Dziś rząd wprowadził kolejne ograniczenia w przemieszczaniu się. Nowe obostrzenia będą obowiązywać do 11 kwietnia. Te działania są jak najbardziej słuszne, a ich celem jest wyhamowanie rozprzestrzeniania się wirusa. Okazało się, że byt wielu Polaków nie przestrzegało dotychczasowych ograniczeń. Zdjęcia z zatłoczonych bulwarów czy supermarketów wzbudzały grozę i lęk o powtórkę w Polsce włoskiego scenariusza.
Od początku kibicuję rządowi w walce z epidemią. Podejmowane decyzje są trudne, ale patrząc na doświadczenia innych krajów, nie mogą być inne. Obawiam się jednak, że dziś rząd zapomniał o duchowieństwie. Gdy zaczynała się epidemia, to w kościołach czytano list ministra zdrowia, to do księży zwrócono się z prośbą o pomoc. A dziś duchowni zostają bez pomocy i bez środków na utrzymanie parafii.
Dziś wprowadzono ograniczenie liczby pasażerów w komunikacji zbiorowej. Do środka transportu będzie mogło wejść dwa razy mniej osób niż miejsc siedzących, czyli do autobusu z 50 miejscami siedzącymi, będzie mogło wejść 25 osób. Nowe zasady ograniczające przemieszczanie się i zgromadzenia dotyczą również obrzędów liturgicznych, m.in. Mszy świętych, pogrzebów czy ślubów - będzie w nich mogło uczestniczyć najwyżej pięć osób.
Dlaczego odnośnie kościołów nie wprowadzono zasady, która obowiązuje w transporcie publicznym? Skoro kierowca może posadzić podróżnych co drugą ławkę, czemu nie będzie mógł zrobić tego ksiądz? W dużych kościołach, mogłoby się zmieścić stu wiernych i więcej. Kto ma zdecydować, których pięciu wiernych może wejść do kościoła? Który proboszcz odmówi dziewięćdziesięciolatce, która nigdy nie opuściła Mszy prawa do wzięcia w niej udziału? Księża zostali postawieni w niezwykle trudnej dla siebie sytuacji. Może udałoby się w konsultacji z Episkopatem wymyślić rozwiązania, które będą mniejszym ciosem dla duchowieństwa. Z wielu miejsc Polski docierają do mnie głosy rozżalenia.
Dla przedsiębiorców powstają tarcze antykryzysowa (i brawo!), ale co z duchowieństwem? To mit, że księża śpią na pieniądzach. Przecież proboszczowie utrzymują parafie z tacy. Gdy datków wiernych zabraknie, z czego zapłacą za prąd? Może warto byłoby pomyśleć, żeby także z duchownych zwolnić z ZUS-u (z tej części opłacanej przez nich składki)? Dziś także Kościół potrzebuje wsparcia państwa. Warto o tym pomyśleć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/492751-rzadzie-nie-zapominaj-o-duchownych