskiego Jeruzalem. Potrzebujemy Eucharystii do zbawienia.
Komunia duchowa, o której mówi Sobór Trydencki (sesja XIII, rozdz. 8) i która jest w swej istocie pragnieniem zjednoczenia z Chrystusem przez żywą wiarę, nie jest w rozumieniu Ojców Soboru alternatywą dla prawdziwej Komunii. Idealne jest połączenie komunii duchowej i rzeczywistej. Komunia duchowa jest przygotowaniem do sakramentu. Podobne podejście ma również miejsce w sytuacji, w której wierzący napotyka różne przeszkody w rzeczywistym przyjęciu Komunii. W istocie w tym przypadku Komunia duchowa jest pragnieniem owoców prawdziwej Komunii. Odpowiadając na to pragnienie, Chrystus jednoczy się z chrześcijaninem i daje mu duchowe owoce Eucharystii.
Podsumowując, powiedzmy, że rzeczywista, a nie wirtualna obecność jest nieodzownym elementem Eucharystii. Jest to, jak mówią teologowie: „conditio sine qua non”.
Chrystus, jako Głowa, jest w Eucharystii prawdziwie, rzeczywiście oraz istotowo. My, jako członkowie Ciała Chrystusa, nie możemy uczestniczyć w Eucharystii mniej rzeczywiście (niż Chrystus). Wirtualne uczestnictwo – w wyjątkowej sytuacji – jest uprawnione, ponieważ nie pozwala Eucharystii, która znika z oczu, zniknąć również z serca. Ale skoro tylko pojawi się możliwość zwyczajnego udziału w Eucharystii, ten wyjątkowy sposób musi odejść.
Ojciec dr Konstantyn Morozow, OFMCap, konsultor Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów (2005-2012), sekretarz Komisji Liturgicznej przy Konferencji Episkopatu Ukrainy, tłumacz Mszału Rzymskiego na język ukraiński, wykładowca dogmatyki, liturgiki oraz języka greckiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/513288-eucharystia-online-jest-niebezpieczna-dla-zycia-duchowego