Wydawać by się mogło, że w dotkniętych pandemią i pogrążonych w kryzysie ekonomicznym Włoszech są ważniejsze sprawy niż realizacja postulatów środowisk LGBTQ.
Okazuje się jednak, że w obecnej sytuacji politycy na Półwyspie Apenińskim jako priorytet potraktowali właśnie walkę z „homotransfobią”. Projekt nowego prawa w tej sprawie, przedstawiony przez Alessandro Zana – deputowanego współrządzącej centrolewicowej Partii Demokratycznej, wszedł na szybką ścieżkę legislacyjną i z parlamentarnej arytmetyki wynika, że może zostać wkrótce uchwalony.
Kara za „myślozbrodnię”
„Ustawa o ‘przeciwdziałaniu homotransfobii’”, zwana też ‘ustawą Zana’, przewiduje do sześciu lat pozbawienia wolności za akty przemocy wobec społeczności LGBTQ oraz do półtora roku więzienia za ich ‘dyskryminację’ – przy czym nie jest sprecyzowane, co kryje się pod tym pojęciem. Inne kary, jakie są przewidywane w tym projekcie, to m.in. odebranie prawa jazdy i paszportu, zakaz wychodzenia z domu w określonych godzinach czy obowiązek odbycia prac społecznych na rzecz organizacji gejowskich.
Wiele środowisk chrześcijańskich i prorodzinnych twierdzi, że ustawa ma charakter dyskryminacyjny. Ich zdaniem nowe prawo ograniczy wolność słowa, a nawet wolność religijną, jeśli karana będzie np. krytyka zachowań homoseksualnych oparta na cytatach biblijnych lub nauczaniu Kościoła. Już teraz niektóre organizacje LGBTQ chciałyby oskarżyć katolików wiernych Magisterium o dyskryminację, jednak nie mają ku temu wystarczającej podstawy prawnej. Dzięki ustawie Zana zyskają broń, by móc uciszyć tych, którzy wyrażają wątpliwości co do natury ich związków. We Włoszech wciąż pamiętany jest przykład Rocco Buttoglione, który nie został członkiem Komisji Europejskiej tylko dlatego, że oświadczył, iż w sprawie homoseksualizmu podziela nauczanie Kościoła. został ukarany za „myślozbrodnię”.
Proboszcz, burmistrz i karabinierzy
W związku z tym w niektórych parafiach wierni zaczęli się modlić w intencji odrzucenia przez parlament kontrowersyjnej ustawy. Tak było m.in. w kościele św. Mikołaja w Lizzano w diecezji Tarent, gdzie miejscowi parafianie 14 lipca postanowili zorganizować czuwanie modlitewne, by prosić Boga o ochronę naturalnej rodziny oraz zablokowanie antywolnościowej ustawy. Zwrócili się do proboszcza ks. Giuseppe Zito, który wyraził zgodę na odmówienie w świątyni różańca w tej intencji.
O inicjatywie dowiedzieli się jednak aktywiści ruchu LGBTQ, którzy okrążyli kościół. Grozili osobom wchodzącym do środka i przeszkadzali w modlitwie, wznosząc obraźliwe okrzyki. Przestraszony proboszcz wezwał telefonicznie karabinierów, którzy przybyli na miejsce i zaczęli legitymować demonstrantów, nie mających pozwolenia na organizowanie protestu i zakłócających spokój modlących się.
Wkrótce potem jednak pod kościołem zjawiła się burmistrz Lizzano – Antonietta D’Oria, która zamiast poprosić nielegalnych manifestantów o rozejście się i uszanowanie konstytucyjnej wolności wyznania, zaczęła krzyczeć na karabinierów, by zostawili w spokoju protestujących, a zamiast tego wylegitymowali wiernych zgromadzonych w świątyni. Dodała przy tym, że jest jej wstyd za modlących się w kościele. Szef karabinierów odmówił jednak wykonania żądań Antonietty D’Oria, mając zresztą po swej stronie zapisy konstytucji i konkordatu.
Podział na dwa Kościoły: zły i dobry
Jeszcze tego samego dnia wieczorem pani burmistrz zamieściła na Facebooku wpis, w którym przeciwstawiła sobie dwa Kościoły: dobry i zły. Dobry jest tolerancyjny, natomiast zły, do którego należy proboszcz parafii św. Mikołaja, jest nietolerancyjny. Antonietta D’Oria napisała:
Kościół jest matką i żadna matka nigdy nie modliłaby się przeciwko swoim dzieciom. Bez względu na ich uzasadnioną orientację seksualną.
Pierwsza obywatelka Lizzano zapewne zapomniała, że wyrazem miłości matki wobec dzieci są także zakazy, dzięki którym dziecko może uniknąć wyrządzenia sobie krzywdy. Powyższa historia pokazuje jednak przedsmak tego, co może czekać Włochy, gdy ustawa Zana zostanie przyjęta. Można być pewnym, iż środowiska LGBTQ będą wywierać presję na prokuraturę i sądy, by takie modlitwy, jak ta w kościele św. Mikołaja, nie pozostały bez kary.
Biskup wyraża głębokie ubolewanie
Najbardziej symptomatyczna wydaje się jednak reakcja ordynariusza diecezji Tarent, arcybiskupa Filippo Santoro. Być może ona także stanowi zapowiedź tego, co czeka Italię po uchwaleniu prawa o przeciwdziałaniu „homotransfobii”. Miejscowy hierarcha postanowił wkroczyć do akcji, ponieważ sprawa stała się głośna w całych Włoszech. W mediach lewicowych i liberalnych na organizatorów czuwania modlitewnego spadła fala krytyki, a samo przedsięwzięcie uznano za działanie „homotransfobiczne”. 16 lipca arcybiskup wydał więc oficjalne oświadczenie, w którym napisał m.in.:
Wyrażam głębokie ubolewanie z powodu wydarzeń, które niedawno miały miejsce w parafii św. Mikołaja w Lizzano i które były szeroko komentowane w mediach. Chwila modlitwy, która z natury jest i powinna być momentem zbiorowym, jednoczącym wspólnotę chrześcijańską, stała się niestety powodem podziałów i sprzeciwu. Kościół jest Matką wszystkich swoich dzieci i jako taki przyjmuje i kocha wszystkich bez różnicy. (…) Chcę, aby wzrastał Kościół, który jest zdolny do budowania «mostów«, do budowania relacji, do tworzenia możliwości, a nie do wznoszenia murów oddzielających.
Arcybiskup Santoro przyjął więc argumentację burmistrz, uznając, że modlitwa stała się „powodem podziałów i sprzeciwu”. W dalszej części oświadczenia napisał co prawda, że podziela oficjalne stanowisko Episkopatu z 10 czerwca, sprzeciwiające się wprowadzeniu nowej ustawy (ponieważ „istnieją już odpowiednie zabezpieczenia, dzięki którym można zapobiegać wszelkim aktom przemocy lub prześladowań i je zwalczać”), jednak dodał, że „nie wymachuje się bronią wiary, tak jak w tym samym czasie nie można wymachiwać bronią żadnej ideologii”.
Zgodnie z logiką tego oświadczenia możliwy jest urzędowy sprzeciw Konferencji Episkopatu Włoch wobec przyjęcia kontrowersyjnej ustawy, natomiast niedopuszczalne są publiczne modlitwy w tej intencji, ponieważ nie budują mostów, lecz wznoszą mury.
Jak Alicja w Krainie Czarów
Wiele środowisk katolickich staje jednak w tym sporze po stronie proboszcza a nie biskupa. W wywiadzie dla portalu La Fede Quotidiana prawnik Gianfranco Amato, przewodniczący organizacji Jurists for Life, powiedział, że solidaryzuje się z księdzem „jako jednym z nielicznych, którzy mają wciąż jeszcze odwagę ujawniać się i modlić zarówno za naturalną rodzinę, jak i przeciw tej katastrofie, jaką jest prawo Zana-Scalfarotto”. Skrytykował natomiast postawę ordynariusza Tarentu, mówiąc:
Biskupi nie zrozumieli, że jeśli to prawo przejdzie, to knebel, a właściwie kaganiec, zostanie również nałożony na nich. Konferencja Episkopatu Włoch zajęła stanowisko, ale wielu biskupów wydaje się być jak Alicja w Krainie Czarów, żyją w bańce.
Bańka pęknie zapewne w dniu, kiedy ustawa Zana zostanie przyjęta przez włoski parlament. Wtedy jednak na modlitwy może być za późno.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/509925-modlitwa-jako-przyklad-homotransfobii
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.