W Wielką Sobotę w katedrze w Turynie zostanie wyjęty ze skarbca i wystawiony na widok publiczny Całun Turyński. W normalnych warunkach taka ekspozycja oznaczałaby ukazanie go pielgrzymom zgromadzonym w świątyni, tym razem jednak – z powodu zagrożenia epidemiologicznego – pielgrzymów w świątyni nie będzie. Miliony ludzi będą miały natomiast możliwość oglądać to wydarzenie dzięki bezpośredniej relacji telewizyjnej.
Od lat Całun Turyński prowokuje do pytań o prawdziwość tej relikwii. Powstała nawet nowa gałąź nauki – syndonologia, zajmująca się badaniem tego lnianego płótna pogrzebowego, które jest dziś najdokładniej i najwszechstronniej zbadanym przedmiotem materialnym na świecie.
Myliłby się ten, kto by przypuszczał, że badania nad Całunem Turyńskim ustały. Wraz z rozwojem nauki i techniki pojawiają się bowiem nowe metody badawcze, niedostępne dla specjalistów w minionych dziesięcioleciach. Są one wykorzystywane również do analizowania fenomenu najbardziej niezwykłej relikwii w dziejach chrześcijaństwa.
Bombardowanie płótna wiązkami laserowymi
Zbierając z Januszem Rosikoniem materiały do nowego wydania naszej książki „Świadkowie Tajemnicy” natknęliśmy się na włoskich naukowców z Narodowej Agencji ds. Nowych Technologii, Energii i Środowiska (ENEA) na czele z prof. Paolo di Lazzaro. Po pięciu latach doświadczeń doszli oni do wniosku, że żadna znana technika sprzed XXI w. nie pozwoliłaby stworzyć takiego obrazu, jaki widnieje na Całunie Turyńskim. Głębokość zabarwienia tkaniny wynosi bowiem około 200 nanometrów, czyli odpowiada grubości ściany komórkowej pojedynczego włókna materiału. Już wcześniej Ray Rogers zauważył, że głębokość penetracji barw na wizerunku była krótsza niż widzialna długość fali światła (a więc mniej niż 0,4 mikrometra).Z tego powodu inny badacz Całunu, chemik Alan Adler nazwał przebarwienie na turyńskiej tkaninie „powłoką duchem”.
Zdaniem włoskich badaczy tak płytkiego, mikroskopijnego, powierzchniowego efektu nie da się osiągnąć żadnymi znanymi technikami malarskimi. Można go jedynie uzyskać przez poddanie materiału promieniowaniu ultrafioletowym laserem ekscymerowym. Postanowiono wobec tego sprawdzić, jak duża energia musiała zostać użyta do powstania wizerunku.
W 2016 r.fizycy z ENEA opublikowali wyniki swego eksperymentu. Do badań użyli najbardziej energetycznego lasera marki Hercules, jaki posiadali, wysyłając impulsy laserowe o energii 5 dżuli w ciągu 120 nanosekund przy długości fali UV 0,308 mikrometra. Przez cztery miesiące bombardowali lniane tkaniny promieniowaniem ultrafioletowym, by uzyskać efekt zbliżony do tego, jaki widoczny jest na Całunie Turyńskim. Pierwsze widoczne rezultaty uzyskali, gdy zmniejszyli czas naświetlania do 30 nanosekund – chodzi o czas dwa miliony razy krótszy niż mgnienie oka (pamiętajmy, że 1 nanosekunda to jedna miliardowa część sekundy). Wtedy dopiero zaobserwowano pierwszą koloryzację płótna, choć jeszcze nie zadowalającą. Uzyskane zabarwienie było bowiem jasnobrązowe i powierzchniowe na poziomie nici, podczas gdy na relikwii turyńskiej jest ono żółte i to na poziomie włókna (na 1 nić składa się zaś ok. 200 włókien).
By osiągnąć lepszy efekt naukowcy użyli innego lasera ekscymerowegoArF, emitującego krótszą długość fali (0,171 mikrometra) w krótszym czasie (12 nanosekund). Dopiero wówczas uzyskali efekt zbliżony do tego, jaki widoczny jest na Całunie. Problem polega jednak na tym, że rezultat ich pracy był ograniczony jedynie do pojedynczych nici, w które uderzyła wiązka światła z lasera. Na Całunie Turyńskim natomiast analogiczne przebarwienie dotyczyło olbrzymiej powierzchni płótna, obejmującej postać ukrzyżowanego mężczyzny naturalnej wielkości. Wizerunek musiał więc powstać na skutek wyzwolenia się w ciele gigantycznej energii w niewyobrażalnie krótkim czasie. Tak potężnego lasera, który wywołałby analogiczny efekt, jeszcze nie wynaleziono. Uzyskanie takiego obrazu przekracza możliwości techniczne ludzkości w XXI stuleciu.
Surowica krwi torturowanego skazańca
Najnowsze badania Całunu Turyńskiegoprzeprowadziła w 2017 r. grupa włoskich naukowców, wykorzystując opracowaną przez siebie metodę atomowej transmisyjnej mikroskopii elektronowej. W zespole znaleźli się: ElvioCarlino z Centrum Mikroskopii Elektronowej w Trieście, Liberato De Caro i Cinzia Giannini z Instytutu Krystalografii w Bari oraz Giulio Fanti z Uniwersytetu w Padwie.Jako próbka badawcza posłużyła im pobrana w 1978 r. lniana nić, którą poddano działaniu nowej technologii, by poznać strukturę najdrobniejszych cząsteczek zawartych w materiale. Wykorzystano przy tym elektronowy mikroskop transmisyjny oraz technikę szerokokątnego rozpraszania promieni rentgenowskich.
Na włóknie z Całunu naukowcy odkryli obecność drobin kreatyniny (o mikroskopowej wielkości 20-100 nanometrów) połączonej z jeszcze mniejszymi (liczącymi zaledwie 2-6 nanometrów) drobinkami tlenku żelaza. Kreatynina to związek chemiczny, który występuje we krwi i moczu człowieka jako wynik metabolizmu. Jej powiązanie z tlenkiem żelaza zachodzi w organizmie ludzkim w przypadku długotrwałego, intensywnego cierpienia, np. na skutek kaźni czy torturowania. Zaobserwowane nanocząsteczki są zbyt małe, by mogły posłużyć jako barwniki malarskie. Trudno też wyobrazić sobie malarza, który stworzyłby obraz, używając surowicy krwi torturowanego skazańca.
Oba odkrycia włoskich badaczy stanowią dowód, że podobizna mężczyzny na płótnie nie mogła być dziełem artysty. Korespondują natomiast idealnie z dostępną nam wiedzą biblijną, historyczną i archeologiczną na temat ukrzyżowania Jezusa. Tak więc współczesna nauka – dzięki zastosowaniu najnowszych zdobyczy technologii – dochodzi dziś do tego samego wniosku co starochrześcijańska tradycja: wizerunek na Całunie Turyńskim śmiało nazwać można „acheiropoietos”, czyli „nie ludzką ręką uczyniony”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/495405-calun-turynski-w-swietle-ostatnich-odkryc-naukowych