W ostatnim czasie w przestrzeni publicznej pojawiły się dwa filmy dotyczące problemu pedofilii, jeden braci Sekielskich „Zabawa w chowanego” i drugi Sylwestra Latkowskiego „Nic się nie stało”. Filmy te w zasadnym założeniu miały przedstawiać problemy ukrywania tych przestępstw z jednej strony przez hierarchię kościelną, z drugiej przez celebrytów i lokalny układ towarzyski. Idea tego typu dziennikarstwa jest słuszna. Podjęte zagadnienia także. Rzeczywiście zarówno działanie hierarchii, jak i umocowanie w śmietance gwarantowało zmiatanie takich spraw pod dywan. Obejrzenie obydwu filmów i skonfrontowanie ich z podstawowymi faktami pozwala jednak na zadanie tytułowego pytania. Czy filmy te rzeczywiście służą swojemu celowi, czy filmy te są poparte dowodami i rzetelną oceną faktów? Czy filmy te pomogą ofiarom?
Autor zdaje sobie sprawę, że postawienie takich pytań jest „medialnie niebezpieczne”, że łatwo zostać „obrońcą pedofilii”. Sprawa jest jednak warta ryzyka. Opina publiczna i dziennikarze sami domagają się sprawiedliwości, jeśli dojdzie do spektakularnych niesłusznych skazań. Skazania te wynikają z braku zachowania standardów przez sądy. Materiał prasowy winien także zachowywać standardy. Nie można oczywiście od dziennikarza wymagać stosowania domniemania niewinności. Nie, nie o to chodzi. Dziennikarz ma wręcz obowiązek stawiać niewygodne pytania, pozostawiać otwarte kwestie, zmuszać do myślenia i wytłumaczenia się. Dziennikarz nie jest sądem, żeby rozstrzygać, dziennikarz jest żeby zadać niewygodne pytanie. Dziennikarz jest po to, żeby rzetelnie przedstawić wątpliwości.
Pytanie jednak, czy dziennikarz może wskazywać konkretną osobę, jako ukrywającego pedofilię i przeczyć podstawowym faktom? Wskazanie kogoś jako pedofila, czy jako kogoś kto ukrywa pedofilów jest skrajnym przypadkiem infamii. Dziennikarz stawiając taki zarzut musi mieć na uwadze, że może zniszczyć człowieka. Osobę publiczną zabija gazeta, film grzebie ją żywcem. Nie chodzi tu przy tym tylko o osoby, które mogą być dotknięte niesłusznym pomówieniem. Chodzi też o ofiary. Wszystkie ofiary. Przecież jeśli okaże się, że kogoś pomówiono, a potem okaże się, że „tak nie było”, że stwierdzi to sąd, to będzie jak w filmie Kler, gdzie fałszywe pomówienie jednego z księży służyło jako tarcza do obrony pedofila rzeczywistego. Nie dokumentując zarzutów szkodzi się sprawie. Tworzy się otoczkę, że ktoś za coś odpowiada, a po weryfikacji niewiele z tego zostaje. Jak ma czuć się ofiara, która przecież będzie szukać podobnych przypadków będzie sama weryfikować te fakty. Ofiara ma ufać społeczeństwu i głosom tego społeczeństwa, jakim są dziennikarze, skoro sama odkryje, że nie chodzi o fakty a sensację, jak ma walczyć z bez/wy/miarem sprawiedliwości? Czy taka działalność filmowa nie może doprowadzić do skutków odwrotnych? Bronienia się, ja jestem jak ten pomówiony. Powstaje pytanie: po co to robić. Są oczywiste przypadki, są mocne wątki, mocne dowodowo, logicznie i faktograficznie.
Jak można chcieć rozliczać hierarchię kościelną wybierając na czarny charakter kogoś, kto akurat będąc u władzy zrobił co trzeba? Już pobieżna analiza sprawy biskupa Edwarda Janiaka, choćby w kontekście tego filmu, jak i pierwszego Braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”, pokazują, że można było wybrać lepszego kandydata do zbadania jego roli w zabawie w przenosiny. Biskup Janiak był biskupem pomocniczym wrocławskim, więc nie wydawał wiążących poleceń w sprawie ks. K. Oczywistym jest, że wykonywał polecenia arcybiskupa, bo nie rządził diecezją wrocławską. Film jednak nie oskarża arcybiskupa, a wykonawcę poleceń przełożonego. Zeznania biskupa z sądu nie są zgrabne, ale nie są w filmie przedstawione w całości. Z doświadczenia wiemy, że fragmentaryczne wypowiedzi świadka nie przedstawiają wartości, jeśli nie są analizowane w całości. Wiele osób zgłasza się z sensacyjnym materiałem, który polega na wyrwaniu paru zdań z kontekstu. Analiza całości akt jakiejś sprawy pozwala wyciągnąć własne wnioski. Bracia Sekielscy powinni powiesić na kanale całe zeznanie z sądu, wtedy byłoby co oceniać.
Ale najciekawsze są oskarżenia wobec biskupa Janiaka jeśli chodzi zaś o głównego negatywnego bohatera, przenoszonego wielokrotnie i ks. H. Już pobieżna weryfikacja dat wskazuje, że do molestowań dochodziło więcej niż 19 lat temu, Edward Janiak został biskupem kaliskim w 2012 r. Powstaje zatem pytanie, jak miał odpowiadać za przenosiny ks. H. w czasie, gdy nie był biskupem tej diecezji – 7 różnych parafii w latach 1994 - 2012. Nawet z analizy przenosin jaką wskazuje okopress wynika, że ks. H był proboszczem w Chwaliszewie 2012-2016, następnie rezydentem w Skalmierzycach a od lipca 2017 roku zostaje kapelanem Szpitala. Analiza dostępnych materiałów wskazuje, że proboszczem w Chwaliszewie mianował go poprzedni biskup (wskazuje na to data probostwa i data biskupstwa Janiaka). Nowy biskup raczej nie czytał akt osobowych wszystkich księży, więc jeśli nikt z kurii lub poprzednik go nie poinformował o sytuacji, to nowy biskup nie miał wiedzy o skłonnościach ks. H. Co dzieje się dalej? Otóż na początku marca 2016 r. do biskupa Janiaka zgłaszają się rodzice molestowanego chłopca – rozmowa jest fragmentem filmu, w tym samym miesiącu biskup dowołuje ks. H i degraduje go do roli rezydenta przy innej parafii odsuwając od posługi. Biskup pacyfikuje parafian chcących bronić proboszcza ks. H, pacyfikuje mówiąc wprost co było powodem odwołania ks. H. Wynika to z materiałów z lokalnej prasy (22 marca 2016 roku „Gazeta Krotoszyńska”). Następnie zostaje on kapelanem w szpitalu, co jest często formą pokuty i kary. Ksiądz H. ostatecznie zostaje suspendowany – wykluczony ze stanu duchownego. Sprawa zatem trafiła do Watykanu.
W filmie nie pada kluczowe pytanie, czy biskup powiadomił Watykan, w terminie kiedy pojawił się taki obowiązek i czy w sprawie współpracował z prokuraturą. Nie można biskupowi Janiakowi zarzucać „zabawy w chowanego” z ks. H. Bo jego rola polegała na degradacji z probostwa do rezydentury i późniejszego przeniesienia jako kapelana szpitalnego i wyrzucenia z kapłaństwa. Tyle zrobił ten biskup. Nie przenosił on ks. H. z parafii do parafii. Wskazując hierarchii kościelnej jej hipokryzję, nie można budować takich ataków. Film Kler pokazał, jak fałszywe oskarżenie o pedofilię może być później cynicznie wykorzystane do krycia pedofila. Czy naprawdę trudno sobie teraz wyobrazić postawę winnych biskupów bawiących się w chowanego, którzy będą mówić „a mnie pomawiają jak Janiaka”? Czy o to chodziło? To szkodzi sprawie, to nieuczciwe wobec tej konkretnej osoby, ale to nieuczciwe wobec ofiar. Tak jak oszustwo w fundacji „Nie lękajcie się”, kładzie się to cieniem na całej pozytywnej stronie przedsięwzięcia. Film z takimi tezami wobec oczywistości wynikającej z dat daje alibi, taki film pozwala chować się dalej. Chować się biskupom, którzy mogą zasłaniać się biskupem Janiakiem.
A. G.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/503386-czy-trzeba-poswiecic-prawde-w-walce-z-pedofilia