W sprawie pedofilii Kościół dotąd znał tylko dwa rodzaje modus operandi. Pierwszy: milczy, ukrywa podejrzanych, przenosi księży z parafii do parafii – usiłuje zamieść sprawę pod dywan. Drugi: chyli pokornie głowę, potwierdza winę podejrzanego i wypłaca grube miliony odszkodowań.
Intencja obu sposobów działania jest szlachetna: chodzi o ratowanie dobrego imienia Kościoła. W pierwszym przypadku przez ukrycie domniemanych, niekoniecznie prawdziwych, nadużyć. W drugim przez gest ewangeliczny, znany ze świadectwa Mateusza: jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu drugi.
Obie te taktyki łączy jedna zasadnicza i nieprzezwyciężalna słabość: nie mają na celu ustalenia stanu faktycznego. Kościoła – można mieć wrażenie – nie interesuje już, co jest prawdą, a co kłamstwem. Zdaje się na decyzje mediów, śledczych, sądów.
Czy coś się zmieni po uniewinnieniu arcybiskupa George’a Pella? Australijski hierarcha jako ksiądz miał kiedyś w zakrystii molestować ministrantów. Przez ostatnich pięć lat był przedstawiany jako żywy dowód na zepsucie Kościoła katolickiego, szczególnie jego konserwatywnego skrzydła. I czasami można było mieć wrażenie, że watykańska kuria chętnie by się pozbyła tego problemu, zaakceptowała długoletnie więzienie i odetchnęła z ulgą. Nie wierzono w wersję wydarzeń Pella, a po pierwszym wyroku sądu Stolica Apostolska natychmiast zakazała mu publicznego wykonywania posługi i kontaktowania się z dziećmi.
Kilka dni temu australijski Sąd Najwyższy wszystkie oskarżenia uznał za nieprawdziwe i uwolnił hierarchę. Czy z tego powodu przy XI stacji tegorocznej drogi krzyżowej w Watykanie odczytano świadectwo księdza przez lata niesłusznie oskarżanego o molestowanie kleryka? Po ośmiu latach oskarżeń wymiar sprawiedliwości uznał, że także ten duchowny jest niewinny. To, że Franciszek wybrał jego słowa, daje nadzieję, iż eklezja w końcu podnosi głowę.
Kościół jest dziełem boskim i w tym wymiarze bramy piekielne go nie przemogą. Ale jest też instytucją ludzką, działającą w świecie zła, kłamstwa i pomówień – i tu musi bronić swoich owieczek nie tylko za pomocą modlitwy, lecz także zatrudniając najskuteczniejszych i najdroższych adwokatów, umiejących znaleźć niezbędne dowody niewinności nieco wcześniej niż po wielu latach niezasłużonej udręki. Tak, aby już nigdy zniesławiony kapłan nie musiał świadczyć o niej podczas drogi krzyżowej.
Felieton Dominika Zdorta ukazał się w numerze 17/2020 tygodnika „Sieci”.
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/497418-bron-swoich-owieczek