Zgodnie z myślą Kard. Wyszyńskiego powinniśmy świętować Wielkanoc w takich warunkach w jakich jesteśmy. Skoro Chrystus zmartwychwstał, to znaczy, że „Na świecie wszystko zmartwychwstaje” - mówił. To znaczy, że przezwyciężył każdą chorobę (a więc i każdy wirus), i niesie nam nadzieję na nowe życie w niebie. Prymas może być prorokiem na czas pandemii, bo większość życia posługiwał w czasie nadzwyczajnym, i swoim życiem pokazał, że jak zwycięsko wyjść z różnych „pandemii”: posługi podczas wojny, konfliktu z komunistami i uwięzienia. Przekonuje nas, że skoro Chrystus zmartwychwstał, to wszystko się dobrze zakończy i dlatego chrześcijanin może śpiewać Alleluja nawet w czasie pandemii
– mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl ks. dr Jerzy Jastrzębski, członek Komisji Teologicznej Komitetu organizującego beatyfikację Prymasa Tysiąclecia i wykładowca w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Warszawie.
wPolityce.pl: Przygotowujemy się do beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego. Nie wiemy jeszcze czy odbędzie się ona w zaplanowanym terminie. W czasie naszej przymusowej kwarantanny z powodu pandemii koronawirusa mniej mówimy o nauczaniu Prymasa Tysiąclecia. Czy jednak jakieś myśli kard. Wyszyńskiego możemy odnieść do sytuacji jaką mamy dziś w Polsce, Europie i właściwie na całym świecie?
Ks. Jerzy Jastrzębski: Beatyfikacja kard. Wyszyńskiego została wyznaczona na 7 czerwca. Jak Bóg da do tej beatyfikacji dojdzie. Nie powinniśmy jednak teraz zapominać o Jego nauczaniu także po beatyfikacji. Warto je zgłębiać, pamiętając, że słowa każdego człowieka, wraz z upływem czasu, mogą się w jakieś części, chociażby ze względu na zmiany na świecie, zdezaktualizować. Wiele z nich nic jednak nie traci na swojej aktualności jak chociażby; „Ludzie mówią: czas to pieniądz, a ja wam mówię: czas to miłość”.
Przeżywamy teraz trudny moment. Boimy się o zdrowie, życie najbliższych, pracę i byt swojej rodziny. Można spróbować snuć analogię między naszymi czasami, a trudnym czasem powojennym, czasem PRL, kiedy odpowiedzialność za na Kościół w Polsce Bóg powierzył w ręce kard. Stefan Wyszyńskiego. Zarówno wtedy, jak i teraz nasz kraj doświadczał wielkich trudności i lękaliśmy się o naszą przyszłość.
Tym co pomaga przez wieki nam jest więź z Bogiem, która wyraża się w trosce o dwie niezmienne od wieków wspólnoty – czyli o rodzinę i o parafię. Dlaczego? Bo nawet wtedy, gdy nie było państwa polskiego np. w czasie zaborów, wojny czy komunizmu, to naród przetrwał dzięki temu, że z jednej strony w rodzinach przekazywano język, kulturę, patriotyzm i podstawy życia społecznego, a z drugiej strony Kościół wspomagał rodzinę i troszczył się o całą sferę duchową. Kard. Wyszyński podkreślał też, że Kościół zawsze sięga głębiej niż państwo, bo jak mówił „Kościół zagląda do serca”. Zaznaczał też, że naród potrafi przetrwać trudności, gdy zachowuje wiarę w Boga, tradycję i kulturę chrześcijańską. To pomaga zrozumieć kim jest człowiek, ,że jest on istotą cielesno-duchową, która przez ojczyznę ziemską idzie do ojczyzny niebieskiej i że tego nie można lekceważyć. W czasach komunistycznego reżimu ta rzeczywistość była negowana .
Czy więc możemy zaadaptować coś do naszej obecnej sytuacji z nauczania prymasa Wyszyńskiego?
Za czasów kard. Wyszyńskiego nie było oczywiście tak powszechnej pandemii wirusa, natomiast były inne klęski: np. w roku 1960 była duża powódź, w roku 1963 była dotkliwa fala mrozów. Prymas dawał wskazówki jak radzić sobie w tych sytuacjach. Najpierw chciałbym jednak podkreślić, że mówiąc o prymasie Wyszyńskim nie możemy ulegać pokusie „kopiuj wklej”. Nie możemy myśleć, jeśli tak było np. w roku 1950, więc to samo prymas mógłby powiedzieć w roku 2020. Świat się zmienił, mamy inną Polskę, więc ostrożnie musimy snuć paralele. Z pewnością jednak powinniśmy podkreślić, że kard. Wyszyński powtarzał „człowiek idzie przez ziemię do nieba”. Jesteśmy tu przez jakiś czas. Pandemia koronawirusa w okresie Wielkiego Postu i Świąt Wielkiej Nocy, to jest dla nas takie wielkie stop. To głośny krzyk Boga: „Po co żyjesz? Dokąd tak biegniesz?”. Nie tylko Polska nagle niemal całkowicie się zatrzymała. Wierzący widzą w tym globalne rekolekcje. Dla niewierzących jest to także czas pogłębionych refleksji nad tym, co jest w życiu najważniejsze i nad sensem naszego życia. Uświadamiamy sobie wyraźnie, że nasze życie jest piękne, ale kruche a nasz nawet najbardziej poukładany świat w każdej chwili może się skończyć. Niby to wszystko wiedzieliśmy od zawsze, ale o tym z różnych powodów nie myśleliśmy. Teraz ta sytuacja bardzo nas dotyka, bardzo nas boli a najgorsze jest to, że nie wiemy co dalej i czy taka sytuacja rozwiąże się w niedługiej przewidywalnej przyszłości czy też po jednym wirusie może przyjść kolejny jeszcze gorszy. Jednak chrześcijanin zawsze ma nadzieję tak jak uwieziony Prymas tę nadzieję zawsze miał.
Świat od czasów prymasa Wyszyńskiego zmienił się bardzo, człowiek już jednak nie. Nadal martwimy się o przyszłość, zdrowie. Chcemy mieć szczęśliwą rodzinę i dom. Widzimy, że nie da się nas sprowadzić tylko do cielesności.
Zdecydowanie tak. Kiedy człowiek staje w obliczu zagrożenia życia, zdrowia, bytu rodziny, to po pierwszym szoku przychodzi głębsza refleksja. Prymas Wyszyński w chwilach trudności z jednej strony wzywał do zaufania Bogu, bo ocalenie przychodzi, jeśli zawierzamy Bogu jak Maryja. Z drugiej strony wzywał do większej wrażliwości na potrzeby innych ludzi i większej solidarności społecznej. W czasie wspomnianej fali powodzi, czy silnych mrozów prymas Wyszyński mówił, aby najpierw udzielać potrzebującym pomocy doraźnej, bo trzeba natychmiast reagować i na to co dzieje, tu i teraz. Mówił np.: „Jedni mają zaopatrzoną spiżarnię, a inni pustki. Chyba tę spiżarnię warto by uruchomić, żeby ci, którzy cierpią głód i niedostatek doznali łaski i dobroci”. To nic innego jak wezwanie do wrażliwości na potrzeby drugiego człowieka chociażby poprzez robienie zakupów, wspieranie przez rozmowę – choćby telefoniczną - osób starszych osobom lub tych, którym doskwiera domowa kwarantanna. Doraźna pomoc – uczył Prymas – powinna przekształcić w pomoc dalekosiężną, bo jak mówił kard. Wyszyński w czasie powodzi: „Wody szybko spłyną, ale dłużej będzie nas gnębić obraz bezdomnych rodzin, zniszczonych pól i dróg”. Jasno wskazuje, że w kryzysowych sytuacjach trzeba myśleć najpierw o działaniach doraźnych a potem długofalowych. Tak powinno być w kontekście rodzinnym, sąsiedzkim i państwowym. Prymas Wyszyński mówił też jasno, że w trosce o zachowanie życia i zdrowia ludzi należy współpracować z władzami. W sytuacjach nadzwyczajnych podkreślał wagę solidarności społecznej, nie tylko w wymiarze narodowym, ale nawet powiedziałbym, że europejskim. Kard Wyszyński dużo mówił o solidarności międzynarodowej, o tym, że egoizmy narodowe należy przezwyciężać i że nie można zamykać się tylko w sprawach swojego państwa, . Podkreślał, że należy patrzeć szerzej i otwierać się na siebie poprzez modlitwę i konkretne gesty. Takim gestem był słynny list biskupów polskich do niemieckich. Czym on był? Nie chodziło w nim o wirus, który atakuje ciało, ale o wirus duchowy jakim jest brak pojednania. Warto przypomnieć, że w sytuacji paraliżu międzynarodowego kiedy wirus braku przebaczenia opanował Europę, to właśnie polscy biskupi pod przewodnictwem Prymasa Wyszyńskiego powiedzieli mniej więcej tak: „Drodzy bracia zza Odry. Zbliża się 1000-lecie Chrztu Polski, a my nie potrafimy ze sobą rozmawiać choć wy i my jesteśmy chrześcijanami. Musimy wspólnie pokonać ten wirus. Wyciągnijmy ręce do przebaczenia”. Czas pokazał, że polscy biskupi okazali się wizjonerami. Zobaczyli, że wirus żądzy zemsty i wszelkie wirusy egoizmów narodowych przezwycięża wzajemna miłość właśnie w wymiarze międzynarodowym. Zobaczyli też, że religia i kultura chrześcijan nadal mogą wpływać na rzeczywistość, także na sprawy społeczne i międzynarodowe. Kwestia ta jest szerzej omówiona w ostatnio książce pt: „Szczęśliwa służba. Rozmowy z kapłanami”, o której w miniony czwartek pisał portal polityce.pl. Tego dziś też nam bardzo potrzeba. Nie chcę tego wątku zbytnio rozwijać, ale moim zdaniem trzeba o tym pamiętać .
Porozmawiajmy jednak szerzej o naszej codzienności, naszym podwórku. Co kard. Wyszyński mówił ludziom zmagającym się z biedą, kryzysem, brakiem pracy?
Kardynał nauczał, że w każdej sytuacji – a zwłaszcza w sytuacji kryzysowej - najpierw trzeba mocniej zaufać Bogu a następnie dobrze przeżyć każdy dzień pomagając innym i wykonując obowiązki wynikające z powołania. Jako chrześcijanie - przeszłość z naszymi błędami oddajemy Bożemu miłosierdziu, a przyszłość z naszymi lękami zawierzamy Bożej Opatrzności, zwłaszcza wtedy kiedy nie mamy w zasadzie na nią wpływu. To co mamy do dyspozycji mamy to teraźniejszość i ją staramy się jak najlepiej wykorzystać. To jest właśnie myślenie kard. Wyszyńskiego. Jeżeli chcesz przezwyciężyć trudności to musisz zaufać Bogu, ale też dobrze zorganizować i przeżyć każdy dzień przeznaczając czas na modlitwę, pracę i odpoczynek. On żył tak zawsze bez względu na czas i okoliczności nawet w najtrudniejszych chwilach swego życia w myśl zasady: „Zachowaj porządek, porządek zachowa ciebie”.
To niesamowite jak Prymas był zorganizowany?
Oczywiście. Kard. Wyszyński żył 80 lat, ale tylko 20 lat w wolnej, demokratycznej Polsce okresu międzywojennego. Większość życia – 60 lat – przeżył w sytuacji nadzwyczajnej. Urodził się przecież podczas zaborów. Podczas pierwszej wojny kontynuował z przerwami naukę w szkole średniej. Dalej, podczas drugiej wojny światowej pisał rozważania o miłości i sprawiedliwości a zarazem prowadził zawsze i wszędzie pracę duszpasterską czy to poprzez pogadanki w Kozłówce, czy czytając Sienkiewicza chłopom we Wrociszewie czy też posługując jako kapelan w Laskach. Po wojnie w okresie PRL podobnie w okresie uwięzienia każdego dnia zachowywał rytm dnia dzieląc go na modlitwę, pracę i odpoczynek.. Każdego dnia podczas uwięzienia modlił się, czytał, pisał, uczył się języków obcych, spacerował i miał czas na zwyczajną rozmowę. To wtedy napisał piękne słowa: „Nie trzeba na nikogo się skarżyć, a ni też do nikogo mieć żalu, tylko cierpliwie i spokojnie modlić się o to, by Bóg pozwolił wypełnić zadanie chwili obecnej”. Widzimy zatem, że Prymas w każdej nadzwyczajnej sytuacji potrafił żyć stałym rytmem dnia: modlitwa – praca - odpoczynek i tym samym może być wspaniałym przykładem jak żyć w zgodzie ze sobą i z Bogiem podczas każdej nadzwyczajnej sytuacji. Może być zatem prorokiem na czas pandemii.
Co Prymas Tysiąclecia mógłby nam radzić, mówić w czasie, gdy mamy utrudniony dostęp do kościoła i sakramentów? Na dodatek jest to tak ważny czas Świąt Zmartwychwstania Pańskiego.
Bolesny brak kogoś lub czegoś uświadamia nam to, kto i co jest dla nas ważne. Za czasów kard. Wyszyńskiego mieliśmy do czynienia z dyktaturą ateizmu i agresji. Obecnie żyjemy w świecie dyktatury wolności i przyjemności. Jak to wygląda? Przed epidemią myśleliśmy w stylu: „Jak mam ochotę, to pójdę do kina gdzieś pójść do kina, to idę”, czy też jak mam ochotę iść do sklepu do sklepu, czy też polecieć na weekend do Paryża, to idę coś kupić lub lecę nad Sekwanę. Dziś jednak już nie możemy sobie na to pozwolić. Władze ograniczyły naszą wolność dla ratowania zdrowia i życia całego narodu. Te ograniczenia dotyczą także spraw duchowych podczas Świąt Wielkanocnych. To wszystko i to nas bardzo nas boli. I właśnie teraz kiedy wtedy kiedy nie możemy w każdej dowolnej chwili kiedy zapragniemy wyspowiadać się czy pójść na Eucharystię widzimy jak to wszystko jest cenne, jak wielkimi darami są kapłaństwo i Eucharystia.
Jak zatem przetrwać epidemię koronawirusa? Co konkretnie radzi nam Prymas Tysiąclecia?
Przypominam, że za czasów prymasa nie było takiej sytuacji nadzwyczajnej, były za to inne. Wtedy prymas przypominał, że kryzys trzeba przezwyciężyć razem, najlepiej we wspólnocie którą nazywał: W tej sytuacji warto przywołać słynne hasło: „rodzina Rodzina Bogiem silna”. Na ten temat kard. Wyszyński wiele razy zabierał głos. Tłumaczył, że taka rodzina obok parafii, to najtrwalsza wspólnota na świecie. Jest wspólnotą, w której Bóg jest nie tyle gościem, ile stałym mieszkańcem, częścią rodziny, co widać przez regularna, wspólną modlitwę: poranny pacierz, w południe wspólny Anioł Pański, a wieczorem apel jasnogórski. Nie chodzi o to, by z rodziny zrobić klasztor, ale o to żebyśmy więcej wspólnie się modlili. Być może właśnie dopiero w tym czasie niektóre rodziny zaczęły się wspólnie modlić, a nigdy wcześniej tego razem nie robiły. Skoro nie możemy pójść na drogę krzyżową do kościoła, to możemy ją przeżyć w domu. Pamiętajmy też, że chociaż bez kapłana nie możemy uczestniczyć w liturgii eucharystycznej, nie musimy rezygnować z liturgii słowa. Możemy sami przeczytać czytania biblijne na dany dzień, wysłuchać komentarzy do nich w Internecie i o nich porozmawiać. To nie jest łatwe, ale jest to możliwe. To jest niesamowita ewangelizacja i tak właśnie rodzina staje się Bogiem silna. Oprócz tego oczywiście niezwykle ważne są jasne, chrześcijańskie zasady w codziennym życiu i organizacji domu, np. grafik na lodówce, na którym jest jasno powiedziane kiedy każdy z domowników ma dyżur przygotowania posiłków, sprzątania czy zmywania. Do tego dochodzą inne elementy, tj. każda matka może wykorzystać ten czas wydłużonego bycie w domu, aby nauczyć córkę jak się gotuje zupę pomidorową czy bigos, zaś ojciec wspólnie z synem może pomalować garaż czy zrobić wiosenne porządki w ogrodzie. Wg prymasa każdy ma nie tylko swoje prawa, ale i obowiązki i to właśnie w rodzinie trzeba tego nauczyć dzieci. W ten sposób rodzina przygotowuje dzieci do życia w społeczeństwie – w szkole i w pracy.
Mamy Święta Wielkiej Nocy, więc na koniec powiedzmy w czym kard. Wyszyński widział istotę Wielkanocy? Jak traktował ten czas?
Zgodnie z Jego myślą powinniśmy świętować Wielkanoc w takich warunkach w jakich jesteśmy. To Prymas zawsze dbał o zachowanie Tradycji, bo dlatego Polacy świętowali Wielkanoc i śpiewali Alleluja zawsze, także podczas zaborów, wojny czy komunizmu i prymas dobrze to wiedział. Skoro Chrystus przezwyciężył śmierć i zmartwychwstał, to znaczy, że przezwyciężył każdą chorobę (a więc i każdy wirus), a więc niesie nam nadzieję na nowe życie w niebie. Prymas Tysiąclecia może być prorokiem na czas pandemii, bo większość życia posługiwał w czasie nadzwyczajnym, i swoim życiem pokazał, jak zwycięsko wyjść z rożnych „pandemii” „Na świecie wszystko zmartwychwstaje” – mówił. Zatem przekonuje nas, że skoro Chrystus zmartwychwstał, to wszystko się dobrze zakończy i dlatego właśnie chrześcijanin może śpiewać Alleluja nawet w czasie pandemii.
Rozmawiała Agnieszka Ponikiewska
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/495245-nasz-wywiad-kard-wyszynski-prorokiem-na-czas-pandemii