Cała historia jest bardzo ciekawa.
Najpierw National Catholic Reporter, amerykańska lewicowa gazeta, opublikowała tekst, w którym opisała progresywną polityk Alexandrę Ocasio-Cortez jako „przyszłość Kościoła Katolickiego w Stanach Zjednoczonych“.
Gazeta, która w tytule używa przymiotnika „katolicki”, z Kościołem Katolickim ma niewiele wspólnego w sensie teologicznym i w laudacji o pani kongresmen z Partii Demokratycznej napisała następujące słowa.
„Jeśli możemy mówić o przyszłości Kościoła Katolickiego w USA, przyszłość ta przyjmuje postać Ocasio-Cortez i jej pasji względem sprawiedliwości oraz afirmacji godności człowieka“ -
— pisze NCR.
Tekst był komentarzem na przemówienie Ocasio-Cortes, w którym odpowiedziała na werbalny atak republikanina Teda Yoho. Polityk ten miał podejść do niej na schodach Kapitolu Stanów Zjednoczonych i w ostrych słowach ją skrytykować. Kobieta twierdzi, że została obrażona, polityk to jednak zdementował, twierdząc, że był tylko głośny, za co przeprosił.
Jak by nie było, NCR opisał panią polityk, otwarcie popierającą aborcję, jednopłciowe małżeństwa i pozostałe „progresywne“ idee polityczne, sprzeczne z nauczaniem Kościoła jako przyszłość Kościoła Katolickiego.
Wszystko zaledwie kilka dni po tym, Ocasio-Cortez popełniła tragikomiczną gafę. Opublikowała na Instagramie film, w którym sfilmowała pomniki umieszczone w przestrzeni Kapitolu. W pewnym momencie skierowała kamerę na pomnik św. Damiana z Molokai, XIX-wiecznego misjonarza z Belgii. Napisała, że figura świętego jest przykładem „patriarchatu i kultury białej supremacji”, ponieważ „biały” święty reprezentuje Hawaje.
Tak, misjonarz, który zmarł pomagając trędowatym na Hawajach, który de facto świadomie ofiarował za nich swoje życie, polityk opisała jako przykład rasizmu.
Oczywiście, nastąpiła reakcja wielu, którzy odpowiedzieli na tę absurdalną i smutną tezę. Są wśród nich sami mieszkańcy Hawajów, którzy opisali jak wielkie znaczenie, miał dla ich historii św. Damian. W ten sposób polityk będąca „przyszłością Kościoła Katolickiego” pokazała brak podstawowej wiedzy na jego temat.
Wygląda na to, że chodzi jednak o brak wiedzy (którą Ocasio-Cortez pokazywała już wcześniej w innych dziedzinach), a nie o świadomą pogardę do katolickiego świętego, który oddał życie za swoich bliźnich. To byłoby za wiele i dla partii demokratycznej. Polityk oczywiście wcale za to nie przeprosiła. Nie zabrał głosu także National Catholic Reporter. Na jego stronie internetowej wciąż trwa dyskusja na temat pani Cortez jako „przyszłości Kościoła”.
Już wcześniej część Kościoła opisywała polityk jako „katolicką”. Jezuickie czasopismo dało jej kiedyś dużo miejsca na publikację kilkustronicowego artykułu na temat reformy systemu więziennictwa podczas kampanii wyborczej do Kongresu. Chociaż tytuł opisywał ją jako „wierzącą katoliczkę”, sama pani polityk już w tekście nie wspomniała ani słowem o swojej wierze.
Jak widzimy, abyśmy mogli stać się „przyszłością Kościoła”, nie musimy iść za jego nauczaniem. Nie trzeba nawet żyć według jego praw ani praktykować swojej wiary.
W Stanach Zjednoczonych część Kościoła, niestety nie interesuje się już wiarą, tylko pomocą w realizacji ideologiczno-politycznych projektów progresywnej lewicy. Dla tej części Kościoła Ocasio-Cortez lub każda inna osoba prezentująca podobne poglądy może stać się ich przyszłością.
I w tym tkwi tragedia całej sytuacji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/511948-alexandria-ocasio-cortez-przyszloscia-kosciola-w-usa